Harry Potter, obdarzony niezwykłymi zdolnościami protagonista bestsellerowego cyklu Joanne Kathleen Rowling, na przełomie dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku oczarował ? a może należałoby nawet powiedzieć, zaczarował ? cały świat. Nina George w swej ?Księdze snów? pisze , że - tu pozwolę sobie zacytować - ?na tym właśnie polega magia literatury. Niektóre historie coś w nas uruchamiają. Nie wiemy co ani dlaczego, nie wiemy które zdanie ma na nas taki wpływ, i co sprawia, że nasz świat nieodwracalnie się zmienia. Czasem dopiero po latach zauważamy, że książka zrobiła szczelinę w naszej rzeczywistości, przez którą udało się nam uciec od małości i apatii.? Do takich pozycji literackich z pewnością należy cykl o Harrym, w każdym razie jeśli chodzi o dzieci, które niejednokrotnie właśnie dzięki niemu zaczęły czytać, odkrywając wspaniały świat literatury. Marcelo Figueras z kolei dodaje w ?Kamczatce?, iż ?najlepsze historie to te, które oczarowują nas, gdy jesteśmy dziećmi, i rosną razem z nami, odsłaniając przy każdej nowej lekturze nowe znaczenia.? Gdy stajemy się dorośli, jesteśmy w stanie nadać tej na pozór prostej historii o uczniu magicznej szkoły, walczącym ze swym nemezis, nowe warstwy znaczeniowe i zachwycić się archetypowymi znaczeniami postaci, miejsc i kolei losu bohaterów. A koleje losu syna Jamesa i Lily Potterów, pary słynnych czarodziejów, którzy zginęli w walce z najstraszniejszym mrocznym czarnoksiężnikiem magicznej Wielkiej Brytanii, Lordem Voldemortem, zdaje się znać każde współczesne dziecko. Ale czy tylko dziecko? Historia nastoletniego okularnika z blizną w kształcie błyskawicy na czole ? pamiątką po starciu z Czarnym Panem - porwała miliony; najpierw czytelników w wieku od lat pięciu do stu pięciu, potem widzów filmów, liczących sobie tyle części, ile ma ich cykl powieściowy ? siedem. Siódemka to liczba przez wiele mitologii i religii świata uznawana za mistyczną, cechująca się bogatą symboliką; symbol całości, doskonałości i pełni, przywodząca nieodmiennie na myśl siedem dni tygodnia, siedmiu archaniołów czy nawet prosty fakt, że głowa ma siedem otworów. Pitagorejczycy uznawali ją za najwyższą liczbę całkowitą, a popularny przesąd głosił, iż siódmy syn siódmego syna obdarzony zostaje magiczną mocą - tak jak młody Potter. Trudno jest mi ocenić, na ile autorka najlepiej sprzedającej się serii książkowej wszechczasów, zainspirowała się wyżej wymienionymi wierzeniami, ustalając liczbę lat edukacji w Hogwarcie - szkole, do której uczęszcza Harry ? a tym samym liczbę tomów (każdy odpowiada jednemu rokowi nauki) na siedem, jestem jednak w stanie z cała stanowczością stwierdzić, że siódemka jest tu doskonałą liczbą.
W każdym następnym tomie poznajemy coraz to nowe przygody ?chłopca, który przeżył? i jego samego - coraz starszego i mądrzejszego, jak również coraz bardziej doświadczonego w walce ze złem, czyhającym w mrocznych korytarzach zamczyska Hogwartu. Tak samo dzieje się w adaptacji filmowej, z filmu na film dającej nam możliwość coraz dokładniejszego zapoznania się z ich młodocianym bohaterem i jego młodzieńczymi rozterkami. I to właśnie pierwszy z owych filmów chciałabym tu omówić. ?Harry Potter i Kamień Filozoficzny? Chrisa Columbusa wprowadza nas w fantastyczny świat czarodziejów i zaklęć, a więc w rzeczywistość, jaka odtąd stała się udziałem syna Jamesa i Lily i jego przyjaciół - nieco fajtłapowatego Rona Weasleya i Hermiony Granger, najbystrzejszej uczennicy w szkole. Janette Rallison wyraża ustami jednej z bohaterek ?Takiej sobie wróżki? - innej powieści młodzieżowej, podejmującej tematykę magii - opinię, iż ?nawet ci, którzy narzekają, że magia nie ma dla nich żadnego znaczenia, w rzeczywistości w nią wierzą? i, jak sądzę, jest to po części przynajmniej, powód niezmiernej popularności, jaka stała się udziałem filmów, tak jak poprzednio triumfy święciły książki. Ekranizacja ?Kamienia Filozoficznego?, podobnie jak inne filmy spod znaku przygód Harryego, trafiła do kanonu filmów dziecięco-młodzieżowych, które po prostu trzeba zobaczyć.
