- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.nięcia żywych z istotami, zjawami, upiorami, ale także zająłem się szeroko rozumianymi zjawiskami cudownymi. Ale dość już tego zbyt chyba przydługiego wstępu. Teraz zapraszam do dalszej lektury - opisów niesamowitych wydarzeń. Moje spotkanie z poltergeistem Jako pierwszą zamieszczę na tych kartkach moją własną relację ze spotkania z "innym wymiarem". Nigdy nie byłem zbyt łatwowierny, nigdy też nie byłem nadto sceptyczny. Zawsze starałem się podchodzić do świata i zjawisk w nim zachodzących w sposób ostrożny, ale równocześnie byłem otwarty na przyjmowanie do wiadomości i godzenie się z każdym, najbardziej nawet nieprawdopodobnym zdarzeniem, o ile rzecz jasna miałem absolutną pewność, że ono rzeczywiście zaistniało. Oczywiście wielokrotnie zdarzyło mi się słuchać rozmaitych i licznych relacji o niewytłumaczalnych faktach, jakich świadkami czy uczestnikami byli krewni oraz bliżsi i dalsi znajomi. Owszem, słuchałem owych opowieści zawsze chętnie (bo je lubię, podobnie jak pewnie lubisz je Ty, Czytelniku), ale przecież nigdy wszystkiego co zasłyszałem, nie przyjmowałem absolutnie bezkrytycznie, starając się - o ile było owo możliwe - sprawdzić prawdomówność i rzetelność opowiadającego. Jak nietrudno się chyba domyślić, zdarzało się, że pragnąłem, aby i mnie spotkało coś tak dziwnego, niesamowitego, budzącego dreszcz emocji, co spotykało moich rozmówców. Niestety - tak dobrze nie ma i niewytłumaczalnych zdarzeń nie doświadcza się na zawołanie. Aż tu raptem, zgoła nieoczekiwanie, moje wcześniejsze pragnienie się ziściło. Niestety, nie byłem wówczas przygotowany na przeżycie niesamowitości, wszystko to mnie po prostu zaskoczyło i dlatego chyba pierwszym odruchem było szukanie - co jest zresztą chyba typowe - racjonalnych wyjaśnień. Ale przejdźmy do rzeczy. Może jednak zacznę od początku. Pamiętam doskonale: było to 8 maja 1982 roku, między godziną , a Nie zajmowałem się wówczas jeszcze pisarstwem, lecz uprawiałem, któryś tam z kolei, przypadkowy, absolutnie mnie nie satysfakcjonujący zawód. Pracowałem wówczas w automatycznej centrali telefonicznej w Miechowie, małym podkrakowskim miasteczku. Tego dnia miałem popołudniowy dyżur, który pełniłem z dwiema jeszcze osobami Grażyną M. i Bronisławem W. Około godziny przyszedł mnie odwiedzić mój kolega Stanisław J., który nie był pracownikiem Urzędu Telekomunikacyjnego, a sprowadził go wówczas do mnie interes. Skoro się zjawił, postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na podwieczorek. Gdy zatem zagwizdał czajnik, a herbata poczęła dymić ze szklanek, wszyscy usiedliśmy - gość również - w niewielkim pomieszczeniu, sąsiadującym z biurem napraw telefonicznych z jednej strony i wąskim, ciemnym korytarzykiem, zakończonym ciężkimi metalowymi drzwiami, prowadzącymi na klatkę schodową, a z niej na podwórze na tyłach Urzędu, z drugiej strony. Jedliśmy ubogie kryzysowe kanapki, popijaliśmy "popularną" lurą udającą herbatę i rozmawialiśmy na jakieś błahe tematy. Gdy zacząłem ze swoim znajomym Stanisławem J. umawiać się na spotkanie u mnie w mieszkaniu, gdzie mieliśmy zabrać się do przepisywania na maszynie tekstu książki, którą przełożył z angielskiego, dało się słyszeć kilkakrotne, bardzo silne - jakby pięścią - uderzenia w żelazne zewnętrzne drzwi, sąsiadującego z naszym pomieszczeniem korytarzyka. - Pewnie to któraś z telefonistek - zauważyła Grażyna M., nie kwapiąc się by wstać, podejść do tych drzwi i wpuścić osobę stojącą za nimi. Zresztą żadnemu z nas nie chciało się ruszać z miejsca. Aż wreszcie, widząc że nikt tego nie ma zamiaru uczynić, sam wstałem. Podszedłem do ciężkich podwoi, uchyliłem je, ale nie zobaczyłem za nimi nikogo. - Pewnie to tylko były żarty - zauważył Bronisław W. - Pewnie telefonistka szła do kiosku i przechodząc obok naszych drzwi postukała w nie. Ale nim zdążyłem dobrze usiąść przy brudnym, obskubanym biurku, na którym stała moja szklanka z herbatą i nadgryziona kromka chleba, z centrali automatycznej do naszych uszu dobiegł tak potworny hałas, że wszyscy porwaliśmy się z przerażeniem na równe nogi. Trwał akurat stan wojenny, znajdowaliśmy się na terenie obiektu zmilitaryzowanego, urządzenia telekomunikacyjne były pod szczególną ochroną, a tu wyglądało, iż na naszym dyżurze centrala się rozpada. Już obydwaj z drugim dyżurnym widzieliśmy się w więzieniu. Łomot (nie potrafiłem znaleźć bardziej odpowiedniego słowa) był tak ogromny, że ani przez chwilę nie mieliśmy wątpliwości, iż to istotnie rozpadają się urządzenia albo - co nam dosłownie zamroziło krew w żyłach - do pomieszczenia centrali dostał się jakiś szaleniec i teraz ją demoluje. Dźwięki dobiegające naszych uszu jako żywo przypominały ze straszną, potworną siłą zadawane żelaznym łom
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura faktu i reportaż, minibooki |
Wydawnictwo: | Armoryka |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 01.03.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.