Szafowanie własnym życiem w imię wyższej idei to ten rodzaj poświęcenia, którego trudno wymagać od innych. Są jednak okoliczności, które w pewnej mierze usprawiedliwiają owe nawoływania do składania ofiar z rzeczy najcenniejszych. Do takich wyjątkowych sytuacji zalicza się wojna obronna - walka o ojczyznę, zwłaszcza gdy napastnik jest zdeterminowany, by w pełni ją unicestwić, a jej mieszkańców, po stosownej selekcji (polegającej na wyeliminowaniu osobników i osobniczek nierokujących szans asymilacji), przemienić w jeszcze jedną podległą nację, wchodzącą w skład ogromnego imperium, to warunek konieczny przetrwania danego narodu. Tyle, że koncepcja patriotyzmu, rozumianego jako gotowość do chwycenia za broń, by chronić własny kraj, to dla wielu współczesnych ludzi, wychowanych w realiach globalnej wioski, jest równie przerażająca, przestarzała, jak i niezrozumiała. Przypomina nam o tym Haśka Szyjan (ur. 1980), ukraińska pisarka, poetka i tłumaczka, autorka powieści "Za plecami".
Główną bohaterką, a zarazem pierwszoosobową narratorką książki jest Marta, 27-letnia headhunterka zatrudniona w jednej z lwowskich firm z branży IT. Całkiem wygodna jak na ukraińskie standardy egzystencja ("Mam wykształcenie wyższe, dobrą pracę" [1]), prowadzona dzięki wysokim zarobkom, zostaje wywrócona do góry nogami, gdy na jej 3-letni związek z partnerem pada cień ukraińsko-rosyjskiego konfliktu, który mimo braku formalnego ogłoszenia, w praktyce wybucha w 2014 roku, kiedy to Krym ogłasza się niepodległą republiką, pragnącą przyłączyć się do Federacji Rosyjskiej, zaś obwód doniecki i ługański podążają tym samym śladem. O ile Krym poddany zostaje niemal bez walki, o tyle na Donbasie wybucha dawno nie widziana w Europie wojna. Chłopak Marty, wbrew oczekiwaniom jej oraz najbliższej rodziny, nie unika poboru i wstępuje do ukraińskiej armii, przygotowując się do wyruszenia na front. Protagonistka nie rozumie podjętej decyzji, zaś przedłużająca się samotność jedynie utwierdza ją w przekonaniu, że ukochany popełnia błąd. Co gorsza, Marta boleśnie uzmysławia sobie, że przywdzianie munduru przez mężczyznę, wiąże się z niebagatelnym wpływem na dotychczasowy żywot związanej z nim kobiety.
"Za plecami" to drobiazgowa autoanaliza, której poddaje się narratorka. Marta na czynniki pierwsze rozkłada swoją relację z partnerem, jak i własny żywot, który naniesiony zostaje na ukraińskie tło. Wynikiem jest rozległa wiwisekcja, która pozwala Haśce Szyjan przyjrzeć się wybranym zagadnieniom orbitujących wokół feminizmu, wojny i jej wpływu na jednostkę oraz krytycznego spojrzenia na ukraińskie państwo oraz społeczeństwo.
Na pierwszym planie dzieło Szyjan to portret współczesnej kobiety, Europejki, świadomej własnej wartości, ale i swoich słabostek czy wad. Marta to osoba, która ciężką pracą osiąga wysoką pozycję, i która ceni sobie płynące z tego korzyści i przywileje. Powołanie chłopaka do wojska to w pewnym sensie zamach na ten budowany latami, ułożony i zaplanowany byt, stąd to, co przez jednych uznawane jest za akt bohaterstwa, w jej oczach jest bardziej fanaberią, formą bezmyślności i podążania za idealistycznymi żądaniami innych. Partner jawi się niczym łaknący przygód Odys, nie liczący się z położeniem małżonki, która skazana zostaje na nieokreślone wyczekiwanie i walkę z hedonistycznymi pokusami: "Czy piszesz wiadomość, bo chcesz, czy pod jakimś niewidzialnym przymusem? Bo wszyscy piszą. Bo tak powinno być. Ta wieczna archetypiczna Penelopa, która przez wieki nie rusza się z miejsca" [2]. Narzucona samotność bardzo destruktywnie wpływa na Martę ("A ja ? spokojnie-obojętna-bezsilna" [3]), w rezultacie czego na utwór w ogromnym stopniu składają się "(...) neurozy i niepokoje (...)" [4], jakie ją trapią.
Ocena postawy Marty jest trudna ? nie sposób pokusić się o jednoznaczny osąd. Z pewnością uzasadniona jest jej złość na partnera, ale można zarzucić jej także egoizm i rozbuchany indywidualizm. Kobieta spogląda na rzeczywistość przede wszystkim przez pryzmat własnych oczekiwań, bez oglądania się na potrzeby innych, jest przy tym bardzo roszczeniowa i dumna. Marta koncentruje się na tym, co sprawia jej przyjemność, nie godzi się na kompromisy, nie jest gotowa do poświęceń. Zadufanie i miłość własna przejawia się także w tym, jak odnosi się do rodaków ? ci, którym nie udaje się osiągnąć tak wysokiego statusu jak jej, są traktowani przez nią z wyższością, z nutą pogardy, z litościwą kpiną ("Nie to, żeby mnie interesowały szczegóły życia i macierzyństwa Lery, ale ta otwartość, słowa powiedziane przez nią raczej do siebie samej przypominały słuchanie strumienia w sąsiedniej kabinie damskiej toalety: słabiej ? mocniej ? przerwa ? mocniej ? z przerwami ? i dźwięk odrywania papieru. A potem woda" [5]).
