Miałam dość spore oczekiwania do tej gry, ale trochę się zawiodłam. Grałam już wcześniej w pozycje z serii Escape Room tego wydawnictwa, które okazały się świetnym urozmaiceniem spotkania towarzyskiego. Tym razem zasiedliśmy do gry tylko we dwójkę, spodziewając się ciekawej zagadki, jakiejś fajnej dyskusji nad śledztwem, wciągającej fabuły. Zagadka może i była ciekawa, ale jak dla mnie trochę przekombinowana i nierealna, zamiast dyskusji głównie w milczeniu czytaliśmy karty, i trochę wiało nudą. Ale po kolei.
Główny mechanizm ?Upiora w Muzeum? to zagrywanie kart ze wskazówkami z ręki, lub odrzucanie informacji, które są według nas niepotrzebne. Musimy wspólnie odrzucić pewną pulę kart, by można było zagrywać bardziej cenne wskazówki. Według mnie to ogólnie bardzo ciekawy pomysł na mechanikę karcianego śledztwa, wymusza na graczach trochę planowania i zastanawiania się, które ślady są ważne, a które nie, trochę jak w prawdziwym śledztwie. Piszę ?ogólnie?, bo akurat w ?Upiorze z Muzeum? żadnego zastanawiania nie potrzeba ? tak oczywiste jest, które karty się nie przydadzą, że odrzucamy je bez żadnego wahania, co według mnie psuje cały zamysł tej mechaniki. Sądziłam też, że dzięki temu, że każdy ma na ręce inne karty, których nie może pokazywać innym, komunikacja między graczami będzie kwitła. A gdzie tam ? sęk w tym, że o kartach na ręce nie można rozmawiać. Każdy brał więc kartę, czytał ją sobie, potem w którejś kolejnej kolejce ją wykładał, jeśli była przydatna, i wtedy druga osoba czytała ją, również w milczeniu. Nie było w zasadzie potrzeby komentowania treści kart, większość wskazówek była napisana raczej wprost.
Żeby trochę przełamać nudę, oprócz opisanego wyżej mechanizmu, co jakiś czas pojawiały się karty z niespodziewanymi zdarzeniami. To całkiem fajne, bo oddaje dynamikę sytuacji, ale też trochę wytrąca z rytmu. Gdy wyłożyliśmy wystarczająco dużo kart, by zaczął się rysować jakiś spójny obraz, sytuacja się zmieniała za sprawą jakiegoś wydarzenia i trzeba było przenieść uwagę gdzie indziej, albo odrzucić karty, których nie zdążyliśmy dobrze przeanalizować. W końcu jakieś utrudnienie, więc to jak dla mnie na plus. Z drugiej strony, w trakcie gry troszeczkę mnie to irytowało. Może gdyby wydarzenia nie były tak często, to byłoby w sam raz. Ogólnie, śledztwo było bardzo skondensowane. 62 karty to wydaje się dużo, ale wiele z nich było dość pustych. Część kart trzeba odrzucić, na niektórych jest to samo, co na poprzednich, tylko z jakąś drobną zmianą, i nagle robi się trochę mało gry w grze. Graliśmy mniej niż godzinę. Gdy przyszedł czas na podanie rozwiązania, miałam wrażenie ?O, to już koniec? Tak szybko??. No dobra, niby przy dobrej zabawie czas szybko mija, ale to chyba nie ten przypadek. Po prostu, gruba z pozoru talia została zaskakująco szybko wykorzystana.
Za to, daję dużego plusa za porządne wykonanie i sprytne wykorzystanie kart i pudełka do stworzenia trójwymiarowego miejsca zbrodni.
Podsumowując, spodziewałam się po ?Upiorze ...? czegoś więcej. Myślę, że byłoby ciekawiej, grając w więcej osób; na dwoje nie czuliśmy dużej potrzeby komunikacji, ani zastanawiania się w swojej turze. Całe kombinowanie i dyskusja skupiły się na końcu śledztwa, przy ustalaniu rozwiązania, przez co gra wydała mi się za krótka i mało satysfakcjonująca.
Opinia bierze udział w konkursie