O tej bajce mogę z pewnością napisać jedno - kocham ją miłością szaleńczą ;) Pamiętam jak jako dziewięcioletnia dziewczynka z zapartym tchem oglądałam przygody ślicznej Indianki w kinie. Poszliśmy na nią z całą klasą i chyba nie było dzieciaka, który nie byłby pod jej wrażeniem. Tak bardzo chciałam zobaczyć ją ponownie, że kilka godzin później, kładąc się spać, zmawiałam z dziecięcą naiwnością modlitwę, prosząc "Bozię" o to, żeby bajka przyśniła mi się raz jeszcze. Dzieło Disneya weszło na ekrany kin w czerwcu 1995 (swoją polską premierę miała pięć miesięcy później). Odniosła kasowy sukces, zarabiając na świecie poznad 340 milionów dolarów i zdobywając m.in. 2 Oscary. Jeden z nich twórcy otrzymali za najlepszą piosenkę "Colors of the wind". Nie można tu nie wspomnieć o niezapomnianej Edycie Górniak, która z polskiej wersji tej piosenki ("Kolorowy wiatr") uczyniła swoiste arcydzieło. Historia filmu opowiada o młodej, ciekawej świata córce indiańskiego wodza, która na przekór ojcu, własnemu ludowi (ba! na przekór całemu światu), zakochuje się w angielskim "najeźdzcy". Ciekawostką dla wszystkich może być fakt, iż nasza Pocahontas jest postacią autentyczną. Jej prawdziwe imię brzmiało Matoaka, a "Pocahontas" było tylko przezwiskiem z czasów kiedy była małą dziewczynką. Romans z Johnem Smithem był wymysłem twórców bajki, jednakże Pocahontas naprawdę pomagała swoim wrogom, którzy w zamian uczyli ją języka angielskiego. Dzięki jej działaniom udawało się dość długo utrzymywać pokój między jej ludem i angielskimi kolonizatorami. Film o miłości, która nie powinna się narodzić. Miłość na tle wojny "dwóch światów". Czy to Wam czegoś nie przypomina? Jakiś czas temu, kiedy na ekrany wchodził Avatar Jamesa Camerona, ktoś stwierdził, że fabuła filmu do złudzenia przypominała bajkę z wytwórni Walta Disneya. I chyba każdy z nas, znając obie produkcje, może w większym stopniu przyznać mu rację ;) Czarnowłosa Pocahontas śpiewała w bajce "pobiegnij za mną leśnych duktów szlakiem...". Biegnę więc z nią co jakiś czas, zatapiając się w jej magicznym świecie i za każdym razem płacząc na scenie końcowej. Polecam tą bajkę wszystkim - tym, którzy jakimś cudem jej jeszcze nie obejrzeli, jak i tym, którzy tak jak ja oglądają ją kilka razy w roku.