Kamila Majewska to autorka, której twórczości jeszcze nie znałam, ale po lekturze "Wolontariuszki" wiem, że to dopiero początek mojej przygody z jej książkami. Zdecydowanie nie będzie to ostatnia pozycja, po którą sięgnę. Bardzo podobała mi się historia opowiedziana przez autorkę, dotycząca toksycznych relacji, a także jej styl pisania i piękny język.
"Wolontariuszka" to świetna powieść o wyzwalaniu się z toksycznych relacji i poszukiwaniu drogi do własnego szczęścia. Pokazuje, jak relacja głównej bohaterki z toksyczną matką obniżyła jej poczucie własnej wartości i sprawiła, że brakowało jej wiary we własne możliwości
Rozpoczynając lekturę ?Wolontariuszki?, miałam wrażenie, że główna bohaterka Liliana tak bardzo zafiksowała się na wolontariacie w fundacji Cztery Kopyta, iż zapomniała, po co kończyła studia stomatologiczne. Żyje na garnuszku dobrze usytuowanych rodziców, co pozwala jej realizować swoją pasję i całkowicie poświęcać się opiece nad niechcianymi końmi, które udało się uratować spod noża rzeźnika. Nadchodzi jednak dzień, gdy matka żąda od niej poświęcenia się pracy w jej gabinecie i szuka dla niej odpowiedniego kandydata na męża. Lilka stanowczo sprzeciwia się matce, odmawiając zarówno współpracy, jak i zamążpójścia za chłopaka, którego ta jej wybrała. Gwałtowna reakcja matki zaskakuje Lilkę; nie chce jej widzieć, aż zmieni zdanie, a także odcina jej fundusze. Skoro jest taka dorosła, powinna radzić sobie sama; zupełnie nie interesuje jej, jak dziewczyna sobie poradzi. Na ten moment wydawało mi się, że racja leży po stronie matki.
Liliana zastanawia się, czy jednak nie przeprosić matki, ponieważ wie, że przez rodzicielkę przemawia troska. Chciała jednak spróbować czegoś innego, tym bardziej że praca wiązałaby się z opuszczeniem fundacji i koni, a przede wszystkim ukochanej Arii, z którą czuje szczególną więź. Tego nie potrafiła sobie wyobrazić. W tym momencie dziewczyna jawiła mi się jako osoba samolubna i egoistyczna. Pomoc w fundacji była szlachetna, ale nie mogła zapewnić jej utrzymania. Rodzice dotąd łożyli na jej wykształcenie, zapewniali środki do życia i opłacali mieszkanie, więc mieli prawo oczekiwać, że w końcu dorosła i zacznie zachowywać się odpowiedzialnie. Włożyli sporo wysiłku w jej edukację, a teraz, gdy skończyła studia, oświadczyła matce, że nie chce z nią pracować w zawodzie, którego się wyuczyła, chociaż wcześniej żyło jej się wygodnie i nie miała nic przeciwko kierunkowi studiów, który matka jej wybrała. Podobnego zdania jest Wiktoria, jej najbliższa przyjaciółka, także wolontariuszka w fundacji.
Dopiero w miarę rozwoju akcji można dostrzec, że dziewczyna była zdominowana i stłamszona przez narcystyczną matkę, której zawdzięczała swoje kompleksy i brak pewności siebie, zaszczepiane w niej od dziecka. Dorosła Lila nadal nie dostrzegała, że matka cały czas nią manipulowała. Wszystko musiało być tak, jak chciała rodzicielka; w przeciwnym razie karała ją milczeniem i obrażaniem się, zupełnie nie interesując się tym, czego chciała córka. Gdy Lila buntuje się i nie chce z nią pracować, z dnia na dzień bez uprzedzenia pozbawia córkę środków do życia, sądząc, że w ten sposób zmusi ją do posłuszeństwa. Dopiero Marcin uświadamia jej, że niską samoocenę zawdzięcza swojej matce, bo to ona wmówiła córce, że jest do niczego i że sama z niczym sobie nie poradzi. Marcin proponuje dziewczynie, aby udała się do specjalisty.
Mimo początkowego oporu Liliana zaczyna dostrzegać wartość tej znajomości. Po raz pierwszy w czyjejś obecności poczuła się doceniona, a to dzięki Marcinowi, który jej słuchał, nie wyśmiewał się, nie szydził i wykazywał szczere zainteresowanie, w przeciwieństwie do jej matki. Chociaż nadal broniła matki i jej zachowania, czuła, że chłopak może mieć rację co do niej. Gdy zaczęła patrzeć na swoje życie z innej perspektywy i myśleć o zmianie postępowania, otrzymała złośliwy i agresywny SMS od matki, który w jednej chwili zburzył wszystko.
Działalność fundacji i to, co się w niej dzieje, jest jedynie tłem do przedstawienia głębszego problemu, jakim jest toksyczna relacja głównej bohaterki z jej matką. Opisując życie Liliany, autorka ukazuje, jak ta toksyczna relacja wpływa na jej poczucie wartości, przez co dziewczyna nieustannie szuka akceptacji tam, gdzie powinna znaleźć wsparcie. W powieści nie brakuje również wątku romantycznego, który ociepla tę historię. Marcin jest symbolem zdrowej relacji, ale jednocześnie stanowi dla Liliany wyzwanie. Czy dziewczyna uwierzy, że zasługuje na prawdziwą miłość, i czy zdoła uwolnić się od destrukcyjnego wpływu matki, aby żyć na swoich warunkach?
"Wolontariuszka" to wyjątkowo zgrabnie skonstruowana historia, napisana pięknym językiem, którą czyta się jednym tchem i z ogromną przyjemnością.
Opinia bierze udział w konkursie