- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.za rączkę zamka. A potem zarzucił sobie broń na plecy i ruszył. Przemarsz przez barrial zabrał mu około czterdziestu minut. Stamtąd ruszył na wulkaniczny stok i dalej grzbietem na południowy wschód, skąd miał widok na teren, gdzie przepadły antylopy. Powoli zlustrował okolicę przez lornetkę. Wędrował tamtędy duży pies bez ogona, czarny. Moss go obserwował. Pies miał wielki łeb, przycięte uszy i wyraźnie utykał. Zatrzymał się. Zerknął za siebie. Potem ruszył dalej. Moss opuścił lornetkę i patrzył. Powędrował dalej grzbietem, z kciukiem zatkniętym za pasek od sztucera, w kapeluszu nasuniętym na głowę. Koszula na plecach była już mokra od potu. Skały poryte piktogramami może sprzed tysiąca lat. Ci rysownicy byli myśliwymi tak jak on. Nie pozostał po nich żaden inny ślad. Grzbiet kończył się osuwiskiem kamieni, na dół prowadziła wydeptana ścieżka. Wilczomlecz i koci pazur. Usiadł pośród skał, oparł dla równowagi łokcie na kolanach i zbadał okolicę przez lornetkę. Na równinie w odległości mili stały trzy samochody. Opuścił lornetkę i spojrzał w dal. A potem znów popatrzył przez szkła. Jakby ludzie leżący na ziemi. Wbił obcasy między kamienie i wyregulował ostrość. Samochodami były pikapy z dwuosiowym napędem, wielkimi terenowymi oponami, wciągarkami i rzędem świateł na dachach. Ludzie wyglądali na martwych. Opuścił lornetkę. A potem znów ją podniósł do oczu. Wreszcie opuścił ręce i siedział. Nic się nie poruszało. Siedział bardzo długo. Gdy zbliżył się do samochodów, odbezpieczony sztucer trzymał przy biodrze. Stanął. Zlustrował okolicę, potem samochody. Wszystkie były podziurawione pociskami. Niektóre rzędy otworów w karoserii biegły równo jak pod linijkę, zorientował się więc, że strzały pochodziły z broni automatycznej. Prawie wszystkie szyby były strzaskane, opony przebite. Stał w miejscu. Nasłuchiwał. W pierwszym samochodzie siedział martwy mężczyzna osunięty na kierownicę. Dalej w wiotkiej żółtej trawie leżały dwa trupy. Zakrzepła krew na ziemi. Znów stanął i nasłuchiwał. Nic. Bzyczenie much. Obszedł samochód od tyłu. Leżał tam martwy duży pies, podobny do tego, którego widział biegnącego po równinie. Oberwał w bebechy. Jeszcze dalej zobaczył trzeciego trupa, twarzą do ziemi. Moss spojrzał przez szybę na mężczyznę za kierownicą. Był postrzelony w głowę. Wszędzie krew. Podszedł do drugiego samochodu, ale w środku nie było nikogo. Potem do miejsca, w którym leżał trzeci trup. W trawie zobaczył strzelbę. Miała krótką lufę, była wyposażona w rękojeść pistoletową i magazynek bębnowy na dwadzieścia nabojów. Czubkiem buta trącił mężczyznę w nogę i popatrzył na niskie wzgórza dokoła. Trzecim samochodem był ford bronco z podniesionym zawieszeniem i ciemnymi, przydymionymi szybami. Wyciągnął rękę i otworzył drzwi od strony kierowcy. W środku siedział mężczyzna i patrzył na niego. Moss cofnął się gwałtowanie, podnosząc sztucer. Tamten miał zakrwawioną twarz. Poruszył spieczonymi wargami. Agua, cuate[1], powiedział. Agua, por dios[2]. Na jego kolanach leżał pistolet maszynowy Heckler & Koch o krótkiej lufie i z nylonowym paskiem, Moss wyciągnął rękę, wziął go i zrobił krok do tyłu. Agua, powtórzył mężczyzna. Por dios. Nie mam wody. Agua. Zostawił otwarte drzwi, zarzucił sobie pistolet na ramię i się cofnął. Mężczyzna śledził go wzrokiem. Moss obszedł samochód z przodu i otworzył drzwi po drugiej stronie. Szarpnął za dźwignię i pochylił fotel do przodu. Przestrzeń bagażową z tyłu zakrywał brezent w srebrno-metalicznym kolorze. Moss odciągnął płachtę. Ładunek w postaci paczek wielkości cegły, każda zawinięta w folię. Zerkając kątem oka na mężczyznę, wyjął nóż i naciął jedną. Wysypała się strużka brązowego proszku. Poślinił palec, wcisnął go w proszek i powąchał. Potem wytarł palec o dżinsy, zakrył paczki z powrotem, cofnął się i znów zlustrował okolicę. Nic. Odszedł od samochodu, przystanął i spojrzał przez lornetkę na niskie wzgórza. Wulkaniczna grań. Płaski teren na południu. Wyjął chusteczkę, wrócił i wytarł nią do czysta wszystko, czego dotykał. Klamkę w drzwiach i dźwignię fotela, brezent, zafoliowaną paczkę. Obszedł samochód i z drugiej strony też wszystko wytarł. Próbował sobie przypomnieć, czego jeszcze dotykał. Ruszył do pierwszego samochodu, otworzył drzwi przez chusteczkę i zajrzał do środka. Otworzył schowek i zamknął go. Przypatrzył się mężczyźnie za kierownicą. Zostawił drzwi otwarte i obszedł samochód od strony kierowcy. Drzwi podziurawione przez pociski. Szyba. Mały kaliber. Sześć milimetrów. Może śrut czwórka. Taki wzór. Otworzył drzwi i wcisnął guzik uruchamiający szybę, ale zapłon był zgaszony. Zamknął drzwi i stał, wpatru
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, thriller |
Wydawnictwo: | Literackie |
Rok publikacji: | 2014 |
Liczba stron: | 324 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.