- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ominał obrazy kubistów. Wkrótce zaczęły przeciekać wszystkie dachy. Od tej pory nie rozstawaliśmy się z parasolami nawet kładąc się spać; kalosze i peleryny stały się cząstką naszych osobowości, monotonnym szelestem wypełniając nawet najbardziej oderwane od rzeczywistości myśli. I wtedy właśnie pojawiły się pierwsze ślimaki. Początkowo pełzały jedynie w parkowych alejach, potem wyroiły się na ulice, by w końcu przeniknąć także do mieszkań. Ślimaki były wszędzie: w naczyniach kuchennych i w łazience, znajdowałem je w akordeonie rozciągniętym na stole jak martwe płuco; kiedy budziłem się ze snu, wyciągałem kilka spod poduszki; nawet powieki miałem sklejone ich gęstym śluzem. Ten śluz był wszechobecny. Grubą warstwą pokrywał ulice. Ślimaki wypełzały ze wszystkich zakamarków i wciąż ich przybywało. Nie były to niewinne i łagodne winniczki, lecz żarłoczne, wielkie i czarne pomrowy, o cielskach wzdętych i cuchnących stęchlizną. Rozdeptywane butami przechodniów, miażdżone przez koła samochodów, pełzły szerokimi ławicami przez miasto, parły przed siebie nieustannie popychane niezrozumiałym dla ludzi instynktem. Inwazja ślimaków wywołała nieoczekiwaną reakcję ptaków, zwłaszcza gołębi. Stały się drapieżne i agresywne. Atakowały nie tylko ślimaki, ale wszystko, co się porusza: kołysane wiatrem gałęzie, ludzi, pojazdy. Widziano nawet atak całego stada na walec ugniatający asfalt na jednej z ulic przedmieścia. Deszcze były ciepłe i gęste jak budyń, przynosiły zapach dalekich stepów i puszcz, budziły tęsknotę do nieznanych, egzotycznych krain. Ogromne krople wciąż uderzały w okna, pod nieustającym naporem wody pękały szyby. Już na samym początku gwałtownie wezbrała rzeka; powódź zniosła wszystkie mosty. Prawobrzeżna część miasta została całkowicie odcięta przez wodę, a bulwary leżące poniżej śródmiejskiej skarpy - zalane. Przestała funkcjonować elektrownia i na kilka dni miasto pogrążyło się w ciemnościach. Rada miejska ogłosiła stan klęski, oczekiwaliśmy najgorszego. Na dachach domów poustawiano armatki wodne straży pożarnej, które strumieniami rozpraszały atakujące przechodniów stada gołębi. Okazało się, że niektóre ze ślimaków mają własności elektryczne, zaczęto wykorzystywać je nawet przy produkcji baterii. Były oślizgle i nieporęczne. Deszcze padały niemal bez przerwy i wkrótce woda zalała okoliczną równinę. Magistrat wydał bezwzględny zakaz opuszczania miasta. Na rogatkach ustawiono posterunki, które sprawdzały przepustki. Strefa głębokiej wody zaczynała się już kilka kilometrów za pierwszymi zabudowaniami; na przedmieściach życie praktycznie zamarło. Fabryki produkowały wyłącznie sprzęt pływający, wszystko to chowano w podziemiach ratusza. Dawniej, w oczekiwaniu na wojnę nuklearną, przeznaczono je na schrony; teraz piwnice te wypełniały żagle, wiosła i kajaki. Dworzec kolejowy, z którego nie odjeżdżały już żadne pociągi, zmienił się w trzęsawisko pełne żabiego skrzeku i błota. Przez pierwsze miesiące jeden z kasjerów podtrzymywał ogień płonący pod kotłem parowozu rdzewiejącego na zardzewiałej bocznicy, ale czarne jak węgiel ślimaki wciąż pełzły w rozedrganą paszczę ognia niczym lawa cofająca się do krateru wulkanu, tłumiąc żar własnymi ciałami. Słodki smród spalonego mięsa jeszcze bardzo długo wisiał nad stacją, zanim gwałtowne huragany nie wywlekły tych mdlących miazmatów daleko poza zabudowania. Pomieszczenia biurowe splądrowali złodzieje. Naczelnik stacji umknął już na początku katastrofy zabierając ze sobą kasę i część archiwum; mniej ważne dokumenty zabłocone i mokre walały się po podłogach. Hangary, w których dawniej posapywały lokomotywy stały teraz opustoszałe, zarastał je tatarak i rogoża. Na ulicach działy się rzeczy niebezpieczne. Rybacy wypędzeni przez powódź z odległych przedmieść przenieśli się do centrum miasta. Włóczyli się całymi dniami po ulicach w nieprzemakalnych pelerynach i kapeluszach, których szerokie ronda zasłaniały ogorzałe twarze; ich rozpalone oczy rzucały dookoła złowrogie spojrzenia. Na ulicach policja rozbijała demonstracje, których hasła były zagadkowe i niejasne, a organizatorzy pozostawali w ukryciu. Rybacy w milczeniu obserwowali wszystkie te wydarzenia, a w ich ogarniętych wodną gorączką głowach rodziły się jakieś szatańskie plany. Ratusz codziennie wydawał komunikaty meteorologiczne, ale nikt w nie już nie wierzył. Siedzieliśmy zaplątani w linie izoterm i izobar w płaskiej niecce niżu, a fronty atmosferyczne przesuwały nad naszymi głowami wysokie wieże nimbocumulusów; byliśmy pionkami w jakiejś niezrozumiałej grze rozgrywającej się gdzieś ponad nami. Miesiące poprzedzające maj były jak inna epoka, o której opowiadano legendy. Słońce i błękitne nie
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna |
Wydawnictwo: | Manufaktura Słów |
Rok publikacji: | 2020 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.