- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.oki i siwy, miota się i klnie. Wzdłuż rynsztoka biegnie policjant z podpinką na spoconej twarzy i pałką w łapie. Adiutanci krzyczą: -- Flagi! Flagi! Rzeczywiście! Zaprzeczyć nie można: wiszą odwrotnie! -- Dawaj nazad! -- Jezdni naciskają konie łydkami, szturchają ostrogami, poklepują podręczne batami. -- Zawracamy. W mieście ,,ludność" przewiesza fl agi. Aby białe było, gdzie białe być powinno, czerwone, gdzie Na łąkach oczyściliśmy raz jeszcze buty, uprząż i konie. Przetarto szare od kurzu lufy. Znów zagrzmiał bęben. W takt tego samego marsza weszliśmy ponownie do miasteczka. Przedefilowaliśmy przed chudym nauczycielem i gromadką dzieci krzyczących piskliwie: -- Niech żyje! Przed generałem i orkiestrą, która grała tak dobrze, że konie przysiadały na zadach, przed sprzedawczyniami wymyślnie poskręcanych ,,bajgiełe" i przed spokojnymi kupcami, którzy patrząc na przechodzące wojsko mówili: -- Taka armata Jest na co patrzeć. Najlepsze suwalskie kozaki jadą... Za miasteczkiem, gdy wojsko oddawało ,,mobowe" mundury z powrotem na wozy, zebrał nas, oficerów, na odprawę generał. -- Manewry się udały! Wielodniowe ćwiczenia wykazały, że broń pancerna nie ma czego szukać na naszym terenie. Natomiast na odcinku tajemnicy wojskowej dopuszczono się karygodnego niedbalstwa! Słyszeliście, jak w tłumie wołano: Suwalskie kozaki? Aa? Ze skruchą opuściliśmy pełne winy głowy. 1949 r. Kowal Dostępny fragment Przybyłem na miejsce w czwartek przed południem. Koszary były już puste. Bramy pilnował policjant. Wokół budynków leżały kupy śmieci, papierów i słomy. W gmachu dowództwa tylko jeden pokój przypominał o dawnym wojskowym porządku. ,,Oficer mob." szybko wyprawił mnie w dalszą drogę, doradzając skorzystać z odjeżdżających właśnie taborowych wozów. Pułk formował się poza miastem. Podróż dobrze dała mi się we znaki: dzień był skwarny, szosa wyboista, woźnica rozmowny jak pień. Na domiar złego zaraz za miastem konie przeszły w kłus. Roztrzęsły się i rozbrzęczały Kurz otulił kolumnę wiozącą ekwipunek dla kwaterujących po wioskach oddziałów. Próbowałem zagadywać żołnierza, lecz woźnica zbywał pytania wojskowym ,,tak jest" albo cywilnym spod serca westchnieniem. Gadając mało, to stępem, to kłusem, jechaliśmy ku lasom widocznym w oddali. Wysadzana drzewami szosa łagodną falą biegła przez wzniesienia. Potem kolumna skręciła na trakt i ucichł turkot. Wkrótce ukazały się chaty rozrzucone szeroko w cieniu starodrzewu. Po kwadransie byliśmy już we wsi. Lanca z zielono-czarnym proporczykiem znaczyła kwaterę dowództwa. Zsiadłem z wozu, tabor potoczył się dalej. Dowódcę baterii zastałem w obszernej izbie, pełnej tytoniowego dymu, zapachu piwa i ostrej woni, jaką wydziela przepocone sukno. Gdy wszedłem, kapitan podpisywał papiery. Przy tym samym stole ogniomistrz-szef ślęczał nad kancelaryjną księgą. Zachodzące słońce kładło jaskrawe smugi na twarzach i sprzętach. -- A -- powiedział kapitan odkładając pióro -- nareszcie jesteś. Siadaj. Nie ma krzesła? To stój. Szef musi pisać, miejsca nie ustąpi. O, tam na skrzyni siadaj, tylko nie popuszczaj, bo w niej tajne akta. Albo Mnie szlag lada chwila trafi , będzie zydel wolny. My tu już od rana. Alarm był czwarta trzydzieści. -- Wyjechałem z Warszawy pierwszym pociągiem, ale zanim tutaj dowlokłem się -- zacząłem dotknięty wymówką. Kapitan nie słuchał. Dłonią trzasnął w papiery i krzyknął: -- Widziałeś kiedy coś takiego w życiu? Papier na papierze! Papierowe góry! Czy ja urzędnik, a szef gryzipiórko? Diabeł opętał cywiló Tobie pewno też wojna w głowie? A ja wojować nie mam chęci! No, ale gadaj mi szybko, co w Warszawie? Mówią, będzie? Kapitan wstał, podszedł blisko i zniżonym głosem powtórzył pytanie. Usłyszawszy odpowiedź zmarkotniał i do spodni sięgnął po papierośnicę. Otworzył -- pusta, więc na mnie spojrzał wymownie. Szef także przybliżył się z ręką. Podałem papierosy, kapitan zapaliwszy przeszedł się po izbie. -- Mówią, mówią... -- mruczał -- a ja wam mówię, że tak bę dzie, jak już było w marcu. Staniemy nad granicą, może wystrzelimy raz albo dwa razy i spokojnie wrócimy do siebie. Pamiętasz Wielkanoc w Suwałkach? Jakeśmy salwę dali dywizjonem, Niemiaszkom statki pospadały z półek. Ty gazety czytasz? Bo ja mało, czasu zawsze brak. Służba to nie zabawa w Ale przypominam sobie, co pisali jeszcze nie tak Hitler nie Prusak i prawie katolik, więc papież go lubi. Goering za polskim przepada bigosem i nieraz z naszymi popił za pan brat. Jedno mnie martwi: Hitler nie oficer. Niby kombatant, lecz właściwie cywil. A cywile, nie gniewaj się, każdy wie, że durnie. -- Panu kapitanowi lekko się mówi, że tej, za przeproszeniem, wojny w ogóle nie będzie -- wtrącił szef. -- A ja powiem tyle, ż
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, biografie |
Wydawnictwo: | Zysk I S-Ka |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 04.02.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.