,Strażnik Pieczęci" jest kolejną fantastyczną powieścią spod pióra Magdaleny Kułagi, której dzięki zaufaniu autorki, mam przyjemność patronować.
Osoba, która często się uśmiecha, wydaje się niemalże idealna, nie zawsze w rzeczywistości taka jest. Gdy nikt nie widzi może być zasnuta wielkim smutkiem, a nawet zdarza się, iż skrywa mroczną tajemnicę. Taki sekret ukrywał Patryk, aż do momentu, gdy postanowił powiedzieć o nim swoim przyjaciołom, zamiast go wesprzeć odtrącili go i pozostawili samemu sobie. Smutny, załamany, odtrącony, pozbawiony nadziei bierze śmiertelną dawkę leków.
Tymczasem przypadkowo do naszego świata przedostaje się magiczna pieczęć prosto z Lodowych Krain. Pieczęć ta nadaje moc lodu, wichru oraz śniegu. Zadaniem ów wybrańca (Strażnika) jest wybranie nowego władcy Lodowych Krain i tym samym oddanie mu tych mocy, samemu skazując się na śmierć, gdyż serce Bogini Zimy żąda za to ofiary. W końcu jest zimne jak lód i nie chce nic dać za darmo. Jako lodowa figurka Strażnik ma cieszyć jej oczy na zawsze.
Patryk przypadkowo dotyka pieczęci i zostaje Strażnikiem... Być może byłby idealnym kandydatem do tej roli, lecz jest zbyt nieobliczalny po ostatnich przeżyciach, a na dodatek wszystko zaczęło się komplikować coraz bardziej tak bardzo, że mogłoby się wydawać, iż bardziej się nie da... Jak potoczy się ta opowieść dalej? Więcej nie zdradzę, ale postaram się Was zachęcić byście sami chcieli dowiedzieć się, co wydarzy się dalej.
Czasami odnoszę wrażenie, że jeśli chodzi o powieści fantastyczne to niektóre ciągle powtarzają te same schematy i niekiedy trudno znaleźć coś nowego, oryginalnego oraz przyciągającego uwagę, gdyż opisy gdyby tylko usunąć nazwy, a także imiona, brzmią prawie tak samo. Dlatego lubię trafiać na książki, które faktycznie wnoszą jakichś powiew świeżości w literaturze fantasy. Jedną z takich powieści jest ,,Strażnik Pieczęci", który wychodzi poza wszelkie schematy i typowość przygód bohaterów.
Pierwszym co mnie urzekło był niesamowity, zimowy klimat unoszący się przez całą powieść. Bywało cieplej, gdy Patryk wraz ze swoim przyjacielem - Majelem odnajdowali ludzi, którzy im pomagali i ich wspierali. Zimniej bywało w momentach trudnych dla psychiki Patryka/Kaja oraz gdy pojawiała się ona. Bogini Zimy. Obdarzając Strażnika trzema pocałunkami. Każdy z nich jest kluczowy, ponieważ ma zmieniać Kaja. Mają odbierać mu powoli szczęście i radość z życia, a ostatni zniszczyć. Zniszczyć jego i jego tożsamość. Zmusić by wybrał króla lub królową, skazując się na śmierć, by pozostać lodową figurką cieszącą jej oczy. Lecz czy tak będzie? Czy Kaj odnajdzie swoją Gerdę?
Ukazanie magii Strażnika jest niesamowicie przedstawione, a wyobrażając sobie ją jest jeszcze barwniejsza i piękniejsza, choć równie niebezpieczna niczym najpotężniejsza broń. Piękna, lecz niosąca także zepsucie.
Świat przedstawiony został świetnie ukazany! Zimowy, barwny, magiczny, a przede wszystkim realny i tak ludzki. Autorka nie koloryzuje go, bo ukazuje takim, jakim jest naprawdę. Brutalny, pełen nienawiści, braku akceptacji inności, lecz także pełen miłości, przyjaźni i nieoczekiwanego wsparcia. Zło i dobro w całej okazałości. Podobała mi się ta równowaga, a sceny gdy Kaj odnajdował wsparcie, dzięki nowo poznanym osobom, rozgrzewały moje serce w jakże chłodne zimowe dni. To cudowne widzieć, że mimo tak potwornych osób, są ludzie dobrzy i empatyczni liczący się z uczuciami innych. To było takie kojące.
