Gdy w dzieciństwie z nieukrywaną przyjemnością bawiłem się klockami LEGO, na myśl by mi nie przyszło, że w przyszłości powstaną gry komputerowe, a nawet filmy przedstawiające popularne postacie w klockowej wersji. Takie czasy jednak nadeszły i nic w tym dziwnego, gdyż twórcy potrafią zapewnić swoim widzom masę rozrywki. Nie inaczej rzecz się ma z najnowszą produkcją animowaną spod szyldu LEGO, czyli "LEGO Batman: Film".
Film Chrisa McKaya przenosi nas do Gotham, w którym postrach sieje Joker i jego zgraja przestępców. Nie ma się jednak czego obawiać, gdyż na straży sprawiedliwości stoi uwielbiany i wychwalany przez wszystkich Batman, nie tyle bohater, co największa gwiazda miasta opanowanego przez szumowiny. A to wszystko w wersji LEGO!
Długo zastanawiałem się, gdzie by tu zacząć, aż zdecydowałem się na fabułę. Ta nie jest w filmie wcale taka istotna. Batman ratuje miasto, następnie popełnia błąd i znów musi je uratować. Wydarzenia nie przebiegają jednak w pełni po jego myśli i Mroczny Rycerz musi zmierzyć się ze swoimi słabościami oraz wielkim ego.
Sam świat LEGO stwarza nieskończone możliwości i tylko pomaga to w pokazaniu z jakim dystansem do uniwersum Batmana podchodzą twórcy, a także sami bohaterowie tej produkcji. Film prześmiewa choćby zmiany, które przez lata przechodził nietoperz na szklanym ekranie, jego długowieczność czy patos jaki często towarzyszy historiom o mścicielu z Gotham. Tutaj Batman rapuje, po domu chodzi w masce i szlafroku oraz ciągle wymienia Supermana jako swojego największego wroga.
Jak już wspomniałem nieco wcześniej, każdy fan Batmana znajdzie tu masę odniesień do komiksów czy filmów z nim w roli głównej. Wymienia się choćby wszystkie iteracje Mrocznego Rycerza, jakiekolwiek by one nie były, spotykamy także wielu wrogów Batmana i to nie tylko tych najbardziej znanych, pojawiają się bowiem również postacie z najstarszych komiksów jak choćby Calendar-Man. Stanowi to nie lada gratkę dla wszystkich wielbicieli zamaskowanego bohatera, a zaprezentowana w filmie stylistyka to największy rodzaj pochlebstwa jaki jego autorzy mogli dać legendarnym twórcom postaci.
Mogłoby się wydawać, że "LEGO Batman: Film" jest skierowany przede wszystkim do najmłodszych. Nic bardziej mylnego. Najstarsi fani Batman świetnie się odnajdą w 105. minutach naładowanych czystą akcją. Nie da się jednak uciec przed pewnymi problemami. Podczas seansu na którym byłem, sala kinowa była niemal po brzegi wypełniona dziećmi razem z ich rodzicami. Sęk w tym, że film serwuje bardzo dużo odniesień, a przede wszystkim żartów, których najmłodsi nie będą w stanie zrozumieć, a przez to mogą gorzej odebrać film. Jest tu choćby scena, w której Mroczny Rycerz zasiada we własnej sali kinowej i ogląda fragment jednego z bardzo znanych filmów lat 90. wyśmiewając go niemiłosiernie, podczas gdy dzieci pytają się rodziców o co chodzi. Na szczęście wszystkie tego rodzaju momenty rekompensuje akcja, której jest na tyle dużo, że chwilami ciężko nadążyć. Klocki LEGO dają tę możliwość, że sporo rzeczy może zmienić się w mgnieniu oka, choćby pojazdy sterowane przez bohatera, nie wspominając o zniszczeniach powodowanych przez ekranowych łotrów.
Osobiście, miałem okazję obejrzeć film w zdubbingowanej wersji polskiej i z przyjemnością muszę stwierdzić, że nasi aktorzy dali sobie radę, a przecież musieli zmierzyć się z głosami takich gwiazd jak Will Arnett, Ralph Fiennes, Zach Galifianakis czy Eddie Izzard. Krzysztof Banaszyk udzielający swego głosu Batmanowi spisał się doskonale tworząc kolejną możliwość dla wielu polskich dzieci do prób naśladowania Mrocznego Rycerza. Usłyszymy tu być może nieco inne wersje od oryginalnych, ale polski dubbing nadaje postaciom równie dużo charyzmy co wielkie gwizdy Hollywood. Waldemar Barwiński jako Joker, Marek Barbasiewicz jako Alfred czy Ewa Prus jako Barbara Gordon brzmią absolutnie autentycznie.
Kolejnym, małym, problemem na który muszę wskazać, jest dosyć poważny wątek samotności, braku rodziny oraz lęków i obaw Batmana z tym związanych. Jest to jeden z głównych wątków, który przeplata się przez sceny akcji, pościgi za złoczyńcami i obronę miasta. Odniosłem wrażenie, że jego ciężar sprawiał trudności najmłodszej części widowni i o ile uważam, że został on świetnie dopracowany i doskonale skomponował się z resztą filmu, o tyle dzieci mogą o nim w ogóle zapomnieć, a to przecież produkcja skierowana do wszystkich, bez względu na wiek.
Jeśli chodzi o animację, to bohaterowie oraz świat w wersji LEGO w niczym nie ustępują animacji jaką możemy na co dzień oglądać w większości bajek. Twórcy wiedzieli jak sprawić by ograniczenia klocków dało się tu przezwyciężyć jak choćby fakt zmiany ubrań czy zdejmowania maski przez Batmana. W końcu wszyscy wiemy jak działa LEGO. Oprócz tego świetna była także ścieżka dźwiękowa, na której znajdziemy popularne współcześnie utwory, choć i tu można stwierdzić, że to trochę za dużo hałasu jak dla najmłodszych.
Podsumowując, "LEGO Batman: Film" to rozrywka i zabawa dla każdego, małego i dużego, prawdziwego batmanowskiego nerda oraz dzieciaka zafascynowanego zamaskowanym mścicielem. Z filmu każdy powinien wyjść zadowolony, nawet jeśli nie przepada za uniwersum Mrocznego Rycerza. Film przyciąga nie tylko przeróżnymi postaciami, pojazdami, budynkami i całym światem stworzonym z LEGO, ale przede wszystkim wartką akcją, świetnymi nawiązaniami i dystansem do postaci głównego bohatera, a także dialogami, które starszym fanom na długo zapadną w pamięci. Nie jest to może najlepszy Batman jakiego zobaczycie na szklanym ekranie, ale to Batman, a przed siłą jego charakteru nie ucieknie nikt.
#gandalfekrecenzuje
Opinia bierze udział w konkursie