- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.z filmowymi partnerami, rozmowy z dziennikarzami, miary kostiumów i próby charakteryzacji. Natomiast wolne, wczesne ranki poświęciłam zajęciom sportowym. Dla potrzeb roli musiałam nauczyć się fechtunku i jazdy konnej. Skąd znajdowałam tyle zapału i wytrwałości, żeby temu wszystkiemu podołać, do dziś nie wiem. Nie zrażało mnie ani zmęczenie, ani obolałe mięśnie, ani siniaki na całym ciele. Chciałam jeździć konno tak wspaniale i odważnie jak Daniel Olbrychski. Brak uczucia lęku wmówiłam nie tylko sobie, lecz również koniom, na których jeździłam. Uwierzyły w moją pewność siebie i nie zrzucały mnie zbyt często na ziemię. Zależało mi na tym, żeby w czasie realizacji filmu jak najmniej korzystać z pomocy dublera. Nie byłam w tych ambicjach odosobniona. Taki sam zapał do pracy mieli moi koledzy, na czele z Tadeuszem Łomnickim, który do roli Pana Wołodyjowskiego przygotowywał się w sposób perfekcyjny. W kioskach i na jarmarkach sprzedawano lusterka z moim zdjęciem! Już wtedy, na treningach, zaczęliśmy bacznie się sobie przyglądać. Dopiero niedawno poznaliśmy się, a przecież mieliśmy grać bliskich sobie ludzi. Wypadałoby chociaż trochę polubić się przed rozpoczęciem zdjęć. Sporo gadaliśmy o tym, jak wyobrażamy sobie ważne dla nas sceny, i w ogóle o wszystkim. Byliśmy trochę nieufni wobec siebie, ale gdy rozpoczęły się zdjęcia w atelier w Łodzi, pierwsze lody były już przełamane. Tadeusz obserwował wszystko, co działo się na planie, i często dawał znakomite wskazówki grającym z nim koleżankom i kolegom. Jurek Hoffman pilnie słuchał wszystkich propozycji, ale wybierał tylko te, które pasowały do jego wizji całości. Doskonale wiedział, czego chce, i umiał to wyegzekwować. Najbardziej był zabawny i wzruszający, gdy z zapałem tłumaczył, o co w danej scenie chodzi, i grał za wszystkich. Był Baśką, Zagłobą, Azją i koniem. Pamiętam, że nad sceną oświadczyn Basi panu Michałowi Jurek pracował z nami wiele godzin, nim nakręciliśmy ostateczną jej wersję. Od glicerynowych i własnych łez oczy spuchły mi tak, że prawie nie było ich widać. Dobrze, że następnego dnia nie miałam zdjęć. Jurek był zawsze bardzo szczery. Gdy mu się coś nie podobało, nie silił się na udawanie, tylko mówił prawdę prosto w oczy. Właśnie wtedy, podczas zdjęć w atelier, powiedział mi, że gdyby nie Wala, która co dzień podtykała mu pod nos moje zdjęcie i przekonywała, że tylko ja powinnam grać Basię, nie zaproponowałby mi tej roli. Wydawałam mu się zbyt zimna i zbyt współczesna. Dopiero na próbnych zdjęciach zobaczył we mnie Baśkę taką, jaką sobie wyobrażał. Zimą pojechaliśmy kręcić plenery w Bieszczadach. Ach, cóż to była za cudowna zima! Śnieg, mróz i niebo bez jednej chmurki. Pogoda jak na zamówienie. Krystaliczne powietrze i rozległa przestrzeń nietknięta ludzką stopą. Jazda konna w takim terenie była niebezpieczna, bo nie wiadomo, co kryje się pod śniegiem. Mimo to każdą wolną chwilę poświęcałam treningom. Musiałam przyzwyczaić się do nowego konia - araba, który w filmie miał grać konia Basi Wołodyjowskiej. Czekały mnie trudne plenerowe sceny: porwanie Basi przez Azję, jej ucieczka i powrót do Chreptiowa. W scenach przedzierania się przez las, ucieczki przed wilkami, czołgania w śniegu nieźle podmarzłam w cienkim kostiumie filmowym. Jednak było to nic wobec kąpieli w przeręblu. Już sam widok rzeki skutej lodem, na którym rozlokowała się ekipa ze sprzętem, był niesamowity. Załamanie się lodu pod koniem i kąpiel w lodowej dziurze, pod którą nurt rwał jak oszalały, nie należały do przyjemności. Bałam się, że wciągnie mnie pod lód. Część pracy wykonał za mnie dubler, ale w końcu ja też musiałam podtopić się w lodowatej wodzie. Na nic zdały się gumowe spodnie. Przemarzłam do szpiku kości. W starej nysie służącej za garderobę okryto mnie kocami i staropolskim obyczajem wlano w gardło kielich gorzały. Aż dziw, że się nie rozchorowałam. Nawet nie kichnęłam. Widocznie wysoki poziom adrenaliny, jaki miałam podczas zdjęć, i czyste powietrze gwarantowały zdrowie. Podczas zimowych dokrętek w łódzkim atelier powietrze było nieco gorsze. Śnieg imitowały tony naftaliny rozsypane w dekoracji. Nie można było oddychać. Należało możliwie szybko grać i uciekać. Gdy ogłoszono przerwę obiadową, Tadeusz powiedział, że czuje się jak mól i prosi o barchanowe ciepłe majtki na obiad. Na letnie plenery pojechaliśmy na przeciwległy kraniec Polski, pod Koszalin. Naszą bazą był ośrodek wypoczynkowy przy stadninie koni w Białym Borze. Rzadko zdarza się, żeby przy okazji pracy mieć tak wspaniałe wakacje. Pogoda była piękna, wszystko przebiegało według planu. Odpadły męczące dojazdy zaraz po zdjęciach na spektakle do Warszawy, co było udziałem każdego z nas w czasie pracy w
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, biografie |
Wydawnictwo: | Marginesy |
Rok publikacji: | 2016 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.