-
Książki
Książki -
Podręczniki
Podręczniki -
Ebooki
Ebooki -
Audiobooki
Audiobooki -
Gry / Zabawki
Gry / Zabawki -
Drogeria
Drogeria -
Muzyka
Muzyka -
Filmy
Filmy -
Art. pap i szkolne
Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Maria Konopnicka Za kratą Saga Za kratą Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów, z których pochodzi. Copyright (C) 1898, 2021 SAGA Egmont Zdjęcie na okładce: Shutterstock Wszystkie prawa zastrzeżone ISBN: 9788728055885 1. Wydanie w formie e-booka Format: EPUB Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora. Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro. I. Kiedym przed piętnastu laty zwiedzała warszawskie więzienia, gmach przy ulicy Złotej nie był jeszcze wykończony, a oddział karny dla kobiet, mieścił się razem z takimże męzkim oddziałem w tak zwanym ,,Pawiaku," który wszakże aresztanci i aresztantki, z nieznanego mi powodu powszechnie nazywali ,,Serbią." Pawiak, vel Serbia, jest to posępny żółty dom, z wieloma należącemi do niego budynkami opasany murem; front jego wychodzi na ulicę Dzielną, tyły zaś na ulicę Pawią, od której i owa ogólniejsza nazwa jest wziętą. U furty tego gmachu stanęłam poraz pierwszy w dzień jesienny, dżdżysty, w towarzystwie jednej z moich znajomych, która, uzyskawszy odpowiednie pozwolenie władzy, dawniej już zaczęła odwiedzać więźniów, i cieszyła się nieograniczonem ich zaufaniem. Trzy czy cztery schodki do furty wiodące, zaledwie pomieścić mogły kobiety, które się na nich cisnęły z węzełkami, tobołkami, garnuszkami, czekając na tak zwane ,,widzenie." Kumoszki z miasta, łatwiej zaznamiające się z sobą, prowadziły nader ożywiona gawędkę, przerywaną głośnemi wyrzekaniami; baby ze wsi przybyłe, odziane w chustki lub fartuchy na głowę, dumały podparłszy brodę na rękach, wzdychające, zawstydzone Widzenie udziela się urzędów nie raz tylko na tydzień, w niedzielę; wszakże stan zdrowia uwięzionych, lub odległość zamieszkania przybywającej w innym dniu rodziny więźnia, uwzględnia się dość szeroko, i dlatego też niema dnia, żeby schodki owe przez baby obłężonemi nie były. Poza furtą niewielka sień, także najczęściej interesantów czekających pełna; tu w bocznej ścianie znajduje się okienko komunikujące z kancelaryą p. inspektora, i ułatwiające kontrolę przybyłych. Z sieni tej parę stopni prowadzi na długi korytarz, z którego szereg drzwi wiedzie do kancelaryi, do sali widzeń, do niektórych warsztatów, wreszcie do mieszkania inspektora. Wprost wejścia prawie, schody na piętra, z których pierwsze obejmowało podówczas oddział kobiecy. W oddziale było przeszło sto kobiet, mieszczących się w dziewięciu czy dziesięciu tak zwanych ,,kamerach," z których każda ma oddzielne wejście z obiegającego piętro kurytarza. Klucz zgrzytnął kilka razy, dozorca otworzył drzwi wszystkie, a kamery ukazały mi jednostajne swoje wnętrza. Pierwsze wrażenie jest dość niespodziane. Więzienia przywykliśmy uważać jako coś bardzo ponurego i ciemnego; nie zdziwiłabym się też wcale, gdyby ściany były odrapane i brudne, okienka małe i niedające światła, a barłóg ze słomy i dzban wody, dopełniał togo urządzenia. Jasność więc kamer, ich czystość, ich obszar, uderza czemś nieoczekiwanem. Są to w istocie dość duże, prostokątne izby z czysto wybielonemi ścianami i równie czysto utrzymaną podłogą. Dwa zwyczajnej wielkości, dość rzadko zakratowane okna, wychodzą na podwórko więzienne i dają światło bardzo dostateczne; w jednym kącie piec kaflowy, w drugim poskładane jeden na drugim i pokryte siwemi derami sienniki, dokoła ścian ławy, w pośrodku rodzaj warsztatu do wyplatania krzeseł służącego -- oto wszystko. Pomimo wszakże tego schludnego pozoru, a nawet otwieranego ukradkiem lufcika, powietrze jest tak tu, jak i na korytarzach specyalnie, że tak powiem więzienne, ciężkie, duszne, jakby przesiąkło zastarzałemi miazmatami, tak, że się trzeba uczyć niem oddychać, i dopiero z czasem nawyknąć do niego