Przyznam, że jak dotąd znałam tylko książki J.K. Rowling, nie mając sposobności obejrzenia ich ekranizacji. Może byłoby inaczej, gdybym wciąż była małą dziewczynką, a nie dorosłą kobietą? W naszym dorosłym życiu wszak występuje fatalna tendencja do zapominania o magii codzienności, zagłuszana zwykłymi każdemu, kto przestał już być dzieckiem, codziennymi troskami i trapiącymi nas problemami, jak jednak radzi swoim czytelnikom Robert McCammon w swych - nomen omen - ?Magicznych latach? - ?nie śpiesz się do dorosłości. Staraj się pozostać dzieckiem tak długo, jak to możliwe, bo gdy raz stracisz moc magii, na zawsze pozostaniesz żebrakiem szukających jej okruchów.? W wieku dojrzałym szukamy okruchów tej swoistej magii, jaka napędzała nasze życie, gdy byliśmy w wieku Harryego i jego przyjaciół z Hogwartu, poszukując książek i filmów, mogących nam o niej przypomnieć. ?To zabawne? - notuje z kolei Cecelia Ahern w ?Love, Rosie? - ?jako dzieci wierzymy, że możemy zostać, kim chcemy, znaleźć się tam, gdzie zapragniemy, bez ograniczeń. Oczekujemy czegoś niezwykłego, wierzymy w magię. Potem dorastamy i mijają lata niewinności. W nasze życie wkrada się rzeczywistość i nagle zdajemy sobie sprawę, że nie możemy zostać tym, kim chcemy, i musimy się zadowolić czymś pośledniejszym. Dlaczego ludzie przestają w siebie wierzyć? Dlaczego pozwalają, aby ich życiem rządziły fakty, liczby - wszystko, tylko nie marzenia? Więcej chcemy, i musimy się zadowolić czymś pośledniejszym.? Tu jestem w stanie się zgodzić z panią Ahern, której słowom nie sposób odmówić słuszności - gdy wciąż nie zaszliśmy zbyt daleko na naszej drodze życia, gdy wciąż jesteśmy małymi chłopcami i dziewczynkami, a nie mężczyznami i kobietami ze swym bagażem codziennych, ?dorosłych? trosk, wierzymy, że świat, w jakim żyje Harry Potter, może gdzieś istnieć, że poza zwyczajną rzeczywistością może istnieć baśniowa kraina, dostęp do której jest wprawdzie utrudniony, ale nie całkiem niemożliwy i któregoś dnia odnajdziemy do niej wejście. Gdy jesteśmy mali, żywimy głęboką nadzieję na to, iż kiedyś nadejdzie dzień gdy poznamy magię, jednorożce i czarodziejów, a w każdym razie wyobrażamy sobie, jak by to było, gdybyśmy któregoś dnia je spotkali. Jako dorośli ludzie zapominamy o swoich dziecięcych fantazjach, pogrążając się w otchłani marazmu i swoistej nieczułości na piękno marzeń, które czyniły nasze dzieciństwo piękniejszym i bardziej kolorowym.
