- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ał biletu. Był tego świadomy, bo nie skorzystał z dobrodziejstwa kiosku na przystanku. I zapragnął dobrowolnie poddać się karze. - Wysiądźmy tu, niech pani spisze moje dane - chłopak nie chciał jechać na pętlę tramwajową ani na komisariat. Przez moment wydawało się, że blondyna odpuści i zaraz umówią się na wieczór. Nic z tego. Dziewczyna otworzyła notatnik. Steven otworzył oczy. - Co za kretyński sen - wydukał i przewrócił się na bok. W Towerstone nigdy nie było tramwajów. Ani ronda. Po co komu w Ameryce rondo? *** Ron rozejrzał się po ścianach, pochlapanych czerwono-brunatną lepką cieczą. - O - jęknął. Ale nie czuł ani strachu, ani przerażenia, ani choćby niepokoju. Nie czuł w zasadzie nic, no może poza delikatnym rozbawieniem, co - zważywszy na zaistniałe chwilę wcześniej okoliczności - było co najmniej zaskakujące. Czuł się w całości, choć to, co zobaczył w okolicy łóżka, raczej jednolite nie było. Uśmiechnął się czymś. W tradycyjnej, cielesnej postaci byłyby to usta. W kącie pokoju od strony okna zauważył jakiś zarys, ogólnie zgadzający się z zarysem człowieka. Jednak ludzie, o ile dobrze pamiętał, zwykle nie przychodzili w gości z kosą. - JESTEM ŚMIERDŹ - odezwała się postać głosem dochodzącym zewsząd, odbieranym jednocześnie przez wszystkie receptory, o ile w tych warunkach jeszcze istniały. No i ten gł ten głos nie dawał echa. - Ha! To dlatego przed chwilą tak specyficznie pachniało, żeby nie powiedzieć... - NIE MÓW. Nie było to żądanie, ale stwierdzenie. Uprzejme, ale kategoryczne. Bez prawa do polemiki. Przynajmniej jedno dla Rona było oczywiste: śmierć, jako taka, nigdy nie pachniała najlepiej. - NIE NARZUCAM SIĘ? - Nie, skąd. Czytałem sobie. Czy to znaczy, że - TAK. WSZYSCY KIEDYŚ. - Jesteś kobietą? - NIE W TAKIM SENSIE, O JAKIM MYŚLISZ. - Dokąd mnie zabierzesz? - DONIKĄD. - Czy to znaczy, że dalej już nic nie ma? - TO ZALEŻY. - Od czego? - ZA DUŻO PYTAŃ. *** Był środek nocy. W niewielu domach paliło się o tej porze światło. - Jesze kopelkę... bazo W jednym z takich domów Josh niemal wykręcał butelkę po czerwonym Johnnym Walkerze. - - zrezygnował. Żeby szklana butelka zamieniła się w płyn, potrzeba albo znacznie większej siły, albo dużo wyższej temperatury. Wpadł na dużo lepszy pomysł - przeszuka szafki w okolicach kuchennego zlewu. Zważywszy na to, co znajdowało się w większości z nich, było to zajęcie na długie godziny. *** Jasny las i on, idący szeroką ścieżką prowadzącą do plaży. Światło bijące od piasku było silne, ale nie oślepiające. Za nim, nieopodal krańca lasu, zamajaczyły trzy ledwie dostrzegalne cienie. Nie mógł ich zobaczyć, bo jego wzrok przyciągnęła niekończąca się złocista plaża. Usuwające się z pola widzenia drzewa wydały mu się teraz koszmarnie brzydkie i ponure. Ale tylko przez chwilę. Źdźbła wydmowych traw były bladoróżowe, a wystające tu i ówdzie malutkie korzenie robiły się raz fioletowe, raz złote. Nagle kłącza kostrzew zaczęły rosnąć i osiągać rozmiary drzew. Z gracją wiły się jak pnącza na murze, tylko w przyspieszonym tempie. Trzy cienie, w tym jeden znajomy, pojawiły się tuż za chłopakiem. - Poproszę bilety do kontroli - powiedział najjaśniejszy kształt. Steven nie miał tej nocy spokojnych snów. *** Szeryf wziął szybki prysznic i położył się obok śpiącej małżonki. Zerknął jeszcze na bujane łóżeczko ustawione pod najbliższą ścianą. Zrobił to z uśmiechem i westchnieniem. Posiadanie dziecka to z jednej strony spora uciecha, ale z drugiej - poważny deficyt snu. Część małżeństw decyduje się na dziecko, reszta po prostu kupuje budzik. Budzik przynajmniej dzwoni o godzinie, na którą go sobie nastawisz. *** Dzika róża w moro oddała dwa strzały. Jeden po drugim, w krótkich odstępach czasu. Dwa celne strzały w kierunku szczeliny prowadzącej do kurnika. Śrut powbijał się gęsto w tę część ciała kota, która wiadomo, że też przejdzie, jeśli najpierw zmieści się głowa. - He, he. Mam fię, piepfony fierfiuchu. *** Teraz śniło mu się, że leci. Pod sobą miał migoczące w blasku zachodzącego słońca morskie fale. Po prawej przybrały formę olbrzymich bałwanów. Rozbijały się o wysokie na kilkaset stóp klify i opadały na kamieniste wybrzeże w postaci drobniutkich kropelek, przywodzących na myśl poranną rosę. Zanim opadły, przekształcały się w kryształki, mikroskopijne diamenciki. Przechodzące przez nie światło utworzyło na skałach wyraźną i doskonałą tęczę. Przez moment wydawało się, że tak już zostanie, ale tęcza uniosła się nagle i zaczęła powiększać. Przefrunęła nad głową Stevena z rykiem podobnym do dźwięku samolotu odrzutowego i opadła z wolna w morską toń. Woda zrobiła się tęczowa. Znad horyzontu nad
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, kryminał |
Wydawnictwo: | E-bookowo |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 07.01.2013 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.