- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.yła ciągle bardzo spuchnięta. Kazał zawieźć łodzią siebie i Friedricha do żaglowców smętnie kiwających się na morzu. Nie mógł chodzić, zanieśli go więc do łodzi, a on żartował, że ręce potrzebniejsze są żeglarzowi. Spieszył się bardzo. Jasne, że chodziło o zabezpieczenie ich statków. Popłynęli w trzy łodzie - potrzebni byli ludzie do naprawy i transportu. Dla Friedricha była to podróż w tragiczną, niedawną przeszłość. Wiedział, że na pokładzie pozostał trup przyjaciela. Trzeba go będzie pochować... Był ponury i spięty. Miał wrażenie, że Jean to rozumie, bo zamilkł, przybierając poważny wyraz twarzy. Kiedy przypłynęli na miejsce, okazało się, że ciała Hansa Hartmana już tu nie ma, widać zmyło je Pomodlił się, a za jego przykładem poszedł Jean i tubylcy. Z ciężkim sercem przyszło mu pracować przy ratowaniu żaglowca. Ze szkunerem Jeana nie było tyle kłopotu, co z Friedricha. Przede wszystkim przełożyli ciężki ładunek do łodzi rybackich i do żaglowca Jeana. Podnieśli dźwigarami (sprytnie pomyślanymi prostymi dźwigniami) dziób jego statku jeszcze wyżej, podłożyli jakieś belki, zabezpieczając przed otarciem kadłub, przygotowali pole manewru do załatania uszkodzenia. Wracali tam jeszcze przez kilka dni. Ostatniego, prowizorycznie naprawiony żaglowiec płynął w towarzystwie łodzi rybackich przy sprzyjającym wietrze. Dotarli tak o zmroku do osady. Ten dzień był szczególnie męczący, ale przyniósł pocieszenie. Zobaczymy, może jakoś się z tego wykaraskam - myślał Friedrich. Ciążył mu jednak niezmiennie brak jego zaginionych ludzi. Nie miał na to żadnej rady ani nadziei, że zobaczy ich żywych; pozostawało mu piekące poczucie winy, jakby mógł tu w czymkolwiek zawinić! Jean i Friedrich znaleźli tymczasem przyzwoite schronienie w domu przy nabrzeżu i czuli się pewniej, widząc tkwiące opodal na wodzie żaglowce, które czekały na naprawy bardziej skuteczne i pewne. Obserwując życie tutejszych ludzi, Friedrich ciągle się czemuś dziwił, ale panował nad swoim językiem, żeby nie wydać się zbyt nieświadomym przy starym wilku morskim. Zauważył, że miejscowi byli małomówni. W większości byli to przedstawiciele mieszanej rasy, w rysach ich często dostrzec można było dalekie wspomnienie przodków murzyńskich. Od Jeana dowiedział się, że są potomkami dawnych niewolników sprowadzonych z Afryki, którzy przemieszali się z Portugalczykami i innymi ludźmi później tu osiadłymi. Byli bardzo sprawni w robocie. Następnego dnia odwiedził ich miejscowy ksiądz, pobłogosławił i zamienił kilka słów z Jeanem. Wydawało się Friedrichowi, że ten jego ,,kompan z musu" zna tu wielu i przez miejscowych jest traktowany jak stary znajomy. Pewnie musiał tu bywać nie raz i nie dwa. Tymczasem rozglądał się. Osiedle było niewielkie, mieszkało tu z górą kilkaset osób, trudnili się uprawą, pasterstwem, wokół widać było i słychać stada owiec, ale pracowało też wielu rybaków - młodzi z rana wypływali w morze, starzy pozostawali, wyplatając sieci. Pod wieczór obserwował grupki kobiet na brzegu - w czarnych chustach na głowach z niepokojem czekały na powrót mężów. Zauważył też, że jako obcy wywoływał zainteresowanie miejscowych. Gdy chodził po wyspie, towarzyszyła mu zawsze zgraja dzieciaków, obserwująca go z oddali. O tutejszych mężczyznach wiedział już, że byli znakomitymi żeglarzami, bo obserwował ich pracę podczas ściągania uszkodzonych szkunerów. Przeszedł się w głąb tej niewielkiej wyspy i zobaczył jej środek: wklęsły teren z nieznaną mu zielenią i dwoma jeziorami, na których widać było archipelag wysepek. Wyglądało to niezwykle. Urodę miejsca podkreślały kwiaty, których nazw nie znał. Dowiedział się potem, że to teren wygasłego wulkanu. Stąd ziemia na ogół była kamienista i niezbyt urodzajna, ale na zboczach wklęśnięcia powulkanicznego rosły rośliny gdzie indziej niespotykane. Na trawiastych wzniesieniach stało kilka młynów, których białe skrzydła wiatraczne przypominały żagle, ot jakby fok znalazł zastosowanie u odpoczywającego na lądzie marynarza. A z tych wzgórz rozciągał się piękny widok na dolinę! Z jednej strony wyspy widać było (jeśli opadła - częsta tutaj - mgła) następną większą wyspę. Mieli dużo szczęścia, że gdy fale wyrzuciły ich na brzeg, świeciło słońce. - To Flores - powiedział mu Jean. - Corvo jest najmniejsze w archipelagu. Stał tak, patrząc na okolicę, i łowił uchem nieodległy furkot skrzydeł młyna wiatracznego, popiskiwanie małych kaczek i odległą pracę ludzi w kuźni - uderzenia młota w kowadło. Idylla - pomyślał. O, gdyby Jean i Friedrich mogli wiedzieć, że pod koniec lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku pewien krakowski ekolog wymyśli, że na tej wyspie udałaby się hodowla sarenek! Nic to, że saren nigdy
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść przygodowa |
Wydawnictwo: | MG |
Wydawnictwo - adres: | dorota.mg@gmail.com , http://www.wydawnictwomg.pl , PL |
Rok publikacji: | 2013 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.