Czy jednak zapominamy o nich na zawsze? Niekiedy zdarza się, iż książka - lub, jak w tym przypadku, film - coś w nas budzi, przywracając do życia dawno zapomniane, zakurzone marzenia, które egzystowały jak dotąd w otchłani niepamięci. Takim filmem jest właśnie ?Harry Potter i Kamień Filozoficzny?, który pozwala nam na nowo poczuć się dziećmi, nie odartymi jeszcze z niewinności przez codzienne zmartwienia młodymi istotami, które pragną jeździć na miotłach, spotkać na swej drodze trolla (nawet jeśli spotkanie takie może być niebezpieczne, jak dowiadujemy się z filmu) czy uczyć się zaklęć. Mały sierota z blizną na czole skupia w swej jedenastoletniej osobie marzenia i wyobrażenia współczesnego świata o magii na miarę dwudziestego pierwszego wieku, w który weszliśmy kilkanaście lat temu. Jego bezuczuciowi - szeroko pojęte filisterstwo i drobnomieszczaństwo w swoim najgorszym wydaniu. Nienawidzą oni wszystkiego, co odstaje od normy, najmniejszych choćby przejawów odmienności od powszechnie przyjętych imperatywów ?właściwego? zachowania i drogi życia ? a w każdym razie tego, co Dursleyowie i im podobni ludzie uznają za właściwy i jedyny przyjęty sposób życia. David Mitchell w ?Czasomierzach? pisze wprawdzie, że magia jest normalnością, do której ludzie nie przywykli?, lecz obawiać się należy, iż Dursleyowie nigdy nie uznaliby magii za coś normalnego, niezależnie od tego jak długo by im przyszło z nią obcować. Istnieje jednak powiedzenie, zgodnie z którym ?zanim potępisz człowieka za jego inność, zdefiniuj najpierw normalność i powiedz nam jak zgodnie z nią żyjesz?. ?Zdrowy rozsadek to zbiór uprzedzeń nabytych do osiemnastego roku życia?, jak głosił Einstein i to co krewni Harryego brali za zdrowy rozsadek i normalny sposób zachowania, były w istocie przerysowanym na potrzeby dzieł pani Rowling konglomeratem uprzedzeń i zadziwiającej ciasnoty umysłów. W opinii Czechowa - słynnego rosyjskiego pisarza - ? tylko przeciętni, tuzinkowi ludzie są zdrowi i normalni, jeśli więc chcesz być zdrowy i normalny - wracaj do stada?. Harry Potter z pewnością nie należał do ?stada? i z pewnością nie zależało mu na tym, jako że oznaczałoby to bycie jak jego nudni i drobnomieszczańscy opiekunowie. Inność powinna być czymś, na co patrzy się z podziwem, a nie czymś pogardzanym, jak pokazuje nam film, będący w zasadzie peanem na cześć odmienności. Hermiona Granger na przykład jest uważana przez kolegów za zarozumiałą kujonkę, zakompleksiony z powodu swej biedy Ron Weasley z kolei pragnie wielkości, co najlepiej pokazuje nam scena ze zwierciadłem Ein Eingarp, będący z kolei bohaterem drugoplanowym Neville Longbottom natomiast wyróżnia się na tle pierwszorocznych Hogwartczyków fajtłapowatością, co sprawia, ze nie należy on do zbytnio szanowanych uczniów Hogwartu. Z pewnością gorzką jest świadomość - zwłaszcza w tak młodym wieku, w jakim są Harry i jego przyjaciele ? iż nie przystaje się do innych, ale czy obiektywnie rzecz ujmując, nie lepiej jest być sobą, odnaleźć - nawet po latach - swoje przeznaczenie i swe własne ja, tak jak stało się to z głónym bohaterem ?Kamienia Filozoficznego?? Tu pozwolę sobie przytoczyć kolejne powiedzenie: ?prawdziwa siła nie boi się krytyki, inność zaś jest domeną ludzi wielkich. Po co żyć, powielając życiorysy umarłych i nienarodzonych?? Właśnie, po co? Czy naprawdę powinno nam zależeć na