- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.hcą pozostać w cieniu. Dlatego w książce oni również występują pod pseudonimami: Bokser i Dżej Dżej. Zmieniłam też część nazwisk świadków, zwykłych żołnierzy, którzy zupełnie przypadkiem zostali wplątani w tę sprawę. Natomiast nazwiska osób publicznych: polityków, funkcjonariuszy państwowych czy dowódców pozostały niezmienione. Tak jak i czwórki oskarżonych: porucznika Łukasza Bywalca, chorążego Andrzeja Osieckiego, sierżanta Tomasza Borysiewicza i starszego szeregowego Damiana Ligockiego. Zgodzili się opowiedzieć ze szczegółami o tym, co zdarzyło się w upalny dzień w samym środku sierpnia 2007 roku w Afganistanie. Praca nad książką trwała rok. Długie miesiące spędziłam na czytaniu akt sprawy Nangar Khel, na rozmowach z żołnierzami, adwokatami, prokuratorami, ludźmi ze służb specjalnych i politykami. Na weryfikowaniu informacji. Z tego wszystkiego układałam przebieg zdarzeń jak puzzle. Książka jest już poskładanym obrazem tych wszystkich klocków. Co przedstawia ten obraz? Ogromną niekompetencję polityków i wojskowych służb specjalnych. ,,Siódemka z Nangar Khel" to nie są ułożeni, grzeczni chłopcy. Ale słowa przysięgi wojskowej traktują z ogromną powagą. Jestem przekonana, że gdyby Ojczyzna była w potrzebie, staną, by jej bronić. Edyta Żemła 12-13 listopada 2007 Porucznik Łukasz Bywalec miał jeszcze do zrobienia kilka badań wymaganych przez wojsko po powrocie z misji. Wieczorem wyszedł z domu swoich rodziców w Krakowie i ruszył w drogę. Chciał przenocować u kumpla, który mieszkał pod Bielskiem. Nie wiedział, że od Krakowa ciągnie za sobą ,,ogon". Jechał za nim nieoznakowany samochód z tajniakami z żandarmerii. Czaili się w mroku, gdy Łukasz zupełnie nieświadomy tego, co niebawem nastąpi, zapukał do drzwi. Z kumplem przywitali się ciepło. Obaj niedawno wrócili z Afganistanu. Porucznik został zaproszony na kolację, szybko jednak położył się spać. Długo nie mógł zasnąć. Męczyły go złe przeczucia. Pomyślał, że pewnie jeszcze się nie zaaklimatyzował w Polsce. W końcu zmorzył go sen. W tym czasie żandarmi założyli już posterunki obserwacyjne wokół domu. Prowadzili rozpoznanie obiektu. Musieli wiedzieć, ile osób znajduje się w środku, kim są, jak się zachowują. - Od strony czarnej drzwi zamknięte. Budynek parterowy. W środku sześć osób - przekazał obserwator do dowódcy grupy szturmowej. - Czekamy. Kilka minut przed szóstą ojciec kolegi, u którego zatrzymał się Łukasz, wyszedł na spacer z psem. Wtedy wkroczyli żandarmi. Zatrzymali go. Kazali wrócić do domu, otworzyć drzwi i być cicho. Łukasza obudził hałas. Zanim zdążył się zorientować, o co chodzi, już w pokoju było kilku żandarmów. Mierzyli do niego z odbezpieczonych MP5. Byli ubrani na bojowo w czarne kombinezony. Na twarzach kominiarki i gogle. Łukasz pomyślał, że nadal śni koszmar. Obudził się jednak na dobre, gdy rzucili go na podłogę i skuli. Kazali wstać i zaprowadzili do dużego pokoju. Cała rodzina była już na nogach. Półprzytomni, zdezorientowani pytali, o co chodzi. Żandarm z grupy dochodzeniowo-śledczej powiedział, żeby się uspokoili. - Prowadzimy czynności śledcze i na razie musicie państwo tu zostać - zakomunikował. Łukasz myślał, że się spali ze wstydu. Nigdy nie odwiedziłby kolegi, gdyby wiedział, na co naraża tych miłych, gościnnych ludzi. W tym czasie trwały czynności. Minuty wlekły się jak godziny. Około siódmej rano starszy pan, dziadek kolegi Łukasza, powiedział, że ma chore nerki i musi pojechać do szpitala na dializę. - Teraz nie może pan opuścić domu - rzucił żandarm. - Dializy też nie mogę opuścić, proszę pana - powiedział spokojnie dziadek. - Co panowie wyprawiają? Czy my jesteśmy aresztowani? - zapytała, już porządnie zdenerwowana, pani domu. - Przecież dziadek bez dializ może umrzeć. Czy wy tego naprawdę nie rozumiecie? Gdzie wasza przyzwoitość! - kobieta ledwo powstrzymywała krzyk. Łukasz podpisał jakieś papiery. Był jednak tak zdenerwowany, że nie wiedział, co podpisuje. Po kilku godzinach, skutego, z głową przy ziemi, żandarmi wyprowadzili go z domu. Wsadzili do więziennej półciężarówki, przypięli kajdanami nogi do podłogi i ruszyli w stronę aresztu śledczego w Poznaniu. * * * W tym samym czasie, również o szóstej rano, inna grupa żandarmów zapukała do krakowskiego mieszkania rodziców porucznika. Ojciec Łukasza, pułkownik Władysław Bywalec, otworzył drzwi i oniemiał. Stali przed nim zamaskowani i uzbrojeni ludzie. Kazali mu wejść do środka i czekać. W tym czasie obudziła się jego żona. - Włodek, co się tutaj dzieje? Kim są ci ludzie? - pytała przerażona. - Nie wiem, naprawdę nie wiem - odparł pułkownik. - Musimy przeszukać państwa mieszkanie. Oto nakaz. - Żandarm pokazał papier podpisany przez prokuratora. - Muszę za
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura faktu i reportaż |
Wydawnictwo: | Czerwone i Czarne |
Wydawnictwo - adres: | marta.stremecka@gmail.com , http://czerwoneiczarne.pl , 03-916 , Walecznych 39 /5 , Warszawa , PL |
Rok publikacji: | 2017 |
Liczba stron: | 352 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.