I po raz kolejny w naszych skromnych progach gości Robin Sharma. Możecie go kojarzyć z takich tytułów jak Klub 5 rano, czy też Kto zapłacze nad twoim grobem. Są to typowe poradniki, które starają się ukazać nam świat z trochę innej perspektywy, czy też skłonić do drobnych zmian, które w przyszłości zaowocują ogromnymi rezultatami, a przynajmniej tak nas zapewnia autor. Wierzę, że są osoby, które zaczytują się w tego typu tematycznych pozycjach z przyjemnością, jednak również spora część bez wątpienia podchodzi do nich sceptycznie.
Tak jak mogę stwierdzić, Klub 5 rano nie jest dla mnie, bo nie jestem rannym ptaszkiem i przekładam produktywność na nocne godziny, tak Kto zapłacze nad twoim grobem, to 101 lekcji o życiu, choć krótkie i jednocześnie treściwe, skłoniły mnie do przemyśleń, natomiast nie wiem czy do zmian. Co autor chce nam przekazać w tej książce? Miejmy nadzieję, że pachty u sąsiada nie będą jedną z tych ośmiu rzeczy.
A teraz już całkiem na poważnie - przejdźmy do recenzji!
Pozycja podzielona jest na osiem części, a każda z nich zawiera krótkie lekcje dotyczące różnych drobnostek i nawyków, które mogą sprawić, że nasze życie będzie bogatsze o... no właśnie o co?
Opis wskazuje na jakość relacji, samodoskonalenia siebie, innego spojrzenia na świat, doświadczanie życia, otaczanie się przyjaciółmi, docenianie życia itd. itd. Rozdziały są krótkie - idealne dla zabieganych. Spora ich część dotyczy drobnostek, których wprowadzenie nie nastręczy czytelnikowi trudności. Są to ciekawe lekcje i wartościowe, jednak patrząc z perspektywy codziennych wydarzeń i spotykanych ludzi, trudno tak gładko wprowadzać jakieś zmiany w życiu, jeśli:
a). nie chcemy się zmieniać albo podświadomie uważamy, że to bullshit
b). kiedy życie nie sprzyja niektórym działaniom
Weźmy pod lupę jeden z przypadkowych rozdziałów. W tym wypadku jest to strona 252/253. Mamy tutaj o przedłużaniu życia, ćwiczeniach, medytacji, kąpielach i ogólnie dbaniu o siebie, ale tak patrząc na wszystkie wymienione sposoby (których i tak pewnie jest znacznie więcej) i porównując do codzienności moich znajomych, którzy po zajęciach idą do pracy i chcieliby zdążyć coś kupić do jedzenia pomiędzy jednym, a drugim, czy koleżankę, która jako świeża mama myśli jak tu ogarniać wszystko dookoła, żeby było dobrze - nie widzę tych osób podczas medytacji czy pod opieką dietetyka/trenera, bo zwyczajnie nie mają na to czasu. Nie jest to kwestią wyboru na który można sobie czasem pozwolić, tylko codzienność, która nie jest tak niesamowita jak opisy w książkach.
Nie znaczy to, że Tego nie kupisz za pieniądze nie jest dla każdego. Po prostu nie wszystkie rozdziały sprawdzą się u wszystkich.
Druga rzecz - brak bibliografii. Jedna z rzeczy, która podczas procesu edukacji miała znaczenie, to źródła czerpania wiedzy. Robin Sharma kilkukrotnie wspomina tu o badaniach, czy też rzuca zdania informujące bez podawania źródeł jak np. rozdział o cukrze. Bo nawet jeśli dla części osób jest to logiczne, wypadałoby podać odniesienia do konkretnych pozycji naukowych. Bez źródeł tak naprawdę nie wiemy czy jest to rzetelna wiedza naukowa, czy powtarzane przez kogoś frazesy.
Całość czyta się szybko i lekko. To taka pozycja dla zabieganych, bo rozdział zajmuje jakieś trzy minuty. I choć uważam, że lekcje są wartościowe, to jednocześnie nie wiem czy mogłabym ze stuprocentową pewnością polecić ten tytuł tym, którzy poszukują czegoś, co ich zmotywuje. Jedna rzecz to czytanie o pozytywnych zmianach, a druga to ich stosowanie, a mnie mimo wszystko nie zachęciło to do zmian.
A jak jest z Wami?
Opinia bierze udział w konkursie