- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.swoje - pożal się Boże - gospodarstwo w najpotrzebniejsze rzeczy. Chciała też obejrzeć w świetle dziennym miejsce, w którym zamierza spędzić trochę czasu, nim zastanowi się, co dalej. RUCZAJ DOLNY - głosi zielona tablica z białym obramowaniem. Na pierwszym z brzegu, okazałym budynku widnieje napis: SOŁTYS. ,,Właściwie dlaczego sołtys?" - zastanawia się. Przecież logiczniej byłoby ,,siołtys". Bo zanim powstała wieś w prawdziwym tego słowa znaczeniu, było ,,sioło", czyli miejsce, gdzie osiedlili się ludzie. No to najważniejszą osobą w siole powinien być sioł Ale na co komu jej filologiczne wywody. Wokół całkiem sporego ryneczku stoją rozrzucone domy mieszkalne i kilka sklepików: drogeria, pasmanteria, sklep spożywczy i artykuły przemysłowe. Weszła, by kupić czajnik, kawę, cukier, chleb, mydł Ekspedientka przyglądała jej się jak przybyszowi z kosmosu. - A pani to na długo? - zapytała. - Nie wiem - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - A nie szkoda takich dobrych butów w błocie umaczać? - kontynuowała. - Nie przypuszczałam, że ta dróżka taka błotnista - znów zgodnie z prawdą odpowiedziała Antonina. - Kalosze niech paniuchna sobie kupi! Takie ładne kolorowe mamy - zachęcała sprzedawczyni. - Niech pani pokaże rozmiar 38! - poprosiła Antonina. Przysiadła na stołeczku i przymierzyła zielone kalosze. Pasowały jak ulał, więc nie zdejmowała ich już, tylko kazała zapakować w pudełko po kaloszach swoje szare, markowe baleriny świętokradczo utytłane w błocie. Przeszła do stoiska spożywczego i z pomocą tej samej sprzedawczyni nabyła potrzebne towary. Ekspedientka cały czas przyglądała się badawczo Antoninie. I vice versa. Kobieta była dość pulchna. Nie miała zmarszczek, ale widać było, że powoli zbliża się do pięćdziesiątki. Blond włosy nosiły katastrofalne ślady trwałej ondulacji. Dżinsy sięgające do połowy łydek niemiłosiernie opinały masywny kuper, a niebieska dzianinowa bluzeczka z golfem z trudem ogarniała ciężko zwisające piersi. Spuchnięte w kostkach nogi obute były w klapki w tzw. żadnym kolorze, czyli beżowe. ,,Kto to widział, żeby tak się oszpecić!" - pomyślała z wyrzutem Antonina. - Stenia mam na imię - odezwała się sprzedawczyni z nagła, wytrącając z zadumy niecodzienną klientkę. - Antonina - zrewanżowała się. - Jakby paniuchna co potrzebowała, to mieszkam w chałupie naprzeciw sołtysa - dodała jeszcze. - Dziękuję. To bardzo miło z pani strony - odpowiedziała i wyszła ze sklepu. Na narożniku ryneczku natknęła się na bar czy pijalnię piwa, czy pub, czy inny czort. Nic więcej tam nie sprzedawano. Do ściany budynku przytwierdzona była deska służąca za kontuar, szczelnie oblężona przez miejscowych piwoszy. Przed każdym z nich stała butelka z piwem. Mimo woli spojrzała na zegarek. Nie było jeszcze dziesiątej. ,,O tej porze!?" - pomyślała z wyrzutem i oburzeniem. Jej stosunek do alkoholu był jednoznacznie pejoratywny, chociaż kiedyś potrafiła docenić walory smakowe niektórych gatunków. Odkąd związała się z alkoholikiem, nie uznawała nawet toastów wznoszonych szampanem, nawet ulubionych lodów nie polewała likierem jajecznym. Współuzależniony organizm nie przyjmował ani kropli trunku. Nieopodal ryneczku zauważyła duży, parterowy budynek przypominający barak. Zdezelowane okna, liczne blizny po odpadłym tynku i dach z zardzewiałej blachy boleśnie raniły swym wyglądem. Nad drzwiami wejściowymi widniała ogromna tablica z napisem głoszącym, że projekt (jaki projekt?) jest współfinansowany z europejskich funduszów. Antonina bez trudu znalazła siedzibę wójta. Siedział rozparty w fotelu, w kłębach papierosowego dymu. Nie wstał na widok wchodzącej interesantki - takie widać panują tu zwyczaje. I dobrze, bo Antonina poczuła się zwolniona z obowiązku przedstawiania się i od progu zapytała: - Co znajduje się w tym barakobudynku? Nawet nie musiała wyjaśniać, o który budynek chodzi. Zawsze wzbudzała w ludziach respekt niewiadomego pochodzenia. Tak było i tym razem. Zdezorientowany i jakby przestraszony wójt nie zapytał, kim jest i dlaczego się tym interesuje. Zerwał się na baczność i odpowiedział: - No przecież dom kultury! A nie widać? - Proszę sobie wyobrazić, że nie widać - odpowiedziała z przesadną uprzejmością. - A co tam się odbywa? - Na dzień dzisiejszy - nic. Jest zamknięty. Kierownika musiałem zwolnić, bo nic nie robił, tylko pił. Sformułowanie ,,na dzień dzisiejszy" budziło w niej od zawsze estetyczną odrazę, przejawiającą się natychmiastową i nieuleczalną niechęcią do mówiącego. Takie same uczucia wzbudzały w niej wyrażenia: ,,jestem osobą" (a kto nie jest?), ,,dokładnie", ,,generalnie", ,,tak naprawdę" i ,,nie do końca". - Ach - odpowiedziała zdawkowo i wyszła, pozostawiając zdumionego wójta w stanie podobnym do stuporu. ,
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, dla kobiet |
Wydawnictwo: | Novae Res |
Rok publikacji: | 2014 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.