tym, by przypominać wszystkich innych? O tuzinkowych ludziach, jak choćby Dursleyowie nikt nie pamięta gdy tylko znikają nam z pola widzenia, podczas gdy każdy kojarzy za sprawą książek i filmów mądrą Hermionę czy Harryego, który odnalazł swe czarodziejskie przeznaczenie po latach poniewierania przez swoich krewnych, wysługujących się nim we wszystkich domowych pracach. Młody Potter odnajduje w filmie swój sposób na życie - jest to także swoista magia, gdyż, jak wiemy z ?Czarodzieje mogą wszystko? Dariusza Chwiejczaka ?czary to sposób życia, a nie zestaw sztuczek i zaklęć?. ?A gdy już czary się zaczną? - dodaje Bułhakow w ?Mistrzu i Małgorzacie? - ?nikt ich już nie powstrzyma?. Widzimy to znakomicie w ?Kamieniu? na przykładzie kolei losu chłopca, którego przygody rozkręcają się z minuty na minutę, ukazując zachwyconym widzom nie tylko wszystkie cuda Hogwartu, ale także meandry psychiki protagonisty, odnajdującego się - znakomicie - w nowej dla niego rzeczywistości. ?Magia ma zwyczaj czekać w ukryciu, niczym grabie leżące w trawie? - zauważa żartobliwie Pratchett w ?Równoumagicznieniu? i w filmie doskonale widzimy prawdziwość tego cytatu, jako że ekranizacja książki J.K. Rowling ukazuje nam jak przeznaczenie Harryego, by stać się czarodziejem i pokonać Czarnego Pana, czekało na niego przez jedenaście długich, ciężkich lat, by w końcu dotknąć go swym magicznym palcem i wciągnąć w przygodę, z którą nic innego nie mogło się równać. Wypełniony mozołem, smutny, szary żywot wychowanka Dursleyów zmienia się w dniu jego jedenastych urodzin, kiedy to dowiaduje się od gajowego Hogwartu - Hagrida - że posiada on głęboko ukrytą magiczną moc, której ujarzmienia musi nauczyć się w szkole dla czarodziejów, wspomnianym już Hogwarcie. Razem z Harrym, mamy okazję zapoznać się stopniowo ze światem czarodziejów, oglądając oczami chłopca kupowanie różdżki w sklepie pana Olivandera, przyjazd do Hogwartu i pierwsze zajęcia w szkole. Choć dla innych uczniów Hogwartu - tych wychowanych w czarodziejskich rodzinach -- szkoła ta nie jest z pewnością niczym tak wspaniałym, jak wydaje się ona głównemu bohaterowi ?Kamienia Filozoficznego?, dla Harryego jest to z pewnością odmiana po jego przygnębiajacym życiu z Dursleyami. Przyjęcie do Hogwartu to ważny moment ?pasowania? zwykłego na pozór chłopca na czarodzieja, symbol jego przynależności do świata, który został mu odebrany przez jego lękających się magii krewnych. Chwiejczak we wspomnianej już przeze mnie książce ?Czarodzieje mogą wszystko? pisze, że ?coś co jest czarami dla nas, dla innych może być bez znaczenia , dlatego też chwile czarodziejskiego triumfu często przychodzi nam świętować samemu ze sobą i trzeba się do tego przyzwyczaić.? Harry jednak nie musi świętować swoich ?chwil triumfu?; sukcesów, a czasem i porażek samotnie, w szkole zdobywa bowiem dwoje przyjaciół - Hermionę Granger, uchodzącą za jedna z najzdolniejszych czarownic jej pokolenia i Rona Weasleya, rudowłosego potomka licznej rodziny, uczęszczającej go Hogwartu. Poznajemy też nauczycieli ? nauczycielkę latania, panią Hootch, mistrza eliksirów Severusa Snapea i wykładającą transmutację Minervę McGonnagal. Każde z nich jest osobą, której nie sposób zapomnieć. Oczami Harryego Pottera widzimy też okazały gmach szkolnego budynku, gdzie na trzecim piętrze został ukryty tajemniczy artefakt, którego tak pragnie