- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Marcin Brzostowski Zemsta kobiet (C) Copyright by Marcin Brzostowski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Marcin Brzostowski ISBN 978-83-63080-78-5 Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo Kontakt: Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione. Wszelkie podobieństwo bohaterów tej książki do jakichkolwiek osób jest przypadkowe i nie zamierzone przez autora Mieszkanie Franco Foga, sobota, godzina Inspektor Franco Fog położył się na kanapie w salonie jakieś trzy godziny temu i, nie wiedząc kiedy, zasnął. Sen należał mu się jak mało komu, gdyż od trzech dni i nocy nieprzerwanie ścigał zabójcę lub zabójców znanego transwestyty, Jean-Pierrea. Ciało denata, pomimo usilnych starań policji, odnaleziono dopiero dzisiaj w nocy w miejskim zoo, na wybiegu dla lwów. Jak się nietrudno domyślić, Jean-Pierre nie przypominał już ani trochę tego pięknego chłopca, za którym szalała połowa Rady Ministrów, męska kadra narodowa badmintonistów, a nawet słynny prezenter telewizji śniadaniowej, Roman Chrząszcz, zwany Całuśnym Romkiem. Od wielu dni mieszkańców Warszawy paraliżował strach, a ci, którzy potrafili zachować zimną krew, ściskali kciuki za powodzenie działań policji. Transwestyta Jean-Pierre nie był bowiem jedyną ofiarą bezimiennej bestii, która urządziła polowanie w mieście. Na liście ofiar figurowali także parlamentarzysta Drabik, striptizer Kolorowy oraz minister przemysłu średniolekkiego Kuszaty. Ich ciał, ku zdumieniu opinii publicznej, do tej pory nie odnaleziono, a jedynym dowodem na to, że bestia pożarła ofiary, były ukazujące się w kobiecej prasie lakoniczne nekrologi informujące o śmierci wyżej wymienionych osób, sygnowane tajemniczym podpisem ,,KMW". Na czele grupy pościgowej, powołanej przez Komendanta Głównego Policji, stanął inspektor Franco Fog, a ściślej rzecz ujmując, Inspektor Policji Konnej Franco Fog. Według oficjalnej wersji wydziału prasowego Komendy Głównej Policji pan inspektor nie dosiadał już konia od wielu lat i pracował w wydziale zabójstw. Jednak po mieście krążyła plotka, zgodnie z którą ten czterdziestokilkuletni stróż prawa nie pogodził się z nagłym przeniesieniem służbowym sprzed lat i nadal patroluje konno najniebezpieczniejsze zakamarki stolicy. Jego partnerką w tym procederze była podobno klacz niepośledniej urody, Weronika Blanka, z którą żył na kocią łapę jeszcze przed feralnym przeniesieniem. Co było z tego prawdą a co nie, wiedział jedynie Franco Fog, który, pogrążony we śnie, wydawał z siebie dziwne dźwięki, przypominające rżenie konia. Pomiędzy nierównymi i nerwowymi chrapnięciami do jego uszu zaczął nagle dobiegać znajomy głos. Pan inspektor zarejestrował to wydarzenie, dokonał szybkiej analizy przeciwnika i w jednej chwili otworzył oczy. Jeszcze zaspany, nie rozpoznał osoby gościa i wyrzucił z siebie to, co zawsze zwykł mówić po przebudzeniu: - Kotku! Gdzie jest moja kawa? - Jaka kawa, ćwoku? Obudź się! - Tylko nie ćwoku! - Mężczyzna odruchowo sięgnął po broń. - Dobrze, już dobrze. Tylko się obudź! Wyrwany ze snu stróż prawa schował pistolet do kabury, przetarł oczy i zapytał zdziwionym głosem: - Luigi, to ty? - Jasne, że to ja! - A dałbym sobie głowę uciąć, że ostatnio widziałem tu tę słodką Marię. - Masz na myśli tę telegrafistkę z KGB? - Ciszej Luigi! Ściany mają uszy! - To było tydzień temu, Sherlocku. - Poważnie? - Tak. Ty już naprawdę nie powinieneś pić, przyjacielu. Strapiony Franco Fog usiadł na kanapie, przejechał dłonią po kilkudniowym zaroście i zwrócił się do rozmówcy: - Ty drżysz, Luigi, czy to tylko zwyczajne omamy? - Nie jest dobrze - rudy pers zaczął się trząść na dobre. - Chyba wdepnąłem w niezłe gówno. - A mówiłem ci tyle razy, żebyś się ustatkował i zaczął prowadzać z jakąś porządną dziewczyną. - I kto to mówi! - kot aż się złapał pod boki. - Zresztą tu nie chodzi o żaden nieszczęśliwy romans ani o zdradzonego męża, żądnego rewanżu! - W takim razie, o co? - Odnoszę wrażenie, że dzięki mojemu łakomstwu pokrzyżowałem komuś plany. I to najprawdopodobniej plany zniszczenia naszego miasta! Zaskoczony stróż prawa podniósł się z kanapy i, nie śpiesząc się, ruszył w stronę potężnego globusa, w którym umiejscowiony był barek. Zdawał sobie sprawę z tego, że jedynie poranna szklaneczka whisky może ukoić narastający z każdą chwilą ból pleców oraz pozwoli wprowadzić umysł na wyższe obroty. Po chwili zastanowienia zdecydował się naruszyć azjatycką część sezamu i wyjął z jego wnętrza nie napoczętą jeszcze butelkę Johnnie Walkera, w wersji Black. Przekręcił zakrętkę i nalał do szklanki ciemnozłocisty płyn. Na jego twarzy natychmiast pojawił się szelmowski uśmieszek, którym mógłby