- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.zieliście mi o waszym projekcie wcześniej. - Benek nachylił się do Batora, który podniósł głowę zaskoczony. - Jakim projekcie? - Jak to jakim? No, centrum na placu Defilad. - Bo wiesz, dotąd było to jeszcze niedopięte, ale masz rację, następnym razem będziemy cię informowali, prawda, Zdzichu? - Oczywiście! - Gargol pogrążony w rozmowie z jeszcze jednym uczestnikiem kolacji, Romanem Sawickim, korpulentnym mężczyzną, który - jak zorientował się Benek - był ważną postacią firmy, oderwał się od niej tylko na moment. - Może jeszcze wina? - dopytywał się Marzec. Gęste i aromatyczne wino było jak literatura. Benek przypominał sobie Dumasa i Romain Rollanda nikogo więcej nie mógł już sobie przypomnieć, ale czuł, że wino przesącza się przez pokłady zapomnianej O! Przypomniał sobie Jana Potockiego. W ciemności za oknem wznosił się monumentalny tort ze snu Stalina, budowla, która porażała ongiś Benka swoją potęgą, gdy z rodzicami przyjeżdżał do stolicy i z najwyższego piętra podziwiać mógł bezładne i niekończące się miasto. Teraz pałac oplatać zacznie nowocześniejsze centrum, które wzniesie on i które pochłonie komunistyczny sen. - Może jeszcze koniaczku? - zaproponował Marzec. Był to już trzeci koniak do smolistej kawy. Koniak smakował trochę mydlinami, ale aromat jego był również literacki, bo to i Remarque, chociaż nie, u Remarquea to był i Benek zorientował się, że siedzą już tylko we dwójkę, a Marzec mó - Przypuszczam, że może pan być wobec mnie nieco nieufny. Odmiennie toczyły się nasze historie. Jestem mężczyzną, odpowiadam za swoją przeszłość i nie będę się tłumaczył. Mógłbym wskazać uzasadnienia, ale mniejsza. Tłumaczyć powinno mnie to, co robię dzisiaj. Mam tylko nadzieję, że potrafi pan bezstronnie ocenić i być może docenić to, co będę robił w naszym wspólnym przedsięwzięciu. Czy mogę na to liczyć? - Marzec nachylił swoją skupioną twarz i wyciągnął do Benka rękę. - Może pan być pewien - powtórzył wzruszony Benek, ściskając dłoń rozmówcy. Telefonicznie Marzec pytał go, czy zgodzi się zorganizować inaugurację biura w Uznaniu. Biuro funkcjonuje, ale trochę reklamy zawsze dobrze zrobi, a bez oficjalnych ceremonii rzeczy nie do końca istnieją... Przybyli wszyscy bardziej i mniej ważni. Biuro pękało w szwach. Benek wygłosił króciutkie przemówienie, w którym przeprosił za nieobecność prezesa i podziękował wszystkim zebranym, którzy jak widać dobrze życzą polskiemu biznesowi i jego nieostatniemu przedstawicielowi, jakim jest Virtus. Z pierwszego rzędu Dorota patrzyła na niego swoim najbardziej promiennym spojrzeniem, tak że Benek zaniepokoił się, czy nie zauważy tego Halina, która stała tylko parę metrów obok. Dłużej mówił Marzec. Przepraszał, że zabierał głos obok prawdziwego gospodarza, którym jest dyrektor Witkowski. Raz jeszcze wyliczył imiennie wszystkich ważnych i przeprosił za tych, których pominął. Szczególną uwagę poświęcił Wroniczowi. Rozmawiali właśnie z prezydentem miasta, a właściwie rozmawiał Marzec, bo Benek zastanawiał się raczej nad sztuką swobodnego mówienia o niczym, którą Marzec opanował tak, że w jej trakcie potrafił nawet wysyłać sugestie i informacje, gdy przez grupkę wokół nich dość bezceremonialnie przedarł się Rurka, tutejszy korespondent ,,Trybuny". - Chciałbym o parę rzeczy zapytać... - zaczął, ale nie dokończył. Marzec, który przeprosił prezydenta, odwrócił się i prychnął zimno. - Nie nauczyli cię jeszcze zachowania? Już cię nie ma i naucz się warować, aż cię poproszą! Nie czekając na reakcję, odwrócił się i podjął przerwaną rozmowę. Znany z bezczelności Rurka spuścił głowę, zabełkotał coś i oddalił się pośpiesznie. Benek poczuł podziw. * * * - Wstawać, wstawać, już czas - wykrzykiwał ktoś. Łomot otwieranej celi. Ostre światło kłuło nawet przez powieki. Benek podnosił się nieprzytomny. To nie był areszt. Tamte czasy skończyły się. Za oknem trwała noc. Na drewnianej boazerii ścian abstrakcyjne obrazki wolno przyoblekały się w fotograficzne plamy krajobrazów. - Schodź na dół, śniadanie gotowe. Ciężka postać Jurewicza pochylała się nad nim. - Wszyscy już gotowi. Benek nieprzytomnie opłukał się pod prysznicem i rezygnując z golenia, naciągał wyfasowany wczoraj wieczorem zielony strój. Zbiegł na dół, ale okazało się, że poza Jurewiczem rozpartym w rzeźbionym krześle w połączonej z salonem kuchni przy wielkim stole nie siedział jeszcze nikt. - Zaraz zejdą - uspokajał Jurewicz, gdy kucharka z podkrążonymi oczami i niewyraźnym uśmiechem stawiała przed Benkiem parujący talerz. Z żółtej piany jajecznicy wynurzały się brązowe płaty boczku i ciemniejsze skrawki kiełbasy. Aromat świeżego pieczywa przegryzał ostry zapach czosnku i jałowca. J
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | eseje, felietony i publicystyka, polityka |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo M |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 05.06.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.