Czy świat, w którym książki są palone na stosach a ich właściciele karani jest w ogóle możliwy? Czy świat ludzi przykutych do ogromnych odbiorników telewizyjnych i dzieci, którym szkoła wtłacza do głów nieistotne treści, jest tylko wizją przyszłości, czy może ma swoje odbicie w rzeczywistości? Według amerykańskiego pisarza Raya Bradburyego autora jednej z najsłynniejszych antyutopii XX wieku noszącej dość enigmatyczny tytuł "451 stopni Fahrenheita" taka wizja jest jak najbardziej realna. Tytuł nieprzypadkowo odnosi się do temperatury, w której płonie papier, co stanowi główną oś książki powstałej blisko siedem dekad temu. Co ciekawe i warte podkreślenia problemy w niej poruszone stają się dziś bardzo aktualne. Moim zdaniem w głównej mierze wynika to z faktu, że jesteśmy zasypywani informacjami pochodzącymi z niezliczonej ilości źródeł. Telewizja, radio, Internet, gazety przedstawiają nam obraz świata często wzajemnie się wykluczający, przez co, aby go zrozumieć trzeba poświęcić czas, dużo czasu. Niestety szybko zmieniający się świat i równie szybkie tempo życia, pogoń za karierą, czy obowiązki domowe sprawiają, że niewiele osób może sobie pozwolić na czytanie czegoś więcej niż dokumentacja dotycząca ich pracy zarobkowej. Nawet tak proste acz przyjemne zajęcia jak spacer po lesie, czy obserwacja otaczającej przyrody nie znajdują miejsca w harmonogramie dnia. Jaka jest konsekwencja takich zaniedbań? Myślę, że skutkują one wypaleniem zawodowym, różnymi chorobami i notorycznym stresem. Czas poświęcony na lekturę, analizę zmieniającego się świata, poszukiwanie korzeni tych zmian, spotkania i rozmowy ze znajomymi o czymś więcej niż ostatnio obejrzany serial mogą zmienić sposób, w jaki postrzegamy świat. Stopniowo stajemy się silniejsi mentalnie i spokojniejsi. Guy Montag pełniący w książce Bradburyego funkcję strażaka (palącego książki), w pewnym momencie stara się wydobyć z bańki, która go otacza. Zaczyna się zastanawiać, co takiego tkwi w książkach, że są one bezwzględnie niszczone. Uświadamia sobie, że książki wzbudzają emocje, skłaniają do ponownego przemyślenia wielu z pozoru oczywistych kwestii, wzbogacają o wiedzę a stąd już tylko krok do samodzielnego myślenia, które dla decydentów przedstawionych w książce jest niebezpieczne. Ludzie ślęczący przed telewizorami, lub pozbawieni możliwości zadawania pytań w szkole nie oczekują zbyt wiele, nie mają większych aspiracji, łatwo jest kierować ich postępowaniem. "451 stopni Fahrenheita" powinno być dla nas zarówno przestrogą jak i zachętą do sięgania po książki. Na rynku jest ich tak wiele, że każdy czytelnik z pewnością znajdzie dla siebie zajmującą lekturę, która poszerzy jego horyzonty i uformuje stały nawyk czytania. Warto sięgać również po audiobooki dzięki temu połączymy przyjemne z pożytecznym, np. słuchając audiobooków podczas domowych zajęć lub dłuższych spacerów.
Opinia bierze udział w konkursie