Rummikub to 104 ponumerowane kostki w czterech różnych kolorach; ponadto 2 jokery zastępujące każdą inną kostkę z dowolną liczbą, stojaki dla graczy do ustawiania kostek i instrukcja. Rummikub to klasyka gier, to kilkudziesięcioletnia historia, to zdobywca prestiżowej nagrody Spiel des Jahres w roku... 1980.
Słówko o zasadach. Wszystkie kostki należy pomieszać i ułożyć na stole wartościami liczbowymi do dołu. Następnie każdy z graczy dobiera po 14 kostek i układa je na swoim stojaku. Po wylosowaniu pierwszego gracza, uczestnicy rozgrywki, w kolejności zgodnej z ruchem wskazówek zegara, starają się pozbyć swoich kostek. Polega to na wykładaniu na stole swoich kostek ze stojaka, ale według ściśle określonych reguł - kostki muszą tworzyć albo serie (co najmniej trzy kolejne kostki w jednym kolorze, np. 2, 3, 4 w kolorze czarnym), albo grupy, czyli co najmniej trzy kostki z tą samą cyfrą, lecz w różnych kolorach. Przy pierwszym wyłożeniu kostek gracz musi uzyskać na nich sumę co najmniej 30 punktów. W kolejnych rundach wystarczy dołożyć ze stojaka tylko jedną kostkę, ale musi ona pasować do układów już wyłożonych. Jeżeli gracz nie może wyłożyć żadnej swojej kostki na stół, dobiera jedną z banku. Gra kończy się, gdy pierwszy gracz pozbędzie się wszystkich swoich kostek i w geście triumfu wykrzyknie "Rummikub!".
Popularność tej gry, fakt organizowania mistrzostw świata oraz miliony sprzedanych egzemplarzy na całym świecie sugerują, że Rummikub musi być grą świetną. Ja z takim stwierdzeniem otwarcie się nie zgadzam. Rummikub uznaję za rozrywkę średnią, zwłaszcza na tle współczesnych gier planszowych. Jakość wykonania jest ok, prostota zasad i niski wiekowo próg wejścia też zaliczyć należy na plus, ale ogólnie ta gra mnie mówiąc wprost trochę nudzi. To taki bezfabularny suchar, pozbawiony klimatu i rozrywkowej głębi. Graliśmy kilkanaście partii w 4-osobowym składzie. Czekanie na swoją kolej u prawie wszystkich graczy wywoływało efekt ziewania. No niby można w międzyczasie próbować dopasować swoje kości do układów na stole, ale co z tego, jeśli gracz przed nami dorzucił swoje kostki tu i tam, i z planowania nici, i kombinowanie i tak trzeba zaczynać na nowo. Zresztą samo to kombinowanie, przekładanie kostek, dostawianie ich, zamienianie - jako esencja gry - słabo do mnie przemawia; ot, taka matematyczna bezpłciowość, której w grach planszowych nie lubię. Nie jest to więc gra dla mnie, ale jeżeli ktoś lubi takie matematyczno-logiczne abstrakcje, być może w Rummikuba się wkręci. Ja za tą grą przepadam, ale jeżeli alternatywą miałoby być tępe gapienie się w telewizor, zagram w nią chętnie, ale tylko dlatego, że wszelakie planszówki ogólnie lubię bardzo.
Rummikub dostaje ode mnie tróję z plusem. I żaden cyferkowy combos (jak na razie) nie jest w stanie podnieść mojej oceny.
Opinia bierze udział w konkursie