Tym, co lubię w książkach Magdaleny Kułagi, jest to, iż jej bohaterowie zawsze przeżywają inne, oryginalne, niczym wyjęte z baśni, przygody, które zawsze zaskakują i to pozytywnie. W to co wplątała Patryka i Majela było szalone, ale i oryginalne, nigdzie niepowtarzane, więc naprawdę można się zaskoczyć przebiegiem tej historii. Motyw Królowej Śniegu bardzo mi się spodobał i wszelkie nawiązania do tej baśni, które nadawały jeszcze większej unikatowości snutej opowieści.
Jeśli chodzi o kreacje bohaterów to jest realistyczna, czyli taka jaka powinna być. Podobało mi się, że Kaj oraz Majel zostali ukazani prawdziwie nie zamazując ich przeszłości, uprzedzeń i próby przystosowania się do nowej rzeczywistości, którą z pewnością ciężko było im zaakceptować. Z postaci najbardziej polubiłam Majela i jego poczucie humoru. Myślę, iż zdobędzie całkiem spore grono fanów. Fajnie Kreatorka przedstawiła postać głównego bohatera - Kaja, jaki jest postacią dość złożoną. Ze względu na przeszłość, tajemnicę i samo zostanie Strażnikiem. Zostaje wystawiony na próbę, dużo cierpi i robi na przekór swoim przekonaniem, bo w niektórych sytuacjach nie ma innego wyjścia. W dodatku jest ,,odmieńcem" i przez ten wątek autorka porusza temat inności, który jest głównym aspektem poruszanym w tej opowieści.
Nigdy nie lubię antagonistów autorki, bo ich nie da się lubić, lecz ich kreacja także jest zniewalająca. Fajne były momenty, kiedy to poza ich okrucieństwem ukazywała się ich inna strona, bardziej ludzka.
Muszę dodać, że w ,,Strażniku Pieczęci" pojawiają się także bohaterowie z Trylogii Uzdrowiciel Magdaleny Kułagi, co absolutnie doceniam i uwielbiam. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak mi ich brakowało. Ze względu na malutkie spoilery (jeśli ich nie lubicie) polecam zacząć przygodę z książkami autorki od Trylogii Uzdrowiciel, by potem przejść do ,,Strażnika". Dzięki temu również lepiej zrozumiecie działanie daru Wiwana.
Relacje pomiędzy postaciami autorka ukazała realistycznie. Może nie wszyscy długo się znali, by nawiązać więzi oraz przyjaźnie, lecz zostało w tej książce pokazane to, że trudne przeżycia czy wspólne cele zbliżają nas do siebie, i to było naprawdę prawdziwe. Przyjaźń Patryka oraz Majela jest niesamowita i uwielbiam momenty z nimi.
Bardzo lubię styl pisania Magdaleny Kułagi, gdyż pisze w sposób lekki i przyjemny, przy tym tworząc przepiękne opisy. Mam mnóstwo zaznaczonych cytatów, więc to samo mówi za siebie. Pięknych i prawdziwych. Takich, które niosą przesłanie.
Reasumując ,,Strażnik Pieczęci" jest fantastyczną jednotomówką Magdaleny Kułagi z bardzo dobrze przedstawionym motywem Królowej Śniegu. Oprócz tego autorka zachwyciła mnie niesamowitą zimową scenerią, a także bohaterami z krwi i kości, których nie da się nie lubić. Najważniejsze jednak jest przesłanie, które pokazuje, iż w trudnej sytuacji możemy odnaleźć nieoczekiwane wsparcie ze strony, z której nigdy byśmy tego się nie spodziewali oraz udowadnia, że inność nie jest niczym złym, żadną skazą, a darem. Cieszę się, że mogę patronować tak cudownej historii, za co dziękuję autorce. Ode mnie otrzymuje 10/10??
Opinia bierze udział w konkursie