nemezis Harryego, Lord Voldemort. ?Czytelnik współczesny nie wierzy może w czary, ale lubi bywać oczarowany?, jak daje do zrozumienia Andrzej Trzebiński w ?Polsce fantastycznej? i to właśnie ów porażający ogromem gmach jest jedną z rzeczy, które oczarowują najbardziej w przedstawionym w filmie świecie. W jednej z sal Hogwartu spoczywa bezpiecznie - strzeżony przez groźnego trójgłowego psa - Kamień Filozoficzny, sprawę ukrycia którego zaczyna drążyć trójka młodych przyjaciół - Harry, Ron i Hermiona, coraz głębiej wplątując się w aferę, której wynik będzie jednak zgoła odwrotny od oczekiwanego. Protagonista filmu zmuszony jest zmierzyć się z czarnoksiężnikiem, który w przeszłości zamordował jego rodziców. Voldemort, znany też jako Czarny Pan lub po prostu Tom Marvolo Riddle, to jedna z najlepiej oddanych w filmie postaci tego rodzaju. Zdaje się być przesiąknięty złem do szpiku kości - można by rzec, prawdziwy z niego potwór. To właśnie z nim przyszło się zmierzyć małemu, niedoświadczonemu chłopcu, którego rodziców ten uśmiercił przed laty. Dziewiętnastowieczny filozof Nietzsche radził walczącym z potworami ?uważać by walka ta nie uczyniła ich takimi samymi potworami?, ponieważ, jak twierdził, ?gdy spoglądasz w otchłań, ta zaczyna spoglądać również w ciebie?. Jak napisał kiedyś Rick Riordan, ?niekiedy śmiertelnicy mogą był bardziej potwornymi niż same potwory? choć trudno byłoby stwierdzić kto w filmie zasługuje na status potwora w większym stopniu niż Voldemort. Walka z nim pozwoliła odkryć Harryemu Potterowi nieulękłość w swym jedenastoletnim sercu, potwierdzając tezę Ricka Riordana ze ?Złodzieja pioruna?, że ?prawdziwy świat jest tam gdzie są potwory bowiem dopiero tam przekonujesz się ile jesteś wart?. ?Potwory nie umierają; można je zabić ale nie umierają?, jak twierdzi Riordan i tak też dzieje się w filmie - choć ostatecznie małemu Hogwartczykowi udaje się pokonać swe nemezis, to Czarny Pan powraca w kolejnych filmach z serii. ?Potwory kryją ostrzeżenie, ze to co uczyniło ich takimi, może przydarzyć się każdemu?, jak stwierdził bohater ?Gone. Zniknęli? Michaela Granta i zastanawiam się czy sadystycznym, okrutnym potworem, jak Voldemort nie mógłby stać się każdy z nas gdyby zaistniały sprzyjające temu okoliczności. Tom Riddle jest wprawdzie tylko bohaterem książek i filmów, lecz, jak zauważa Philipp Huff w ?Dniu trawy?, ?potworów nie czyni mniej prawdziwym to, że istnieją tylko w naszej głowie?, w realnym świecie istnieje bowiem wielu złych ludzi przypominających Voldemorta, nawet jeśli, w odróżnieniu od niego, nie posługują się czarną magią. Zły czarnoksiężnik nazywany jest przez magiczną społeczność ?Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać? lub Sam Wiesz Kim? - przypomina mi to ?Arlina? Adriana Atamańczuka, w którym ?były słowa, których nie wolno było wymówić i rzeczy, o których nie należało myśleć bo inaczej mogłoby dojść do ich przywołania?. Harry, w przeciwieństwie do Voldemorta, jest osobą o dobrym sercu i dlatego też może go zwyciężyć w ostatecznym rozrachunku, co przywodzi mi na myśl cytat z ?Wielkiej wyprawy świętego Mikołaja? Ursuli Muhr o tym, że ?czary to miłość, a miłość to czynienie dobra?. Coleen Houck w ?Klątwie tygrysa? dodaje zaś, że ?Miłość może pokonać wiele przeciwności. To skarb, wart więcej niż te wszystkie cuda. Najpotężniejsza magia we wszechświecie?.
