- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.- Mamuś, czy ja powinnam zgłosić się do urzędu meldunkowego, żebyście nie mieli przykrości? - Co ci przyszło do głowy? - Nie czytasz gazet? Przecież ustanowili obowiązek meldowania się, kiedy nie przebywa się w miejscu zameldowania. - Co ty powiesz? Jakoś to przeoczyłam. Dosyć mam zamieszania z dziećmi, żeby jeszcze czytać głupie zarządzenia. Zresztą, to chyba nie dotyczy wszystkich, może jakichś przestępców. - Niestety, stoi w tym zarządzeniu jak byk: ,,Każdy obywatel PRL ma obowią itd.". - A dajże ty sobie z tym spokój! Przyjechałaś na kilka dni do najbliższej rodziny, nie będziesz dreptać po urzędach! Zabraniam ci! - Żebyście tylko nie mieli przykrości. - Niedługo trzeba będzie rejestrować myśli. Chcą nas zniewolić do końca. Im więcej będzie nakazów i zakazów, tym bardziej będą łamane. Wspomnisz moje słowa. Rozmawiając tak, obrały wszystkie grzyby, krzątały się po kuchni i kiedy wygłodniała gromadka wróciła ze szkoły, wszystko było przygotowane do obiadu. Do stołu zasiedli jednak z dużym opóźnieniem. Dzieci nie mogły nacieszyć się starszą siostrą i prezentami, które im przywiozła ze skandynawskiego tournée. Ania, smukła czternastolatka o prześlicznych orzechowych oczach, wzięła Kasię na stronę i opowiedziała jej o swoich kłopotach w szkole. Skłóciła się na dobre z wychowawczynią i żywiła obawy, że ta nie przepuści jej do następnej klasy. Twierdziła, że jeśli tak się stanie, to ona tego nie przeżyje. Umrze ze wstydu. - Co też ty opowiadasz, Aniu? Masz przed sobą jeszcze osiem miesięcy roku szkolnego. Przeprosisz panią Matałowską, zaczniesz się uczyć i wszystko będzie dobrze. - Nie będzie. Ja jej nie przeproszę. Ona mnie nienawidzi. