- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.oku, tuż po powrocie, wyszedłem na podwórko, żeby przywitać się z kumplami po kilku minutach wróciłem do domu z płaczem. Okazało się, że pod moją nieobecność mieszkający na tym samym piętrze emerytowany piłkarz pan Mietek Cirkowski zorganizował zapisy do trampkarzy Stoczniowca. Z mojego bloku poszło 20 chłopaków. Ależ byłem zły, że ominęła mnie taka szansa. Postanowiłem jednak działać i zapukałem do mieszkania naprzeciwko. - Dzień dobry, ja też chcę chodzić na treningi - oznajmiłem pewnym głosem, patrząc panu Mietkowi prosto w oczy. - Grzesiu, ale jest problem, jesteś jeszcze za mały, nie mamy twojego rocznika. - Dla mnie to żaden problem. Mimo pechowego numeru rodzinnego bloku od małego byłem optymistą - szklanka zawsze była dla mnie do połowy pełna, co wkrótce miało nabrać nowego znaczenia. Następnego dnia stawiłem się na treningu. Trafiłem do rocznika o dwa lata starszego, ale nie skłamałem, mówiąc, że dla mnie nie był to żaden problem. Normalną rzeczą jest, że na podwórku są dzieciaki, które kiwają wszystkich, i takie, które służą za pachołki. Ja oczywiście byłem w tej pierwszej grupie. Nic dziwnego, że po dwóch latach treningów w Stoczniowcu wpadłem w oko trenerowi Józefowi Gładyszowi z Lechii, który zaczął robić wszystko, żeby ściągnąć mnie do swojej drużyny. Po roku podchodów i rozmów na wszystkich frontach wreszcie udało się dopiąć transfer. Do Lechii oddano mnie za 20 piłek. Miałem 11 lat. Teraz mogłem już grać w drużynie z rówieśnikami. To był świetny zespół, rocznik 1978. Do dziś wielu twierdzi, że najlepszy w historii klubu. W lidze laliśmy wszystkich. Z Tomkiem Dawidowskim stworzyliśmy zabójczy duet napastników. Pamiętam sezon, w którym wspólnie strzeliliśmy ponad 120 goli - ja 78, ,,Dawid" 43. Ostatni mecz sezonu sędzia celowo przedłużył o kilkanaście minut. Wszystko po to, żebyśmy całą drużyną dobili do 200 strzelonych goli. Skończyło się 24:0, a cel oczywiście osiągnęliśmy. Zdarzało się, że podczas jednego meczu trafiałem do siatki kilkanaście razy. Robiłem to, co kochałem, i nie zamierzałem przestać. Ani przez chwilę nie zastanawiałem się, kim będę w przyszłości. Naturalną koleją rzeczy było dla mnie, że skoro strzelam gole jako junior, to będę strzelał również jako dorosły piłkarz. Odkąd pamiętam, uwielbiałem rywalizację. Na podwórku zawsze o coś graliśmy, w drużynie podobnie. Nawet jak jechaliśmy na mecz do Kartuz, a to tylko pół godziny drogi, układaliśmy torby jedna na drugą i rżnęliśmy w pokera. Karty to u mnie gra rodzinna. Gdy tylko był wolny dzień, cała rodzina spotykała się w naszym mieszkaniu i grała w kanastę. Tak spędzało się czas. Do taty często wpadali koledzy ze stoczni i wspólnie grali w kaszubską baśkę na pieniądze. Siedziałem z nimi przy stole i liczyłem ojcu monety. PRACA NR 1 Moje życie to gra. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze w coś grałem. Od najmłodszych lat towarzyszyła mi piłka nożna. Kopałem futbolówkę na podwórku, na szkolnym holu, na klatce schodowej - gdzie tylko się dało i kiedy tylko się dało. Na osiedlu nie mieliśmy boiska z prawdziwego zdarzenia, więc budowaliśmy bramki z gałęzi, którymi wcześniej rysowaliśmy na piasku linie. Gdy nie rozgrywaliśmy meczów, graliśmy w warszawiaka. Gra polegała na tym, że jeden z nas stał na bramce, a zadaniem reszty było strzelenie mu trzech goli z powietrza i trzech goli z główki. Kiedy cel udało się osiągnąć, wykonywało się rzuty karne. Ten, kto trafił do bramki, miał prawo dać bramkarzowi kopniaka. Jako że zawsze grałem ze starszymi, często bolała mnie pewna część ciała. W szkole podstawowej równie chętnie grałem w ping-ponga. Obok mojego bloku znajdował się klub sportowy, w którym tenis stołowy był na pierwszym planie. Mimo że sport towarzyszył mi w wolnym czasie, zawsze z niecierpliwością oczekiwałem lekcji wychowania fizycznego. Graliśmy na nich w kosza, piłkę ręczną, palanta, unihokeja, zbijaka - jak to na WF-ie. Wszystkie te gry uwielbiałem. Gdy tylko pojawiła się taka możliwość, zapisałem się do Szkolnego Klubu Sportowego. Rywalizacji wciąż było mi mało. W szkole często graliśmy w karty. Moją ulubioną grą było kuku, ale lubiłem też tysiąca. Od czasu do czasu graliśmy również w państwa-miasta. Prawdziwym hitem były piłkarzyki na sprężynki, które tata kolegi przywiózł z Francji. Graliśmy w nie tak namiętnie, że wkrótce sprężynki popękały. Kolejną grą były kapsle. Szykowaliśmy trasę, wyklejaliśmy na kapslach godła i zaczynaliśmy wyścig. Wygrywał ten, kto pierwszy pstryknięciami doprowadził swoje kapsle do mety. To była moja ulubiona gra. Od czasu do czasu graliśmy z kolegami w gry planszowe, takie jak chińczyk czy warcaby. Gdy pojawiły się pierwsze komputery, to oczywiście i na nich gr
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, wspomnienia, sport i rekreacja |
Wydawnictwo: | Czerwone i Czarne |
Rok publikacji: | 2016 |
Liczba stron: | 296 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.