Niedawno zastanawiałem się skąd pochodzi moja wiedza dotycząca katastrofy w Czarnobylu. Czy pochodzi ona z telewizji, internetu, czy może ze szkoły. Niestety nie byłem w stanie sobie tego przypomnieć. Jednakże, miniserial HBO, który niedawno dobiegł końca uświadomił mi, że o większości informacjach w nim zawartych do dziś nie miałem pojęcia.
Na potrzeby serialu, trzeba było zmienić kilka rzeczy w tej historii tak aby była ona przystępniejsza dla widza. Stąd nie wszystkie postacie są tutaj prawdziwe, a tym samym nie wszystkie działania są w 100% odwzorowane z rzeczywistości. Miniserial opowiada przede wszystkim o skutkach wybuchu reaktora elektrowni jądrowej w Czarnobylu oraz o tym w jaki sposób nasi wschodni sąsiedzi sobie z nim poradzili. Jest też oczywiście słów kilka o genezie katastrofy.
Obserwujemy zatem jakie czynności zostały podjęte przez władze Związku Radzieckiego by opanować sytuację. Do tego wyznaczeni zostali Walerij Legasow z Instytutu Energii Atomowej oraz Boris Szczerbina, wiceprzewodniczący Rady Ministrów ZSRR. Później dołącza jeszcze do nich Uliana Chomiuk - postać fikcyjna, która ma reprezentować wszystkich naukowców, którzy przysłużyli się do zaradzenia efektom katastrofy.
Tak naprawdę bohaterów jest tu mnóstwo. Miniserial próbuje nam bowiem powiedzieć, że rozwiązanie tego ogromnego problemu jest zasługą całej masy osób i każda, choćby najmniejsza jednostka ma tu znaczenie. Dlatego na pierwszym planie są żołnierze, strażacy, górnicy. Są też oczywiście naukowcy oraz politycy, a także sami cywile.
W samą historię oraz jej kolejne fragmenty wprowadzają nas wspomnieni wcześniej Legasow, Szczerbina i Chomiuk, ale na tle aktorskim ciężko kogokolwiek wyróżniać, żeby kogoś innego nie pominąć. W zasadzie tylko Stellan Skarsgard, którego zresztą w pierwszej chwili w ogóle nie rozpoznałem, oraz Jared Harris są znanymi mi nazwiskami w tej produkcji
Wszyscy wyglądają jak żywcem wyjęci ze Związku Radzieckiego w owym okresie. Jako Polacy możemy to bardziej docenić niż kraje zachodnie, biorąc pod uwagę naszą historię, nierozerwalnie związaną z ZSRR i Rosją. Pewnie niektórzy mogą podważać wybór brytyjskich aktorów oraz języka angielskiego do opowiedzenia tej historii, ale taka forma przysporzyła najmniej problemów samej produkcji, a jednocześnie jest najbardziej przejrzysta dla widzów.
Produkcja HBO robi ogromne wrażenie. Nie tylko dlatego, że większość osób zapewne nie zdawała sobie nigdy sprawy z tego jak źle mogła zakończyć się całą sytuacja, jak bardzo ucierpieli ludzie oraz jak wielkie było poświęcenie wszystkich zaangażowanych w rozwiązanie kwestii czarnobylskiej, ale również dzięki pokazaniu jak zadufałość, podporządkowanie i ówczesny ustrój polityczny wpłynął na całą sytuację.
To wszystko udało się pokazać w sposób trzymający w napięciu, momentami naprawdę przerażający. Piękne są zdjęcia, pokazujące skalę katastrofy. Najbardziej w pamięci odciskają się obrazy opustoszałej ruiny oraz ogromnego obszaru na terytorium dzisiejszej Ukrainy.
Całości dopełniają jeszcze dwa elementy. Po pierwsze, wykorzystano choćby fragment z rosyjskiej telewizji, przedstawiający jak wiadomość o zajściu w Czarnobylu przekazano wówczas ludności, a w jednym z odcinków słyszymy także komunikat ewakuacyjny, który także wydawał mi się być oryginalny. Po drugie, jest jeszcze ścieżka dźwiękowa, która doskonale wprowadza nas w ciężki i poważny klimat tej historii.
"Czarnobyl" to jedna z najbardziej kompletnych historii telewizyjnych jakie miałem okazję oglądać w ostatnim czasie. Widać, że twórcy zadbali o każdy szczegół, a skupienie się na ludziach, a nie tylko na chemii, fizyce i całej kwestii naukowej problemu, okazało się być strzałem w dziesiątkę. Po obejrzeniu tych pięciu odcinków nie będziecie już nigdy tacy jak kiedyś. Obraz, który zobaczycie na zawsze wryje się w wasze umysły i z pewnością zmieni spojrzenie na pewne sprawy.
Opinia bierze udział w konkursie