można. Pod ścianami na ławach, przy warsztacie, kilkanaście starszych i młodszych kobiet; dwie czy trzy karmią żółte jak wosk, i obrzmiałe na twarzyczkach dzieci. Siwa gruba spódnica więzienna i takiż kaftan -- na kilku uwięzionych tylko. Reszta odziana w suknie własne, których utrzymanie w całości, lub zastąpienie nowemi, jest, jak się przekonałam z czasem, przedmiotem największych wysiłków aresztantek. Widziałam takie, które miesiącami całemi nie dojadały, odkładając grosze za chleb na jakąś chustkę lub kaftan; widziałam fartuchy wycerowane jak siatka pajęcza, widziałam spódnice, które ujęte igłą w jednem miejscu, rozłaziły się w drugiem, a przecież milsza były właścicielkom swoim od więziennej odzieży, w której grubym wojłoku robactwo zagnieżdża się z niesłychaną łatwością i jest prawie nie do wytępienia. Izba, w której zatrzymałam się podówczas najdłużej, i do której najczęściej zachodziłam potem, w ciągu cotygodniowych, przez rok blizko trwających odwiedzin, zajętą była przez bardzo interesujące typy. Przedewszystkiem królowały tu dwie siostry, Helena i Walerya , które pochodziły z rodziny specyalnie złodziejskiej, czyli z tak zwanej, złodziejskiej szlachty." Walerya chorowita, blada, wysoka, z długim wronim nosem i małemi oczkami, z jakiemś fałszywem i brzydkiem spojrzeniem, była przedmiotem namiętnego przywiązania młodszej Heleny, która, miała w śniadawej twarzy i niebieskich oczach wyraz odwagi, szczerości, determinacyi i jakiejś dziwnej pogody. Obie siostry już niebardzo młode, nie poraz też pierwszy odsiadywały karę swoją w Serbii. Helena była już tu coś z czwartym powrotem, Walerya wpierw jeszcze zapoznała się z więzienną izbą. Tym razem ona to dostała, jak tu mówią wyrok; ale Helena przyznała się do uczestnictwa dobrowolnie, żeby siedzieć z nią razem. Przywiązanie to wszakże nie przeszkadzało im bynajmniej lżyć się ostatniemi wyrazami, a nawet drapać przy każdej sposobności i dopiero wtedy, kiedy je kto rozbroić chciał, obie rzucały się na rozjemcę, stwierdzając tym sposobem swoją siostrzaną miłość. Nie wiem, co się działo zresztą rodziny , ale widywałam tam ich matkę, staruszkę siedmdziesięcioletnią może, która je nawiedzała, błogosławiła, i chlubiła się niemi tak, jakby to były najszlachetniejsze istoty, w najwłaściwszem dla siebie położeniu będące, i przynoszące jej największą pociechę; one też nawzajem odpłacały jej nadzwyczajną czułością i przywiązaniem. Obie siostry używał" pomiędzy koleżankami wielkiego poważania. O Waleryi mawiano z rodzajem naiwnego podziwu, że ,,na wolności miała zawsze dobre zarobki," o Helenie wiedziano, że jest rezolutna, że w potrzebie za cały oddział się zastawi, i nawet samego ,,Wielmożnego" się nie zlęknie. ,,Wielmożnym", tak wprost, bez dodania tytułu lub wyrazu pan, nazywały aresztantki inspektora swego. ,,Wielmożny idzie," ,,Wielmożny kazał," ,,powiem przed Wielmożnym," oto wyrażenie, które mi się z początku zdawało dość dzikiem, ale do którego przywykłam w końcu tak, że mnie razić przestało. Lecz był jeszcze inny powód przewagi sióstr Oto należały one do zastarzałych recydywistek, a sądy, wyroki, pobyty, dozory, więzienia wreszcie, były dla nich niemal normalnemi warunkami życia. Etyka zaś Serbii polegała na tem, że o ile dostające się tam poraz pierwszy klientki lekceważone były i pogardzane niemal, o tyle wytrawne i wielokrotnie karane, używały powagi i szacunku. ,,Frajerki" zamiatały i oczyszczały izbę, szorowały podłogi i nierzadko całowały w rękę ,,panie," które traktowały je protekcjonalnie i z akcentem pewnej wyższości. Zdarzało mi się nawet nieraz słyszeć, jak zirytowany strażnik wołał na jakąś krnąbrną nowicyuszkę: ,,ty frajerko!" okazując jawnie wzgardę swoją, jako władza, dla tych upośledzonych istot.
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura faktu i reportaż |
Wydawnictwo: | SAGA Egmont |
Rok publikacji: | 2021 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.