obdarować niejedną starą pannę pogrążoną w odmętach dziewictwa. Kiedy poczuł, że alkohol zaczyna rozgrzewać jego zbolałe ciało, zwrócił się do przyjaciela: - A może ty też chlapniesz coś na dobry początek dnia? - Nie mogę. - Jak to nie możesz? - Ty już naprawdę niczego nie pamiętasz? - Szczerze mówiąc, to nie za bardzo. - Przecież jestem zaszyty, Sherlocku! A poza tym przysięgałem Najświętszej Panience, że przez rok nie wezmę wódy do ust. - Współczuję, Luigi - Franco Fog pociągnął kolejny łyk whisky. - W takim razie opowiadaj, w co tym razem się wpakowałeś! Przerażony kot wskoczył na parapet, zlustrował otoczenie za oknem i zaczął opowiadać przedziwną historię. Zgodnie z tym, co zeznał, należałoby wnosić, że kilka minut temu nażarł się jakiejś nieznanej, święcącej substancji, którą znalazł we wnętrzu furgonetki zaparkowanej pod ich domem. Kiedy wyskakiwał z samochodu, drogę zagrodziło mu kilku osiłków w czarnych uniformach i zażądało natychmiastowego zwrotu świecącego proszku. Luigi ani myślał podejmować z nimi jakąkolwiek konwersację i czym prędzej salwował się ucieczką. Wykazał się jednak przy tym absolutnym brakiem rozsądku, gdyż zamiast popędzić w stronę parku albo ulicy, od razu skierował łapki w kierunku domowych pieleszy, wskazując tym samym napastnikom właściwy trop. Dlatego siedział teraz skulony przy oknie, cały drżał i nie przypominał w niczym pewnego siebie kota, jakim był na co dzień. Franco Fog wysłuchał w skupieniu opowieści przyjaciela, podszedł do okna i głaszcząc Luigiego po grzbiecie, zawyrokował: - Nie wiem, czego się nażarłeś i kim są ci ludzie, ale jednego możesz być pewien. To jest mieszkanie oficera policji i nic ci tu nie grozi. W porządku? - Ale ci kolesie nie wyglądali na chłopców na posyłki. Uwierz mi! - To jest nieważne. Przecież wiem, co mówię! Przekonany o słuszności swoich poglądów, stróż prawa pstryknął kota w ucho i ruszył w kierunku barku, aby napełnić szklaneczkę. Zanim jednak do niego dotarł, do mieszkania, razem z drzwiami, wpadło kilku ubranych na czarno mężczyzn, którzy stanęli pośrodku salonu i skierowali lufy swoich kałasznikowów w stronę domowników. Po chwili najniższy z nich zbliżył się do Franco Foga i powiedział: - Znamy cię glino z telewizji. Dlatego nie próbuj uskuteczniać tych swoich tanich sztuczek. - Co masz na myśli, amigo? - Chiromancję, wróżenie z fusów i tym podobne duperele. - OK. A z kim mam wątpliwą przyjemność powitać nowy dzień? - Jestem Hans Kluge! - mężczyzna o szczurowatej twarzy strzelił obcasami. - Sturmbanfuhrer Kluge! - Co cię do mnie sprowadza, Herr Kluge? - Twój kot pożarł nasz uran i żądamy jego natychmiastowego zwrotu! - A po co ci uran, przyjacielu? - To akurat jest proste. Nasza tajna, faszystowska organizacja postanowiła zaznaczyć swoją obecność w świadomości aryjskiej części społeczeństwa poprzez perfekcyjne przygotowanie oraz wykonanie planu ,,Adolf in the Sky of Diamonds". Celem powyższego przedsięwzięcia jest detonacja bomby atomowej w miejskim parku, w centrum Warszawy. - Rozumiem. A nie możecie tego zrobić bez uranu? - Niestety, nie. Instrukcja budowy taniej, domowej bomby atomowej wyraźnie wskazuje, że uran jest do tego niezbędny. A w chwili obecnej nasz uran znajduje się w brzuchu twojego kota. - Poważnie? - Nie udawaj, Fog! Wiemy, że twój kot pożarł uran! Dlatego albo oddasz go w nasze ręce, albo zrobimy tu za chwilę prawdziwą jatkę! Wybieraj! Postawiony do tablicy pan inspektor szybko pojął, że ma do czynienia z bandą obłąkanych i dobrze uzbrojonych narwańców, a jego obowiązkiem jest udaremnienie próby planowanego zamachu terrorystycznego oraz wyciągnięcie z tarapatów jedynego przyjaciela, Luigiego. Zdawał też sobie sprawę z tego, że rudy pers jest jedyną, namacalną pamiątką po jego burzliwym związku z Weroniką Blanką i nie może pozwolić na to, aby grupka niezrównoważonych emocjonalnie faszystów zszargała jego świętość. Kiedy poczuł w sercu słodkie ukłucie adrenaliny, wyszedł na środek salonu i, wskazując ręką dziurę po drzwiach, zawołał: - O, ptaszek! I to jaki wielki! Na szczęście zrobił to w tak sugestywny sposób, że faszyści jak jeden mąż odwrócili głowy w stronę drzwi i zaczęli wypatrywać ptaka. Zanim zrozumieli, że inspektor Franco Fog wystrychnął ich wszystkich na dudka, ten podbiegł do Luigiego, chwycił go za kark i razem staranowali szybę w oknie. Gdy wylądowali szczęśliwie na chodniku i otrzepali się z okruchów szkła, Luigi zadarł nos do góry i krzyknął: - Nienawidzę faszystów z Warszawy! Nienawidzę!
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, kryminał |
Wydawnictwo: | E-bookowo |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | |
Wprowadzono: | 11.05.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.