Film Chrisa Columbusa jest jedną z najdokładniejszych adaptacji znanych mi książek tego gatunku, zwłaszcza jeśli mowa jest o pierwszych trzydziestu minutach, które w ekranizacji nie odbiegają niemal od książki (pomijając rzecz jasna poboczne wątki, takie jak urodziny Dudleya i sceny w zoo). To wciągająca opowieść o magii - rozumianej tu nie tylko w sposób dosłowny, lecz jako magia przyjaźni, jaka połączyła troje tak odmiennych od siebie dzieci - pochodzącą z mugolskiej rodziny Hermionę, ubogiego choć czystokrwistego Rona i Harryego, wychowywanego przez okrutnych niemagicznych krewnych. Niektórzy mogą mieć tu zastrzeżenia do pewnej dziecinności filmu, nie należy jednak zapominać, iż główni bohaterowie są tu wciąż dziećmi i film został przeznaczony dla ich rówieśników. Podział jest tu jasny - wiadomo kto stoi po stronie zła, a kto po stronie dobra - może z wyjątkiem Severusa Snapea, którego przez cały film podejrzewamy o to, co najgorsze, by pod koniec dowiedzieć się, że jednak jest on jak najbardziej pozytywną - nawet jeśli niezbyt sympatyczną postacią, przez cały czas sprawiającą wrażenie bycia najzagorzalszym admiratorem Voldemorta. Film ten zmienia widza na lepsze - ?kto otrze się o magię, zmienia się na zawsze?, jak mówi Nina George w ?Księdze snów?. Zaczynamy doceniać tę codzienną ?magię? - magię miłości i przyjaźni, jaka łączy trójkę głównych bohaterów, zaczynając marzyć o tym, by samemu znaleźć przyjaciół równie oddanych, nawet jeśli nie posiadających żadnych magicznych mocy. ?Kamień? znakomicie wprowadza nas - i samego wychowanego wśród mugoli protagonistę - do krainy czarów, jaką stworzyła płodna wyobraźnia brytyjskiej autorki.
Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że film wręcz ocieka namacalną niemal magią, która zdaje się sączyć z murów szacownej instytucji magicznej szkoły Hogwartu. Bajkowy klimat ?Kamienia Filozoficznego? tworzy połączenie wpadającej w ucho melodyjnej, lecz podniosłej muzyki, której autorem jest John Williams i kostiumów aktorów - tych młodych i tych nieco starszych. Aktorzy zdają się być idealnie wprost dobrani, wydając się takimi, jakim wyobraża ich sobie czytelnik - mroczna postać odzianego w czerń profesora Snapea, surowa profesor McGonnagal i rudowłosi Weasleyowie. Każde z nich zostało idealnie dobrane i ucharakteryzowane, tak jak zapewne wyglądali w wyobraźni autorki serii o Harrym, ich książkowi odpowiednicy. Aktorom drugoplanowym, jak chłopcu grającemu fajtłapowatego Nevillea Longbottoma, przydałoby się jednak nieco więcej czasu ekranowego.
Świat magii - zarówno magii czarodziejów, jak również magii mugolskiej dziesiątej muzy, nie mógłby się obejść bez czarów przedstawionych na ekranie - my, mugole, znamy je po prostu pod nazwa efektów specjalnych. Pod względem rzeczonych efektów, uwagę zwraca transmutacyjna przemiana profesor McGonnagal z kota w kobietę. Świetnie zrealizowano też sceny z najrozmaitszymi magicznymi stworzeniami - Puszkiem - trójgłowym psem, strzegącym Kamienia Filozoficznego ? centaurem czy małym smoczątkiem Hagrida, Norbertem.
Każdego mugolskiego odbiorcę ekranizacji Columbusa zachwyci ta fantastyczna baśń o chłopcu, odkrywającym własne przeznaczenie, by ze zwykłego dziecka stać się czarodziejem. Ekranizacja pierwszej części bestsellerowego cyklu brytyjskiej autorki stanowi nader owocną kwintesencję korzystnego mariażu między wyobraźnią a zwykłym niemagicznym światem, obok którego istnieje także kraina magii, do której trafia główny bohater. Powinna spodobać się szczególnie zatwardziałym Potteromaniakom, a to dzięki temu, że ze wszystkich filmów z cyklu o Harrym, to właśnie ona zdaje się najdokładniej odwzorowywać powieść - nawet jeśli można się w niej dopatrzeć nielicznych błędów, takich jak pominięcie przeszkody z eliksirami, która chroni Kamień Filozoficzny czy też fakt, iż Hermiona używa czarów jeszcze w pociągu choć każdy fan serii wie, że można ich używać tylko i wyłącznie w szkole. Film ten pozostaje znakomitą rozrywką dla całej rodziny.
Opinia bierze udział w konkursie