- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.dokończę dzisiaj. -- Co dokończysz? -- Koszyk. -- Babciu, proszę. Zrobię ci herbatę, z cytryną i miodem. Taką, jaką lubisz. -- Nie, nie, bardzo pani jest uprzejma, ale Nie mam czasu. Muszę już iść. Muszę iść. Tata na mnie czeka. Bardzo pani uprzejma. Dziękuję. Dziękuję. Ta obsesja powtarzania wszystkiego po dwa razy doprowadzała mnie do szału. Nie, nie. Dziękuję, dziękuję. Bardzo pani uprzejma, bardzo pani uprzejma. Jakby potrzebowała dwóch bliźniaczych słów albo zdań, żeby utrzymać równowagę, tak jak potrzebuje się do tego dwóch nóg. -- Masz już moją sukienkę? Ostry ton przywrócił mnie do rzeczywistości. Nagle odwróciła się i spojrzała mi prosto w oczy, jednym z tych spojrzeń, które przewiercają nas na wylot i przybijają szpikulcem do przeciwległej ściany. Nie dawała za wygraną. Zawsze taka była, nawet kiedy była jeszcze sobą. -- Co? Nie umiesz mówić? Zapomniałaś? -- Przyniosę. -- Poddałam się. -- Zaraz przyniosę. Ale to jej nie uspokoiło. Ciągle była wkurzona. Bardzo. Przebierała palcami po kołdrze, jej palce poruszały się sprawnie i szybko. -- To co tak stoisz? Dlaczego nie idziesz? -- Idę. -- Ruszaj się. Szybciej. Hans na mnie czeka. -- Kto? Jaki Hans? -- Traciłam grunt pod nogami. -- To nie twoja sprawa. -- Proszę! -- Głęboki wdech. Wydech. Wdech. Wydech. -- Komm! Komm! Schnell! Schnell! Miałam dość. Czułam, że jeszcze chwila, a pęknę jak dojrzały owoc i wyleje się ze mnie lepki sok, maź, której nie będzie można zmyć. Musiałam wyjść. Schnell! Schnell! Przyzwyczailiśmy się już do niemieckich słów. Pielęgniarki też. Paląc papierosa na korytarzu, nie mogłam przestać myśleć o tej sukience. Nigdy o nic się tak nie upominała, nie z takim uporem. Co to za sukienka? Musiała być dla niej szczególnie ważna. Czerwona sukienka? W białe grochy? Pewnie taka staroświecka, lekko rozkloszowana, może z białym kołnierzykiem? I nagle przypomniałam sobie jedno ze starych zdjęć, które kiedyś, ścieląc łóżko babci, znalazłam pod poduszką. Mała dziewczynka stoi w sadzie, wśród karłowatych drzew. Ma na sobie sukienkę. Szarą, bo na starych zdjęciach wszystko jest szare. Kontrast białego z czarnym zatarł się z czasem, więc może grochy wypłowiały i spadły z fałd sukienki jak jesienne liście z drzew. Dziewczynka ma staranie uczesane włosy, w mały koczek wpięta jest nieproporcjonalnie wielka kokarda. Dookoła niej sześciu starszych chłopców. Wszyscy są rozbrykani. Nie zazdroszczę fotografowi, który ustawiał ich do zdjęcia. Jeden z chłopaków robi coś za plecami dziewczynki. Dziewczynka odwraca się. Wtedy zniecierpliwiony fotograf nacisnął migawkę. Może miał już dość ustawiania i strofowania niesfornej gromadki. Może w kolejce czekali inni, tak samo ubrani w niedzielnie wyprasowane i wykrochmalone ubrania, uczesani na brylantynę, w wyglancowanych butach. Dziewczynka uchwycona jest w półobrocie. Śmieje się. Wygląda na szczęśliwą. Królewna wśród sześciu królewiczów. Królewicze wydają się czuć bardzo dobrze w jej towarzystwie. Są beztroscy, gotowi do żartów, pełni pomysłów. Ci radośni chłopcy to bracia babci. Sześciu młodych byczków. Wszyscy zaginęli na wojnie. Po żadnym nie został nawet ślad. Czy walczyli w polskiej, czy w niemieckiej armii? Czy zginęli za polską czy za niemiecką ojczyznę? Babcia nigdy o tym nie mówiła. Jej wspomnienia o braciach ograniczały się do czasu ich wspólnego dzieciństwa. Potem jakby zgasło światło. Ciemność. Drzwi zostały zamknięte. Nie wiadomo nawet gdzie są pochowani. Nie wiadomo gdzie zapalić za nich świeczki. W ogóle nie wiedziałam zbyt wiele. Schmiedel to z pewnością nie jest żadne arystokratyczne nazwisko. Raczej jak Kowalski w Polsce czy Smith na Wyspach. Tylko tyle, że Familie Schmiedel przyjechała do Polski na początku XX wieku. Skąd? Nie mam pojęcia. Skoro zdecydowali się na taki krok, to pewnie z jakiejś niemieckiej pipidówki, skądś, gdzie się nie przelewało. Rodzice i sześciu małych synów. Łódź musiała być dla nich tętniącą życiem metropolią. Przemysł włókienniczy kwitł w najlepsze. Niemiecka ludność stanowiła mniej więcej jedną trzecią mieszkańców miasta. Wiele fabryk i zakładów przemysłowych znajdowało się w niemieckich rękach. Niemiecki był słyszany na ulicy na równi z polskim. Niemcy mieli swoje kościoły, swój cmentarz, swoje sklepy, restauracje. Herr Schmiedel nie był przedsiębiorcą, nie miał kapitału do zainwestowania. Było jednak coś, w czym osiągnął mistrzostwo. Wyplatane przez niego koszyki były prawdziwymi dziełami sztuki. Prawdopodobnie rodzina nie miała dość pieniędzy na osiedlenie się w samej Łodzi. Wiadomo, w mieście życie jest droższe, wymagania wy
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, opowiadania |
Wydawnictwo: | Seqoja |
Rok publikacji: | 2021 |
Liczba stron: | 171 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.