Katarzyna Pakosinska w swej zapowiedzi napisała wszystko to, co i ja chciałabym Wam powiedzieć. Jestem zauroczona tą historią od początku, a historia dwóch dziewcząt, które przyjechały do wielkiego miasta z małych miejscowości, skradła moje serce.
Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej z nich poznajemy historię Józi, która pochodzi z tradycyjnego podlaskiego domu.
W drugiej zaś spotykamy się Julią, która przyjechała do Warszawy z małej miejscowości spod Krakowa. Obydwie dziewczyny poza pracą w poczytnym magazynie "Przemiany" różni totalnie wszystko. Są one dla siebie takim samym kontrastem jak biel i czerń, ale jest coś, co je pomimo wszystko łączy. Jesteście ciekawi co?
Czy Warszawa je zbliży? Czy wszyscy wokół nich mają szczere zamiary w stosunku do ich osób? Czy rodzinne stosunki się poprawią, a może wręcz przeciwnie, będą narastać tylko konflikty? Czy aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości, potrzeba zrywać stare więzy, które łączą nas z przeszłością?
Tego musicie dowiedzieć się sami, ale mogę Wam obiecać, że nie pożałujecie czasu poświęconego tej niezwykle ciepłej opowieści.
W moim odczuciu pomysł na fabułę trafiony w dziesiątkę! "Słoiczki" to ciekawie opowiedziana historia o życiu w wielkim mieście, z przymrużeniem oka punktująca jego wszystkie wady i zalety. Autorka w wykreowanych postaciach pokazuje satyryczny obraz naszego społeczeństwa, udowadniając przy tym jak bardzo niektórzy z nas są zapatrzeni w swój czubek nosa. Jak bardzo jesteśmy przywiązani do swoich korzeni, jak cenimy powroty do domu, nawet z niedalekich "podróży".
Jest to historia pełna ciepła i humoru, ale zmuszająca także do poważnych refleksji, ucząca, by doceniać przeszłość, ale patrzeć z ciekawością i "otwartą głową" w przyszłość.
Olbrzymią zaletą tej opowieści jest masa zabawnych czasami poruszających wspomnień przedwojennej Warszawy, które autorka serwuje nam pod postacią tematycznych spacerów po Warszawie. Jeden taki "spacer" przy którym spotykają się dwie starsze osoby, niezwykle mnie poruszył... nie chcę Wam zdradzać za dużo, ale płakałam po tym fragmencie kilka dobrych minut. Przy okazji czytamy wiele ciekawych anegdot, o których w szkole raczej nie słyszeliśmy ;)
Akcja powieści nie goni może na łeb i szyję, ale ma to swój urok i otula czytelnika niesamowitym ciepłem. Bohaterowie są doskonale wykreowani, niektórzy może zbyt przerysowani, ale nie jest to problemem. Książkę czyta się bardzo przyjemnie. Opisy krajobrazu, są tak plastyczne, że czytając je, czułam się jakbym sama stała nad brzegiem Bugu, i podziwiała jego majestat, lub obserwowała z boku zatłoczone ulice Warszawy i słyszała ten wszędobylski hałas. Lekka forma i styl pisarki pozwalają przy sobie odpocząć i zaczerpnąć odrobinę tchu.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Mai, ale jeśli jej poprzednie książki są utrzymane w podobnym tonie, z ciekawością po nie sięgnę. Wy czytaliście?
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Klimatyczna opowieść z ważnym przesłaniem.
POLECAM...
Opinia bierze udział w konkursie