Chyba każdy czytelnik lubi, gdy wielotomowa powieść jest zaplanowana. Gdy autor od początku zakłada, że bohater będzie dorastał wraz z kolejnymi częściami. To sprawia, że powieść czyta się sama, chociaż wydaje się nie mieć końca. Tak również jest w tym przypadku. Autor ma wyjątkowo dobrą rękę do łączenia wartkiej fabuły, wyrazistych postaci, przemyślanego świata przedstawionego oraz żartu. Jest to swoista mieszanka wybuchowa, która powoduje, że wszystkie inne książki wypadają z czytelniczych rąk, gdy tylko ujrzy kolejnego Viriona. Nie należy zapominać o sarkazmie, który otrzymamy w absolutnym gratisie. I o rzucanych mimochodem uwagach, które tak zadziwiająco są uniwersalne i prasują również do naszej rzeczywistości. Jednym słowem literacka uczta. I nie przeszkadza, iż trup ściele się gęsto, a krew leje strumieniami. Przecież to o rycerzach ma być książka. To czego się spodziewać? Że wyszywać będą? Albo na drutach sweterki robić? Virion w dalszym ciągu wije się jak piskorz, aby obronną ręką wyjść z sytuacji zagrażających jego życiu, a także życiu jego towarzyszy. Do czego to doprowadzi? Poczytajcie. Na pewno nie będziecie znudzeni.
Opinia bierze udział w konkursie