Tyle, że ta wszechobecna drwina ma swoje źródło, jakim jest rozczarowanie stanem ukraińskiego państwa. Niechęć wobec współplemieńców zdaje się mieć korzenie w niewydolności, kartonowości i umowności administracji państwowej, utrudniającej obywatelom niemal każdy aspekt codziennego życia ? kwintesencją tej słabości jest mentalność nakazująca wręczać łapówki za niemal każdą usługę (określaną mianem przysługi): "Jak wiadomo, dziesięć lub dwadzieścia procent doli to złota zasada ukraińskiego biznesu" [6]; "Mam wrażenie, że sto baksów to jakaś wieczna taryfa za prawo egzystowania w tym kraju. Oddychasz toksycznym powietrzem, płać sto baksów" [7]. Łapówka jawi się jako podstawowa forma kontaktu z urzędnikiem, szczególnie dla starszego pokolenia, które nie potrafi wyobrazić sobie, że mogłoby być inaczej: "Mówi się o tym, że dawno nastał najwyższy czas, by stworzyć w tym kraju Stowarzyszenie Anonimowych Łapowników. Byłaby to wspaniała terapia dla tych, którzy lubią się rozgadać o tym, że korupcja to coś abstrakcyjnego i odległego, nie ma związku z ich codziennymi kompromisami, zgodnymi z prawem zwyczajowym. Organizacja pomagałaby wszystkim, którzy odwołują się do odwiecznego ?no a jak?? i podążają wydeptanym szlakiem, usprawiedliwiając to tradycją ?odwdzięczania się?, u której podstaw są marne płace w budżetówce" [8]. Marta nie godzi się na poświęcenia na rzecz takiego państwa, choć sama niewiele robi, by kraj zmienił się na lepsze: "Słychać za ścianą u sąsiadów w szczekaczce ? takiej, co nigdy ich nie wyłączają ? hymn Ukrainy. Odnotowuję dla samej siebie, że ta melodia nie budzi we mnie podniosłych uczuć, choć powinna" [9]. Jej bunt przejawia się w pozostawieniu problemów na barkach innych i ucieczce.
Wspominając o uciecze, nie sposób raz jeszcze pochylić się nad dolą Penelopy, jaka zostaje przypisana Marcie. Kobieta całkiem interesująco rozważa, jak toksycznie na związek oddziałuje każda dłuższa rozłąka, separacja, rozstanie: "Po co komu ?na odległość?? Jeśli nie ma cię obok, jeśli nie można cię dotknąć, wszystko jest fikcją, symulakrum, nawet nie atrapą" [10]. Pozbawieni wspólnoty doświadczeń, jeszcze do niedawna bliscy sobie ludzie, stają się sobie coraz bardziej obcy, bowiem kształtują ich odmienne bodźce ("Przestrzeń między nami, która skurczyła się do złudzenia, że rozstaliśmy się nie na długo, od razu zapełniają ludzie i wydarzenia, które przydarzyły się nam przez ten czas" [11]). Ta postępująca alienacja rodzi naturalną obawę o trwałość zadzierzgniętej więzi uczuciowej, która staje się coraz bardziej podatna na podmuchy kapryśnej fortuny ("Ale czy to, co odległe, ma prawo istnieć? Czy rozumieją to jednakowo adresat i nadawca?" [12]), jak i podszepty podejrzliwej wyobraźni, coraz częściej bazującej na komunikatach wysyłanych w jedną stronę, będących nierzadko pożywką dla gniewu i rozczarowania, wynikłych z poczucia porzucenia ("Prowadzę z tobą wewnętrzny, nieprzerwany dialog, którego oczywiście nie słyszysz (...)" [13]; "Będę szczera, fakt, że teraz jadasz jakieś prymitywne dania, wątpię, czy pożywne, z rąk ?t-przecinek-Katii?, autentycznie przynosi mi złośliwą satysfakcję [14]").
Kończąc, przyznaję, że "Poza plecami" to bardzo, bardzo wartościowa pozycja, która mimo iż na pierwszych stronach raczej drażni (szczególnie podejście głównej bohaterki, jawiącej się początkowo jako rozpieszczone i rozkapryszone dziecko, niedojrzałe do zawarcia trwałej relacji), to z każdą kolejną kartą staje się wieloznacznym, złożonym i jakże autentycznym wizerunkiem osoby, usiłującej poradzić sobie z narzuconej jej rolą. Haśka Szyjan ciekawie pisze o tym, że nie każdy ma predyspozycje do bycia bohaterem, nie wszyscy czują potrzebę składania najwyższej wartości na ofiarnym ołtarzu, że koncepcja ?narodu? czy ?wspólnoty? jest coraz trudniejsza do zakorzenienia w obliczu postępującej globalizacji. Ponadto autorka znakomicie ukazuje toksyczność wojny, która dotyka nie tylko tych, którzy znajdują się na linii frontu, ale również ich bliskich. Wojna to obumieranie relacji, które jest wynikiem diametralnie innych doświadczeń ? płaszczyzna kontaktu zostaje zniszczona przez ekstremalność zdarzeń, którymi nie sposób się dzielić.
Opinia bierze udział w konkursie