Dawno już nie było na rynku gry, która byłaby tak mocno oparta o zwykły łut szczęścia, a jednocześnie dawała tak dużo frajdy z gry - i to nie tylko graczom mniej wprawionym w bojach, ale też tym, którzy na ciężkich, wymagających móżdżenia grach zjedli niejedne zęby. Oto Szarlatani Z Pasikurowic, bodaj jedyna gra, w której przegotowanie własnego kociołka jest powodem do śmiechu!
Fabuła gry jest zupełnie bajkowa - oto jesteśmy tytułowymi szarlatanami, tworzącymi swoje tajemne mikstury i eliksiry z całego naręcza rozmaitych składników, reprezentowanych przez kolorowe żetony o różnych wartościach. Do dyspozycji mamy też szczurze ogony ułatwiające nadrobienie straty na torze punktacji i eliksir cofnięcia ruchu na te sytuacje, kiedy przedobrzymy z zaczerpywaniem z naszego kotła i ten po prostu eksploduje. Walutą w grze są rubiny, które pozwalają nam uzupełniać wykorzystany eliksir lub zwiększyć startową wartość punktową swojego kociołka.
Mechanicznie gra jest łatwa i przyjemna. W swoim ruchu, równolegle z innymi graczami, wyciągamy ze swojego przepastnego worka jeden składnik i umieszczamy go w kotle - tyle pól od startu, ile punktów na żetonie składnika. Robimy to tak długo, aż wszyscy gracze nie spasują lub nie eksplodują wszystkie kociołki. W czym tkwi haczyk? Otóż jeden ze składników - żartobliwie nazywany cebulą, bawełną lub po prostu białym składnikiem - nieuchronnie przybliża nas do eksplozji i gdy jego zawartość w kociołku przekroczy określoną wartość... cóż, dość rzec, że nie ugotujemy zbyt wiele w tej rundzie.
Na koniec rundy podsumowujemy otrzymane punkty. Ten z graczy, który zaszedł najdalej w swoim kociołku, otrzymuje bonus w postaci rzutu kością przyznającą nagrody. Każdy z graczy, których kociołki nie wybuchły, może wydać zgromadzone punkty na zakup nowych składników. Warto tu dodać, iż każdy składnik ma swój unikatowy sposób działania: pozwala nam na dodatkowy ruch, umożliwia zdobycie ekstra punktów lub rubinów na koniec rundy. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że sposób pozyskiwania składników i ich cenę dyktują nam księgi, losowane na początku każdej rozgrywki, co znacznie wpływa na regrywalność i umożliwia odkrywanie gry na nowo przy niemal każdej rozgrywce.
Gra jest więc mało strategiczna, a bliższa do hazardu - skądinąd jej główna mechanika nazywa się push-your-luck, czyli "sprawdź swój fart". Odpowiednio balansując między ryzykiem, a bezpiecznymi, skalkulowanymi ruchami, można nie tylko tworzyć naprawdę wysoko punktujące eliksiry, ale też wyprzedzić nieco bardziej narwanych współgraczy. Każda runda zaczyna się od losowania karty zdarzenia, które albo wpływa na punktację w danej rundzie, albo utrudnia nieco rozgrywkę lub w ciekawy sposób ją urozmaica. Nie ma nudy w Szarlatanach Z Pasikurowic - są tylko wybuchowe niespodzianki!
Gra jest cudnie wydana i bogato ilustrowana, klimatycznymi, humorystycznymi rysunkami. Kociołki są bardzo sugestywne i cała oprawa od razu wciąga gracza w świat średniowiecznej magii i alchemii. Dzięki kartom zdarzeń, księgom składników i dwustronnym planszetkom kociołków gra ma nieporównywalną z niczym regrywalność - każda partia to nowa przygoda i nowe wyzwania. Mechanizm rozgrywki, choć oparty na losowości, jest tak absolutnie przyjemny, że nie sposób się nim znudzić czy zirytować, gdy kilka razy z rzędu wybuchnie nam kociołek. Ot, taki żywot szarlatana!
Opinia bierze udział w konkursie