- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ie drzewa, a na koniec ginąc w niskich krzewach. Wszyscy wlekli się do domu jak pijani - wykończeni przedzieraniem się wśród gęstwiny ciernistych krzewów i sparaliżowani lękiem. Fred Green szedł obok Harolda. - Znajdziemy go - powtarzał raz po raz. - Czy widziałeś wyraz jego oczu, kiedy rozpakował wiatrówkę, którą mu dałem? Widziałeś kiedyś tak podnieconego dzieciaka? - sapał Fred, a stopy piekły go jak ogień ze zmęczenia. - Znajdzie się - mówił, kiwając głową. - Znajdzie. Zapadła noc i teraz ciemny krajobraz Arcadii, pełen krzewów i sosen, oświetlało tylko światło latarek. Gdy zbliżyli się do brzegu, Harold pomyślał, że dobrze zrobił, skłaniając Lucille, by została w domu. - On może wrócić - przekonywał. - I będzie szukał mamy. - Wiedział, choć nie wiadomo, skąd to można wiedzieć, że znajdzie syna w rzece. Wszedł po kolana do wody, wolno, krok po kroku, wołając chłopca po imieniu i przystając, by nasłuchiwać, na wypadek gdyby ten był w pobliżu. Potem znów wołał, robił kolejny krok, wzywał go ponownie, wciąż i wciąż od nowa. Kiedy w końcu zobaczył ciało, księżyc zalewał je nieziemską srebrną poświatą. Miała barwę lśniącej toni. - O Boże! - wyszeptał. I wtedy po raz ostatni wypowiedział te słowa. Opowiadał teraz tę historię, słysząc nagle w swym głosie upływ wszystkich minionych lat. Był to głos starego człowieka, szorstki i ochrypły. W miarę jak mówił, raz po raz podnosił suchą, pomarszczoną dłoń, by przesunąć nią po kilku cienkich, siwych pasmach włosów, które przylegały do czaszki. Jego ręce pokrywały wątrobiane plamy, a stawy palców zgrubiały za sprawą artretyzmu, który niekiedy dawał mu się we znaki. Nie doskwierał, co prawda, tak silnie, jak to się zdarza ludziom w jego wieku, wystarczająco jednak, by przypomnieć, jakim skarbem jest młodość, która dawno odeszła. Nawet teraz, w chwili gdy to mówił, czuł w kręgosłupie kłujący ból. Był niemal łysy. Miał plamistą skórę, dużą, okrągłą głowę i pomarszczone, obwisłe uszy, no i te Wisiały na nim bez względu na to, jak bardzo Lucille starała się znaleźć coś, w czym dobrze by wyglądał. Tak, nie miał wątpliwości - był starym człowiekiem. W niewytłumaczalny sposób powrót Jacoba - tak młodego i pełnego życia - uświadomił Haroldowi jego wiek. Lucille, równie stara i siwa jak on, co chwila patrzyła w bok, obserwując swego ośmioletniego synka, który siedział przy stole i wcinał kawał ciasta pekanowego, jak gdyby znów był rok 1966, nic złego się nie stało i nigdy nie miało stać. Od czasu do czasu odsuwała z twarzy pasmo srebrnych włosów, ale widok pomarszczonej, pokrytej plamami dłoni wcale jej nie peszył. Byli jak para wychudzonych, ruchliwych ptaków. Lucille w ostatnich latach stała się wyższa niż on. Harold najwyraźniej kurczył się szybciej od żony, tak że teraz musiał podnosić głowę, gdy się sprzeczali. Wiele jego ubrań trzeba było wyrzucić, co kładła na karb wieloletniego nałogu palenia. Jej sukienki nadal dobrze na niej leżały. Miała szczupłe, długie ręce, wciąż zwinne i sprawne, podczas gdy jego ręce, ukryte pod rękawami zbyt obszernych koszul, nadawały mu wygląda chuderlawego słabeusza. Ostatnio często sobie z tego pokpiwała. Sprawiało jej to satysfakcję i wcale nie miała wyrzutów sumienia, choć czasami myślała, że powinna je mieć. Agent Bellamy pisał tak długo, aż w końcu zdrętwiała mu ręka; na moment przerwał, a potem zaczął od nowa. Początkowo myślał o nagraniu tej rozmowy, uznał jednak, że najlepiej wszystko notować. Ludzie czuli się urażeni, jeśli przedstawiciel władz nie sporządzał w takich okolicznościach pisemnego raportu. Zresztą i jemu to odpowiadało. Zawsze wolał widzieć to, co napisane, niż słyszeć, jak brzmi. Gdyby nawet nie spisał wszystkiego na bieżąco, musiałby zrobić to później. Bellamy zanotował całą historię, poczynając od przyjęcia urodzinowego w 1966 roku. Opisał rozpacz i poczucie winy Lucille, która jako ostatnia widziała Jacoba żywego. Zapamiętała tylko, jak mignęła jej przed oczyma jedna z jego bladych rąk, gdy śmignął za róg domu w pogoni za jakimś dzieckiem. Bellamy nie omieszkał zapisać, że na pogrzeb przyszło więcej osób, niż mógł pomieścić kościół. Ale pewne fragmenty pominął. Istniały bowiem szczegóły, które - wiedziony poczuciem taktu - zachował jedynie w pamięci, nie powierzając ich biurokratycznej dokumentacji. Harold i Lucille przeżyli śmierć chłopca z najwyższym trudem. Na kolejnym półwieczu ich życia ciążył pewien szczególny rodzaj samotności - tak bezwzględnej, że zjawiała się nieproszona podczas niedzielnych obiadów i podejmowała niepożądane kwestie. Nigdy jej nie określili i unikali rozmów na jej temat. Skradali się tylko wokół niej, wstrzymując oddech,
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, thriller |
Wydawnictwo: | Harlequin Enterprises |
Wydawnictwo - adres: | info@harpercollins.pl , http://www.harpercollins.pl , 02-672 , ul. Domaniewska 34A , Warszawa , PL |
Rok publikacji: | 2013 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.