- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.nazbyt przytulnym miejscem. Ta jednak bezpodstawna złość szybko mi przeszła, bowiem sprowokowany strzałem skupiłem swoją uwagę na oknie. Musiałem to zrobić, nie chcąc, by kolejny strzał zburzył chronologiczny porządek mego kalendarza. Ponadto ponaglało mnie donośne nawoływanie z dołu. Dobrze znałem ten gł - Co za natręt! - warknąłem. - Ciągle chce być ode mnie lepszy. Piliśmy wczoraj razem, łeb w łeb do oporu, więc nie dziwota, że i jego kac postawił wcześnie na nogi. Tylko czemu zawsze wcześniej niż mnie?... Czemu to on zawsze pierwszy rankiem mnie budzi, a nie ja jego?... Cholera wie. Włożyłem kapelusz i zarzuciłem na biodra pas z kaburą. Zapiąłem go i ostrożnie wychyliłem się przez okno, uważając, by nie zahaczyć rondem o sterczące z futryny ostre kawałki szkła. Na dole, zadzierając głowę, stał i gapił się na mnie, jak wół na malowane wrota, mój stary, dobry Ringo. Gdy mnie zobaczył, z pretensją zawołał: - No, co z tobą, Joe, do cholery?!... Czekam i - Czy ktoś cię zapraszał?... Czego?... Pali się? - rzuciłem podobnym tonem. - Ugryzło cię co?... Pluskwy masz? - odciął się. - Mam, co Czego chcesz? - zapytałem. - Powiedziałem, że czegoś chcę?... Ej, chłopie, zejdziesz sam, czy mam poczekać, aż cię zniosą? - Odwal się, mądralo! - skwitowałem, machnąwszy na odczepnego ręką. Odstąpiłem od okna i podszedłem do umywalki. Nie zdejmując kapelusza, resztką wody, jaka była w misce, ochlapałem kark, uszy i oczy i rozejrzałem się za ręcznikiem. Jeśli nawet gdzieś był, to poza zasięgiem wzroku. Kawałkiem czerstwej skórki chleba przeczyściłem zęby, żeby toalecie porannej stało się zadość i pstryknięciem paznokcia odtrąciłem z mydelniczki rozmokłego peta. - Że też człowiek może się sztachać takim świń - pomyślałem ze wstrętem, zarzekając się, że już więcej nie wezmę czegoś takiego do gę Myślałby kto!... Który to już raz?... I co tu się okłamywać?... Nie miałem złudzeń, co do tego, że w tym postanowieniu wytrwam, jak przystało na mężczyznę. Zadarłem głowę, wbijając wzrok w powałę. Na szczęście na tyle już mi się wyostrzył, że to i owo widziałem całkiem nieź Trzy stopy nad moją głową drewniany sufit tej ciasnej klitki naszpikowany był, niby keks ołowiem. Odszukałem najświeższą bliznę w desce, w której utkwiła wystrzelona przed chwilą z dołu kula i policzyłem pozostałe dziury w suficie. Bynajmniej nie wydrążone przez korniki. Była w kolejności pią - No to mamy dziś piątek - stwierdziłem, nie mając co do tego żadnych wątpliwości. Dla kogoś innego z pewnością nie byłoby to takie oczywiste, ale dla mnie tak. Wszystko było jasne. Wiedziałem, kto strzelał, dlaczego i od kiedy należy zacząć odliczanie. Tym dniem był poniedziałek, odfajkowany na moim osobliwym kalendarzu na suficie jedną z pięciu, co nieco już pociemniałą blizną. Resztę dziur, tych wcześniej wydrążonych pociskami, zakrywały gazety, które w ramach codziennych porządków przyczepiała do sufitu pinezkami Mama Herod, właścicielka tego ula, nazywana tak chyba tylko z czystej przekory, jako że była to nad wyraz poczciwa i miła sercu kobieta. Kto mógłby ją lepiej znać niż ja? Ze trzy lata już u niej pomieszkiwałem. Wprawdzie uważała ona, że ten dziwaczny zwyczaj budzenia mnie co rano strzałem z rewolweru przez tego, jak go nazywała ,,huncwota na krzywych nogach", jest nadzwyczaj naganny i głupi. Bo do czego to podobne, żeby dorosły facet zachowywał się jak smarkacz strzelający z procy do gołębi. Wciąż utyskiwała na przeciągi z powodu powybijanych szyb i na zryty kulami strop, który co tydzień w sobotę musi zaklejać gazetami. Oczywiście ja byłem zupełnie odmiennego zdania. Dzięki bowiem temu niezwykle oryginalnemu kalendarzowi, jeśli się tylko uważnie liczyło dziury w deskach sufitu, nie tylko że wiedziałem, jaki jest dzień tygodnia, to jeszcze w dodatku, leżąc na wznak, mogłem sobie poczytać, o czym piszą w gazetach. Wiadomości nie były wprawdzie najświeższe, bo zwykle sprzed co najmniej tygodnia, a same gazety poplamione i wymięte, gdyż Mama Herod przynosiła w nich z saloonu kości dla psa, ale jak na moje potrzeby było to wystarczające. Choć z opóźnieniem, zawsze miałem rozeznanie, co się na świecie dzieje. Kiedyś tylko, otwierając zaspane oczy, srodze się wystraszyłem, gdy z sufitu wytrzeszczył na mnie gały jakiś ponury drab, za którego dawano wysoką nagrodę w zamian za pojmanie go żywym lub martwym. Tym bardziej, że uderzająco podobny był mnie. Całkowitej pewności nie miałem, ale chyba to jednak nie o mnie chodziło. Nie wierzyłem, że mógłbym być aż tak drogi. Bo w przeciwnym razie należałoby tylko żałować, że nie da się zainkasować nagrody za samego siebie. Brak szyby w oknie, czasem i mnie doskwierał, szczególnie wtedy, kiedy z
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Diversitas |
Rok publikacji: | 2020 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.