- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.dało. Ukrop lał się z nieba i sprzedawczynie wychodzące palić papierosy przed sklep kryły się w maleńkich placuszkach cienia rzucanego przez okapy domów. Zupełnie jakby kryły się przed deszczem. Ulica wyglądała, jakby przez ostatnich sto lat świat ograniczył się do starzenia. Do zużywania się. I do niczego więcej. Kamienie brukowe w jezdni rozjeżdżały się i klęsły w błocie. Chodniki przypominały narowistą rzeczkę zastygłą w betonie. Gdzieniegdzie ziała otwarta studzienka ściekowa. Kamienice ociekały starością, brudem i zniszczeniem. Nie mogłem pojąć, czemu tak dobrze się czuję. Po Rynku dreptali starsi Polacy: lokalni i przyjezdni. Można było od razu rozróżnić, kto jest kim. Ci przyjezdni łazili powoli, z namaszczeniem, nieco natchnionym krokiem i półgłosem narzekali. Głośno jednak chyba się bali. Mieli pretensje, że rozjebane, że zniszczone, że UPA, że Bandera. Jęczeli, że Jałta i Stalin. Mendzili, że Szczepcio i Tońcio. Ci lokalni Polacy natomiast kręcili się żwawo, oczkami łyskali w jedną i w drugą, jak to ludzie węszący za interesem. Bezbłędnie wyłuskiwali z tłumu turystów z Polski, podchodzili i pytali, czy nie trzeba mieszkania na wynajem albo mapki z polskimi nazwami ulic. Dorzucali na zanętę parę słów o złych Ukraińcach i wielkości dawnej Rzeczpospolitej. I ci Polacy z Polski łapali się na tę bajerę Polaków z Ukrainy jak młode rybki. Wystarczyło, że podszedł taki lwowski Polak, poopowiadał o przedwojennym Lwowie, zanucił W dzień deszczowy i ponury, powiedział ,,czujci si jak u siebi w domu, bo to i wasze miasto, ta joj", a już Polacy z Polski cali byli we łzach, już byli rozklejeni cali, rozjechani, jakby ich samochód potrącił, już chlipali, już im z nosa leciało, już się za portfele łapali, mapki kupowali, przewodniki, mieszkania wynajmowali. I taki właśnie lwowski Polak do nas podszedł. Miał na imię Jurij. I choć po polsku średnio mówił, to się zarzekał, że Polak z niego z krwi i kości. Co akurat na nas zresztą wrażenia nie robiło, bo ostatnią rzeczą, której wtedy we Lwowie szukaliśmy, była polskość. - Dobrze, że Lwów nie jest polski - mówiłem akurat Hawranowi, niesiony powigorowym słowotokiem. - Bo cóż to byłby za fun przyjechać do polskiego Lwowa. Tak, jakbyś do Poznania pojechał. Albo do Wrocławia. A tak - proszę bardzo. Przecież co tu się dzieje. Przecież, no stary. Rozejrzyj się. Odpadasz. Wysiadasz. Men. I brałem łyk balsamu Wigor, po którym świat już nie był tym, czym był. No, ale podszedł ten Jurij. Z wąsem pod nosem, oczami smutnymi i z mapą Lwowa na sprzedaż. I mówił, że mieszkanie ma tanio. Mapy nie chcieliśmy, ale jakieś lokum by się zdało - ocenił Hawran, i trudno było się z nim nie zgodzić, bo wieczór się zbliżał, a my byliśmy już rozkosznie nawaleni, ale raczej bez planu. Spytaliśmy Jurija, gdzie ma to mieszkanie, na co on, że niedaleko, że luz. - Dobra - powiedział Hawran - to zrzucimy plecaki i będziemy mieli kimę. No i wiesz - ściszył głos, zerkając na mnie konspiracyjnie - mamy lokalnego. Rozumiesz. Kiwnąłem głową, że tak. Ale po zastanowieniu powiedziałem, że jednak nie. - No - westchnął Hawran, jakby do idioty przemawiał - mamy lokalnego do picia. Co to za Ukraina, co to za hardkor bez picia z lokalnymi, men. U Ruskich musisz się z Ruskimi napić. Inaczej się nie liczy. - Przecież ten mówi, że Polak. - Jaki to, kurwa, Polak - odpowiedział Hawran. - Zresztą, nawet jeśli Polak, to i tak Ruski. Wyobrażasz sobie - żyć tu całe życie i nie być Ruskim? - Idziemy, idziemy - niecierpliwił się pan Jurij, rozglądając się dziwnie niepewnie dookoła. Blisko jednak nie było. Szliśmy wzdłuż torów tramwajowych wyrzynających się z bruku jak wyprute z ręki żyły, a później skręciliśmy w prawo, w przepust między karłowatymi kamienicami. I weszliśmy do innego świata. - Gdzie my jesteśmy? - spytał Hawran, rozglądając się dookoła z oczami jak pięciozłotówki. - Zamarstyniw - odpowiedział Polak Jura. - Znaczy: Zamarstynów - poprawił się. - Ynów, ynów, nie yniw - poklepał Hawrana po plecach. Ta okolica nie przypominała niczego, co do tej pory widziałem. To była dzielnica, która udowadniała, że ludzkie osiedla mogą się rozrastać i rozpleniać same, jak lasy, jak chaszcze. Wystarczy nie przycinać. Że to, co wytwarza człowiek, niczym się nie różni od natury i, tak samo jak las obrasta krzaczorami, mchem, jemiołą, tak tutaj wszystko, wszystkie domy obrosły jakimiś budami, jakimiś płytami pilśniowymi, kawałkami billboardów nawet, które montowano zamiast ścian i dachów szop. Ta rzeczywistość tworzyła się sama, bez planu, kierowana jedynie wewnętrzną potrzebą i możliwością jej spełnienia. Forma i estetyka zostały odrzucone jako sprawy absolutnie drugorzędne. Jako fanaberie. No i wszystko to taplało si
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Promocje: | nagrody literackie, Paszport Polityki 2013 |
Kategoria: | eseje, felietony i publicystyka, literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | ha!art |
Wydawnictwo - adres: | piotr.marecki@ha.art.pl , http://www.ha.art.pl , 31-011 , pl. Szczepański 3a , Kraków , PL |
Rok publikacji: | 2013 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.