Pierwsze pytanie, jakie nasunęło mi się po lekturze było nieuniknione, czy jest jakaś dziedzina wiedzy, na której ten facet, Autor wybaczy mi chyba tę bezpośredniość, się nie zna. Po drugim czy trzecim czytaniu - a trzeba przeczytać tę książkę kilka razy, żeby przyswoić sobie taką ilość wiedzy - znalazłam taki oto passus: "Panienka (...) była ładniutka jak choinkowa bombka. Skojarzyła mu się z bombką z powodu makijażu, który, sądząc z jego grubości, musiała z lenistwa nałożyć sobie od razu na cały tydzień.". Paniom nie trzeba tłumaczyć, dla czego Autor nie zna się na robieniu makijażu, Panowie nie muszą tego wiedzieć. Aha, narrator przyznaje, że zna się tylko na przyrządzaniu tylko jednego dania obiadowego, a chociaż prostego, to musi się bardzo starać, żeby go nie zepsuć. Mam nadzieję, że nie zna się także na damskiej modzie, balecie i gimnastyce artystycznej. Dopiero wtedy mogę uznać, że Autor jest wiarygodny w tym, o czym pisze, bo ktoś, kto zna się na wszystkim nie zna się na niczym.
Poznajemy bowiem takie fakty, zarówno historyczne, jak i współczesne, że nie raz przecierałam oczy ze zdumienia, chociaż przeczytałam już trochę książek o dawnych czasach. Ale Autor nie fantazjuje, powołuje się na dokumenty i cytuje wypowiedzi wielu postaci historycznych, tak że tę część książki można śmiało zaliczyć do literatury faktu. Dlatego zgadzam się w pełni z kolegą o nicku "kraken", który zadał kilka pozornie absurdalnych pytań, ale odpowiedzi na nie stają się w pewnym momencie dla Czytelnika oczywiste. I rzeczywiście, podobnie zaskakujących pytań można zadać sobie wiele i odpowiedzi się tutaj znajdą.
Oprócz rdzenia historycznego istnieje drugi, sensacyjny, rozgrywający się współcześnie w Polsce. I tu występuje głęboki rozdźwięk między jednym i drugim. Pierwszy jest bardzo przygnębiający, uświadamia nam, że istnieją grupa ludzi, która usiłuje zawładnąć całym światem i cofnie się przed żadną zbrodnią, żeby uczynić z nas posłusznych sobie niewolników. Zdradzę tylko jeden, mało zresztą w porównaniu z innymi drastyczny fakt. Czy wiecie Państwo, że w najbogatszym kraju świata, USA, 30% Amerykanów nie ma wskutek działalności tych panów żadnych oszczędności lub jest co gorsza zadłużona? Na razie udaje się tym panom celowo zubożać społeczeństwa, w obrębie naszej cywilizacji, euro-atlantyckiej, ale kolejnymi celami są Rosja i Chiny, dwaj najwięksi ich wrogowie. Nie mogą zdobyć ich militarnie bez obustronnego zniszczenia, dlatego uciekają się do metod, których, jak stwierdza Autor, "nawet sam diabeł by nie wymyślił".
Rdzeń sensacyjny to zupełnie coś odwrotnego w wymowie. Mamy do czynienia z narracją pełną dowcipnych opisów i odzywek, a niektóre rozdziały, o ciętych, złośliwych, choć nie aroganckich dialogach można wystawiać na komediowej scenie teatralnej. Żeby nie być gołosłowną, to proszę znaleźć własną odpowiedź na kwestię, że pieniądze szczęścia nie dają. Jest już ich wiele, ale ta, jaką daje nam Autor jest tak celna i naturalna, że ma się wrażenie, że sami ją wymyśliliśmy. I bardzo wątpię, że Autor powtarza ją po kimś innym, sądząc z wielu innych oryginalnych żarcików i porównań.
Być może ten zabieg Autora jest celowy, bo gdyby i ten rdzeń potraktował tak poważnie jak historyczny, to otrzymalibyśmy coś w rodzaju spotkań z Hannibalem Lecterem, czy równie mroczny spektakl, choć bez kanibalizmu, zombie albo pił łańcuchowych. I tak zresztą musi ten swawolną tonację porzucać stopniowo w drugim tomie, bo niebezpieczeństwo, jakie grozi trójce bohaterów okazuje się coraz większe. Zwłaszcza, od momentu, w którym zaczyna się nimi interesować CIA i inni, nieznani im nawet ludzie.
Dla czytających te słowa, którzy widzieli melodramat "Mayerling" z Omarem Sharifem i Catherine Deneuve mam przykrą wiadomość. W trosce o własne bezpieczeństwo jeden z naszych bohaterów przeprowadza własne śledztwo wypadków, prowadzących do śmierci arcyksięcia Rudolfa II, syna cesarza Franciszka Józefa i kochanki Rudolfa, baronówny Mary Vetsera. Jest to tak naprawdę wiwisekcja ówczesnych wydarzeń, nie oszczędzająca nikogo, ani postaci z tamtych lat, ani autorów tego filmu, zakłamujących rzeczywistość. Realizm w każdym chyba szczególe, jak już wspomniałam jest uderzającą cechą tej książki.
Pewnie dlatego trudno pogodzić się z jej pesymistyczną wymową. Wielokrotnie przyłapałam się na tym,, że niektórych faktów, czy logicznych ich konsekwencji, po prostu nie przyjmuję do wiadomości. A w dodatku dobija fakt, że zostają zamordowane postacie z fabuły sensacyjnej, które absolutnie na śmierć nie zasługiwały, a jedynie trochę przeszkadzały sługusom finansjery. A właśnie im należy się podziw większy niż dla trójki bohaterów, bo to one musiały pokonać własne słabości. W obliczu tych wszystkich wydarzeń historycznych to oczywiście niezauważalna drobnostka, ale ktoś kiedyś zauważył, jeżeli dobrze zapamiętałam tę myśl, że śmierć każdego człowieka to tragedia, ale śmierć miliona to tylko statystyka.
Autor stara się Czytelnika przekonać, że naszej cywilizacji euro-atlantyckiej grozi los demokratycznych Aten, czyli zgnicie od środka, ale nie jest jeszcze za późno, żeby ten proces powstrzymać. Nie odpowiada na pytanie, kto ma to zrobić, wierzy jedynie w instynkt samozachowawczy społeczeństw oparty na właściwościach naszego DNA. Bo to, że ci, którzy chcą naszą cywilizację zniszczyć od wewnątrz i stworzyć własną, na pewno nie ustaną w swoich wysiłkach.
Opinia bierze udział w konkursie