- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ęty wówczas niemal do perfekcji czarny rynek. Czasem też były przerabiane na rodzinne pierścionki zaręczynowe oraz obrączki ślubne. Polscy jubilerzy już za PRL-u potrafili wytwarzać cudeńka. Nawet z tombaku udającego po zewnętrznym liftingu wysokogatunkowy kruszec w kolorze złotym. Potoczny, umowny szwagier naszego polskiego turysty - biznesmena lub, jak kto woli, tylko turysty (czytaj: zapalnego wczasowicza) - nie ma jeszcze za bardzo innych możliwości wyjazdu za granicę. Te firmowe wczasy w Bułgarii, dofinansowane, co oczywiste, przez zakładowy fundusz świadczeń socjalnych, i to znacznie, spadną szwagrowi i jego rodzince jak manna z nieba. Jeżeli w ogóle pojedzie, bo w ostatniej chwili mogą go, mówiąc kolokwialnie, kiszkować. Przeciętnego Polaka, normalnie pracującego na etacie, nie stać było na coroczne zagraniczne wczasy. Chyba że rok wcześniej poczynił intratny biznes na wycieczce zakładowej, w Czechosłowacji na przykład. Nasz szwagier był zwykłym magistrem inżynierem w dużym, produkcyjnym przedsiębiorstwie państwowym, czyli skromnym przedstawicielem określonej przepisami grupy społecznej pod mądrą nazwą ,,polska inteligencja pracująca". Zarabiał przeciętnie, według latami niezmienianej siatki (płac, bo te do noszenia zakupów często produkowało się samemu, a zmieniało dużo częściej). W PZPR nie udzielał się za bardzo, choć się zapisał dla tak zwanego świętego spokoju. Bo za nim chodzili. Namawiali, obiecywali, straszyli, szantażowali. Inteligentów w partii potrzebowali na gwałt, bo proporcje się nie zgadzały. Reprezentacje różnych środowisk też nie. (Teraz to się nazywa parytet). Rzec by można, że w aktach osobowych napisano mu po wstąpieniu, że jest ideowo poprawny. Lub coś w tym stylu. Spokój szwagra nie był wprawdzie tym samym sensu stricto świętym, tylko bardziej materialistyczno-partyjnym, ale ewidentnie oraz wymiernie jakiś był. Za długo też po politechnicznych studiach nie pracował dla Polski Ludowej, bo jedynie kilka lat, zatem nie miał czasu ani specjalnie się przysłużyć, ani też władzom narazić. Okazji także ku temu nie miał. Medalu ani nawet głupiego branżowego czy zakładowego odznaczenia jeszcze nie otrzymał, bo wybitnych zasług nie stwierdzono. Co z tego, że był sympatyczny i uprzejmy? W porywach błyskotliwy oraz towarzyski? Ale trochę, jak na te wesołe, bo między innymi zaopatrzeniowo siermiężne czasy, mało operatywny. Dla żony i dla teściowej - w ogóle nie był. Nawet kochana mamusia (żony mamusia, by w zawiłych rodzinnych proweniencjach jasność była) wykrzyczała mu we wspólnym mieszkaniu, spółdzielczym M-4 w bloku - jamniku z siedemdziesiątego drugiego roku, że jest niedojdą i pierdołą, bo niczego nie potrafi załatwić. - Inżynierek zakichany! Padło nawet określenie wielce dla każdego chłopa obraźliwe, albowiem i odzwierzęce, i rodzaju żeńskiego: - Dupa wołowa! Zebrał się zatem chłopina w sobie, po czym doświadczonej cokolwiek cioci Jasi (tej od czekoladek) się poradziwszy, na zakładowe wczasy w Bułgarii się zapisał. Potem, ośmielony obietnicą zastępcy dyrektora: ,,Oby tak dalej, towarzyszu! Tak trzymać!", popartą czynem w postaci dynamicznego klepnięcia po plecach, jak też szczerym uśmiechem pani Krysi z socjalnego, w ostatniej chwili wystąpił o tę Ustkę. Tak profilaktycznie. *** Przeciętny Polak wczasował rokrocznie z rodziną nad jeziorkiem w okolicach Sławy. W jednoizbowym domku kempingowym z płyty paździerzowej, wymagającym wielogodzinnego wietrzenia, bo zatęchłym po sezonie zimowym. Bez toalety, ale z werandą! Też zakładową. Twarz mył w plastikowej misce, a nogi moczył w jeziorku. Zdrowo i ekologicznie. Bądź też bawił nad Bałtykiem na polu namiotowym i stopy przemywał w naturalnej morskiej solance. Raz na kilka lat jeździł w sezonie zimowym do słynnych i modnych Bierutowic, do ośrodka FWP. Raz był tam nawet niespodziewanie w listopadzie, bo kierownik po prostu musiał pojechać na jego miejsce w styczniu. I w ramach tego przymusu pojeździć sobie na nartach. W grę wchodziły także polskie, sielsko-anielskie ,,wczasy pod gruszą". W skrócie po prostu grusza. Na życzenie. Z założenia miało to być urlopowanie rodzinne, w dalszej kolejności indywidualne. Zakład pracy zwracał ryczałtem pieniążki za ten szalony, co do zasady czynny, a praktycznie bezczynny wypoczynek. Grusza, jabłoń i śliwa (i zielone bujne chwasty też) znajdowały się na terenie Pracowniczych Ogródków Działkowych ,,Jutrzenka", do których przeciętny Polak miejski jeździł z domu dwoma tramwajami i autobusem. Ponieważ szkoda mu było paliwa do stojącej pod blokiem ukochanej syrenki, bo też przecież reglamentowane było. Co prawda, syrenki nieco przechodzonej, ale rześkiej. Paliwo, trzymane z pewną pieczołowitością w piwnicy bloku z wielkiej płyty w metalowych kanistrach, przeznac
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Novae Res |
Rok publikacji: | 2018 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.