- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.. - Nie idziemy daleko - pocieszałem, zamykając drzwi na klucz. - Dosłownie przez ulicę. Dużo spacerowałem przez kilka ostatnich tygodni i nie potrafię usiedzieć na miejscu. Skinął głową, ale tak naprawdę patrzył na drewnianą fasadę. - Dziwne miejsce - stwierdził. - To prawda. Podwójnie na uboczu. Kiedyś ten dom musiał należeć do zabudowań gospodarczych jednej z pobliskich willi. Parterowa, podłużna bryła o dwuspadowym dachu, zbudowana z ułożonych w jodełkę desek. Po bokach, w odległości najwyżej pięciu metrów, górowały nad nami ślepe ściany sąsiednich budynków. Na dodatek wszystko gubiło się w zielonym cieniu dwóch rozłożystych klonów. - Idealne miejsce na morderstwo - mruknął pod nosem Warda. - Masz nadzwyczaj ponure myśli - zaśmiałem się. - Wyjdźmy na słońce. Na wszelki wypadek zamknąłem pierwszą furtkę, bo druga, ta przy samej ulicy, odrapana i zardzewiała, najwyraźniej od zawsze stała otworem. - To nie jest mój dom. Tylko go wynajmuję. - Brak numeru. Tutejszy listonosz musi znać wszystkich na pamięć. - Pewnie masz rację. Wskazałem drogę i ruszyliśmy spacerowym krokiem. Minęła dziesiąta przed południem, ale zapomniałem, jaki jest dzień tygodnia. Sprawdziłem na telefonie. Środa. Warda zauważył mój gest. - Spieszy się pan? - Nie - zaprzeczyłem. - Wręcz przeciwnie. Czekam na wiadomość, ale nie jestem pewien, kiedy przyjdzie. - To coś ważnego? Czułem, że próbuje mnie wybadać. - Dla mnie tak. Ale jeszcze ważniejsze dla moich pracowników. Obaj zamilkliśmy, mijając betonowy kościół, przypominający raczej część umocnień ,,Festung Breslau" niż miejsce kultu, i potem przekraczając ruchliwą ulicę Powstańców Śląskich. W wyciem silnika przemknął motocykl. W zatoczce zatrzymał się autobus i wyrzucił ze swojego wnętrza tłumek starych ludzi. Ich grupa podzieliła się na dwie części. Jedna ruszyła w kierunku kościoła, druga, razem z nami, zmierzała do Parku Południowego. Kiedy już szliśmy zadrzewionymi alejkami, widziałem jak twarz Wardy zaczyna się zmieniać. Chyba sobie mnie przypomniał. Odwrócił się ze zmarszczonym czołem i na wpół otwartymi ustami. Ale nie padło żadne pytanie. Dotarliśmy do stawu, żeby zająć jedną ze stojących w słońcu ławek. Na szczęście jej siedzisko zdążyło już wyschnąć po wielu dniach ulew. - Ten park zaprojektowali architekt Hugo Richter i botanik Ferdinand Cohn pod koniec dziewiętnastego wieku - powiedziałem. - Na gruntach podarowanych miastu przez jednego tylko właściciela. W zamian za podłączenie wsi Borek do sieci kanalizacyjnej i gazociągowej. Wyobrażasz sobie, jak bardzo musiał być bogaty? Warda w milczeniu patrzył przed siebie, na fontanny wyrzucające wodne kurtyny i kaczki ganiające się po powierzchni stawu. - Chyba pana pamiętam - powiedział wreszcie. - Widziałem pana w czasie parkowej imprezy. Boksowali się dwaj chłopcy. - Tak jest - przytaknąłem i założyłem nogę na nogę. - Właśnie dlatego cię tu przyprowadziłem. Inaczej byś mi nie uwierzył. - Śledził mnie pan? - No właśnie - westchnąłem, udając rezygnację. - O tym właśnie mówiłem. Wyciągnąłem rękę i złapałem za nogawkę jego spodni. - Tylko dlatego w ogóle cię zauważyłem. - Przez spodnie? - Nawet teraz się nie uśmiechnął. - Holland & Sherry. Nareszcie jego nieufna do tej pory twarzy trochę się wygładziła. - Zbyt dobrze dopasowany komplet, żeby był kradziony - mówiłem wciąż tonem wyjaśnienia. - Jeżeli ktoś ubrany w taki garnitur śpi w parku, musi mieć ku temu powody. - Czyli gdyby nie ta naszywka, siedziałbym w izbie wytrzeźwień? - zapytał. - Nawet mimo tej naszywki - stwierdziłem trochę złośliwie. - Gdyby nie padał deszcz, a ja bym się nie przestraszył dzieci w ogrodzie zoologicznym, wtedy byś tam wylądował bez cienia wątpliwości. - Czyli to naprawdę był przypadek? - Oczywiście - skłamałem, a ponieważ do tej pory dobrze go traktowałem i w ważnych sprawach byłem całkowicie szczery, chyba mi uwierzył. Nawet wbrew swojemu na pozór nieufnemu usposobieniu. Wydaje mi się, że każdy człowiek potrzebuje chociaż jednej osoby, przed którą mógłby przestać udawać kogoś innego, niż jest w rzeczywistości. Tymczasowo padło na mnie. Słońce zaczęło mocniej przygrzewać, a Warda wciąż był osłabiony, więc przenieśliśmy się na bardziej zacienioną ławkę. Kupiłem w restauracji obok stawu dwa brzoskwiniowe napoje i chociaż okazały się paskudne, obaj cierpieliśmy w milczeniu. - Dlaczego pana interesują takie rzeczy? - Warda wciąż na mnie nie patrzył. - Trzeba się chyba znać na - To prawda. Ja się znam - potaknąłem, skubiąc naklejkę na butelce. - Mam niedużą firmę tekstylną. Właśnie z jej powodu si
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | E-bookowo |
Wydawnictwo - adres: | wydawnictwo@e-bookowo.pl , http://www.e-bookowo.pl , PL |
Rok publikacji: | 2020 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.