Tym razem chcę przedstawić Wam losy Johna, jednego z bliźniaków, który na werandzie prowadzonego przez niego rodzinnego pensjonatu znajduje niemowlę z karteczką, iż jest jego. W ciągu jednej chwili życie Johna obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Życie na ranczu przyzwyczaiło go do ciężkiej pracy, jednak opieka nad małym dzieckiem przerosła jego możliwości. Choć każdego dnia starał się być dla małej Maize najlepszym ojcem i zapewniał jej wszystko, czego ta potrzebowała, to wiedział, że potrzebuje pomocy w opiece nad córką, dlatego też zaczął szukać opiekunki, która nauczy go jak radzić sobie z maluchem. Piękna i ekscentryczna dziewczyna, była ostatnią osobą, po której Johny spodziewał się dobrego podejścia do dzieci, jednak Mila Carmichael była nie tylko zaklinaczką dzieci, ale także dziewczyną, która być może podbije serce zdystansowanemu i nieporadnemu mężczyźnie w potrzebie, którego zasady głoszą, iż nie może zbliżyć się do niani swojej córki. No ale... kto nie lubi łamać zasad?
Historia Evana i Emily spodobała mi się ogromnie, jednak losy Johna i Mili wręcz pokochałam. Wiedziałam, że ta seria będzie czymś, przy czym będę mogła się pośmiać, wzruszyć i przyjemnie spędzić czas. Fabuła jest lekka i czyta się ją naprawdę szybko. Pozostała jasna i klarowna, a wszelkie rozpoczęte wątki dotyczące głównych bohaterów zostały dokończone. Wartka akcja wciągnęła mnie na dobre, a bohaterowie skradli moje serce, w szczególności mała Maize. Wszyscy, tak jak i w poprzedniej części, byli prości, skromni i wyjątkowi, co ponownie zachęcało mnie do czytania i nie pozwalało na oderwanie się od lektury.
Na początku, relacja Mili i Johna ogranicza się jedynie do stopnia zawodowego i miało tak pozostać, jednak już po niedługim czasie zaczęły wkradać się uczucia. Autorki zawarły w swoich książkach wiele wartościowych rzeczy, jak na przykład to, że w związku nie można być egoistą i z powodu uczuć, trzymać bliską sobie osobę zamkniętą w metaforycznej klatce, a należy pozwolić jej na spełnianie własnych marzeń i obranie drogi, która tę osobę uszczęśliwi, nawet jeśli nam złamie serce. Po raz kolejny spotykamy się także z obrazem rodziny, na jaką zasługuje każdy z nas, dla której najważniejszymi wartościami są miłość, szacunek, empatia, chęć niesienia pomocy, bezinteresowność i akceptacja. Ich słowne potyczki, chwilami dziecinne dogryzki były jedynie miłą namiastką siły, jaką dysponuje rodzina Bishop. Zakończenie ponownie wzbudziło we mnie niedosyt i chęć poznania historii tym razem drugiego z bliźniaków Jacksona, który z pewnością nieźle narozrabiał. Jeśli jeszcze nie poznaliście tych zabójczo przystojnych ranczerów, to koniecznie musicie nadrobić. Polecam z całego serca.
Opinia bierze udział w konkursie