- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.gli z różnych smaków zestawić sobie całą uliczkę. Mieliśmy też album o ogrodzie zoologicznym w Bor?s. Wiele razy przeglądałem jego mapkę, planując, którędy można by pospacerować. Tak, przyszedł taki czas, że pojechałem tam i pospacerowałem, tylko że dopiero po piętnastu latach. * W ciężkich latach najgłębszego kryzysu - zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego - od znajomych Ojca dostaliśmy kilka paczek żywnościowych. Każda taka paczka była niczym mała Wigilia. Otwieranie było radością i niespodzianką... Usiłuję sobie przypomnieć ich zawartość. A tu figa - pamięć płata figla. Na pewno było mleko w proszku - w dużych, chyba pięciolitrowych puszkach. Na obrazku dwie krowy - jedna leżąca. Puszki były bardzo praktyczne, a do tego ładne, więc używaliśmy ich jeszcze przez wiele lat do trzymania mąki, a jedną do dziś mam zachomikowaną w piwnicy. Dostaliśmy jakieś kosmetyki - pamiętam pastę do zębów i mydło w płynie. Był proszek do prania w plastikowych workach, ale nie pamiętam marki. Miałem z paczek ołówek z nadrukowaną wokoło tabliczką mnożenia (ktoś mi go ukradł w szkole - kochana warszawska ) oraz kredki. Kredki były dość niezwykłe - wykonane w całości ze sprasowanego grafitu - na logikę niby świecowe, ale rysowały jak ołówkowe. Obecnie podobne kupi się w każdym sklepie z artykułami dla plastyków - wtedy były absolutnym ewenementem. Bałem się nosić je do szkoły, żeby mi ktoś tego cennego kuriozum nie zaiwanił. Kiedyś trafiły się parówki w puszce - nietypowe, bo krótkie. Wcześniej tylko czytałem, że mogą istnieć w tym rozmiarze. Mam też kalendarz dla dzieci na rok 1983. Gdy się skończył, schowałem go. Siostra, gdy była mała, zniszczyła mi trzy kartki, ale resztę zachowałem do dziś. Raz dostaliśmy w paczce małe puszki pasztetu marki DAK z obrazkiem wikinga. Miały wypukłe denko - po naciśnięciu wikinga głośno prztykały. Po zjedzeniu pasztetu umyłem je, zabrałem do szkoły i rozdałem najwierniejszym kumplom - chodziliśmy po budzie we trzech i prztykaliśmy. Czuliśmy się przy tym jak członkowie tajemnego bractwa - mieliśmy gadżet, którego nie miał nikt inny. Z jakiegoś innego szwedzkiego opakowania pozyskałem kawał granatowej tektury - zrobiłem sobie z niej maskę na szkolny bal przebierańców. Trafiały się też jakieś słodycze - ale pamiętam tylko gumę do żucia w kulkach. Swoją drogą, nie była to rzecz zupełnie mi nieznana - u nas taka guma trafiała się w Pewexie za walutę i w sklepach warzywniczych ,,ajencyjnych" - za złotówki - sprzedawana na sztuki. To znaczy, że jak się zapłaciło, sprzedawca brał wielkie krawieckie nożyce i odcinał kawałek paska z jedną kulką. Nie, nie zwariowałem, naprawdę tak było. Ze szwedzkimi wyrobami tekstylnymi styczność miałem sporadyczną. Ojciec z podróży przywiózł mi ,,wieczny sweterek" - zagadkowy wyrób, który przeszedł przez niezliczoną liczbę naszych znajomych i po dziewięciu latach, nadal niezniszczony, wrócił do mojej siostry. Bluzę z różową panterą dostałem w paczce żywnościowej. Miałem ją na sobie kilka razy w życiu. To był wystrzałowy ciuch, wyłącznie na specjalne okazje. Za to na co dzień nosiłem czapkę. Była dwustronna - można ją było nosić stroną w paski albo wywrócić i wtedy była czarna. Dziś nie jest to nic niezwykłego, wtedy budziło zdumienie. Gdy mi zginęła w szatni, byłem przekonany, że została skradziona. Szczęśliwie po jakimś czasie odnalazła się w wielkim worze rzeczy znalezionych przez woźną. Mam tę czapkę do dziś. W paczkach przyszła też sukienka dla młodszej siostry. Była w płaskim tekturowym pudełku, na którego pokrywce umieszczono obrazek krasnoludka ślizgającego się na łyżwach po zamarzniętym oczku wodnym. Pudełko zostało mocno zniszczone w transporcie, ale wyciąłem najlepiej zachowaną część obrazka i miałem tę tekturkę przez wiele lat, aż gdzieś mi zaginęła. Na szczęście identyczną grafikę znalazłem po latach w książce ,,Skrzaty" Wila Huygena. O butach napiszę później. Tak czy inaczej, w wieku lat, powiedzmy, jedenastu wiedziałem, że po drugiej stronie Bałtyku jest naprawdę ciekawy kraj, znajdujący się na znacznie wyższym poziomie cywilizacyjnym. Kraj, w którym nawet puszki pasztetu są kolorowe i prztykają... Moja rodzina, poza koniecznością życia w peerelowskim syfie, nie doświadczała represji komunistycznych. Obaj Dziadkowie, choć mieli w życiorysach to i owo, także zdołali się wywinąć. Cała moja złość do tego systemu wynikała z obserwacji i przemyśleń. Być może gdybyśmy żyli jak północni Koreańczycy, czyli w stanie totalnej izolacji, nie doświadczałbym tych uczuć. W końcu głodny nie chodziłem, bomby na głowę nie spadały, mieszkanie jakieś tam było, buty też nosiłem niezelowane. Bilety do kina szczególnie drogie nie były. Ale nie by
audiobook mp3 do pobrania
Czyta Leszek Filipowicz |
Wydawnictwo Fabryka Słów |
Data wydania 2018 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura faktu i reportaż |
Wydawnictwo: | Fabryka Słów |
Rok publikacji: | 2018 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Czyta: | Leszek Filipowicz |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.