- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.wspomniane klasery. Najpierw zdziwił się niebotycznie, a później znaczki stały się dla niego prawie tak samo ważne jak piłka nożna! Co ciekawe - Julka dała się w to wszystko wciągnąć i można powiedzieć, że od tamtego sprzątania znaczki zbierali już wspólnie. Chociaż oficjalnie klasery znajdowały się oczywiście w pokoju Piotrka. Rozpoczął od dokładnego zapoznania się z kolekcją. Okazało się, że znajdują się w niej cztery prawdziwe perełki, których wartość... no, mniejsza z tym. Ale dla filatelistów były wyjątkowo wyjątkowe! Pierwszy z nich został wydrukowany w roku tysiąc dziewięćset czterdziestym pierwszym. Miał zielonkawy odcień i przedstawiał profil Adolfa Hitlera. Wyprodukowano go w Chile. Podobno pochodził z bardzo unikatowej emisji. Na drugim przedstawiono samolot dwupłatowy. Drukarze z Gwadelupy w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym piątym musieli źle ustawić matryce, które odbijały przód znaczka, wskutek czego nominał z ceną został na nim umieszczony jako jego lustrzane odbicie. Trzecia perełka pochodziła z Liechtensteinu. Przedstawiała popiersie jednego z tamtejszych władców. Gdy Piotrek zajrzał do internetu, okazało się, że w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym czwartym wydano tylko dwadzieścia pięć tych znaczków! Czujecie?! Tylko ćwierć setki znaczków z jakimś księciem istniało na całym świecie! A może i mniej, bo nie można było wykluczyć, że niektóre z nich dokumentnie się zniszczyły. W końcu czwarty znaczek pochodził z Syrii. Nie był specjalnie stary ani wyjątkowo kolorowy. Miał piaskowy odcień i przedstawiał egipskiego faraona z charakterystycznymi atrybutami w rękach. W Polsce tylko dwie osoby miały ten unikat. Piotrek i jakiś facet z Koszalina. Poznali się internetowo. Dwukrotnie wymienili się mejlami, żeby potwierdzić fakt posiadania akurat TEGO faraona. O pomyłce nie mogło być mowy. Mężczyzna miał prawie pięćdziesiąt lat i od dziecka kolekcjonował znaczki. Przez pewien czas był nawet jakimś konsultantem Polskiego Związku Filatelistów, więc znał się na rzeczy i zadeklarował, że gdyby Piotrek miał jakieś problemy, to chętnie służy pomocą. Piotrek szczycił się swoją kolekcją, a cztery wyjątkowe okazy traktował jak święte relikwie. Niektórzy jego koledzy pukali się w czoło i uważali go za dziwaka, ale on się tym w ogóle nie przejmował. Uważał, że zwykły znaczek pocztowy może być po piękny. I chyba miał rację, bo niektóre wyglądały jak małe dzieła sztuki. Nietrudno się domyślić, że większość kieszonkowego przeznaczał na zakup wypatrzonych gdzieś w sieci znaczków. Tylko raz zdarzyło się, że został prawie oszukany. Przymierzał się do zakupu wyjątkowej serii z wizerunkami disneyowskich postaci (były tam i Kaczor Donald, i Myszka Miki, i Goofy, i pies Pluto, i inni), ale zrządzeniem losu dzień wcześniej wybrał się z rodzicami do Krakowa. A tam w jednym z antykwariatów wypatrzył identyczną serię za jedną czwartą ceny. Od tego momentu starał się zawsze skrupulatnie sprawdzać internetowe ceny i - jeżeli było to możliwe - porównywać je z cenami w antykwariatach lub sklepach filatelistycznych. Niestety, w okolicy niezbyt dużo było placówek tego typu. Ostatnią deską ratunku był ten facet z Koszalina, ale Piotrek trochę krępował się pisać do nieznajomego gościa. Był nawet moment, że chłopak głęboko zastanawiał się, czy to ma w ogóle sens, ale wtedy trafił na galeryjkę pana Stasiaka. A w niej - stare znaczki pocztowe, które właściciel zwoził z różnych zakątków kraju. Odtąd odwiedzał sklep na Kościuszki przynajmniej ze dwa razy w miesiącu. Oglądał, spisywał na kartce interesujące go dane, a potem sprawdzał w internecie, ile może taki znaczek kosztować. Udało mu się trafić u pana Stasiaka na dwa wyjątkowe okazy - obydwa pochodziły z Chin. Kupił je za dość dobrą cenę - wytargował się niczym rasowy handlarz. Najpierw pan Franek chciał za jeden z nich dwieście złotych, a ostatecznie sprzedał oba za dziewięćdziesiąt. Piotrek mógł więc mówić o wyjątkowym szczęściu zaradności. Nie inaczej zapatrywał się na sprawę Argentiny. Bo jak można się domyślić, Argentina była unikatowym znaczkiem pocztowym, wydanym w Buenos Aires. Wydrukowano ją z okazji pięćdziesięciolecia tragedii ,,Titanica", a więc w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym drugim, w nakładzie zaledwie pięciuset egzemplarzy. Ale nie to było najistotniejsze. Na sto ostatnich sztuk zabrakło niebieskiej farby drukarskiej. To fatalne niedopatrzenie spowodowało zwolnienie z pracy partacza, który nie dopilnował swoich obowiązków. Ale setka wybrakowanych znaczków stała się później cenniejsza od tych, na których niebo miało kolor faktycznie niebieski. Filateliści poszukiwali felernej Argentiny. Piotrek wypatrzył ją w galeryjce staroci pana Stasiaka. Sk
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | dla dzieci i młodzieży, literatura dziecięca, literatura przygodowa |
Wydawnictwo: | Tandem |
Wydawnictwo - adres: | ksiegarnie@storybox.pl , http://www.storybox.pl , 05-500 , Redutowa 27 , Piaseczno , PL |
Rok publikacji: | 2021 |
Liczba stron: | 176 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.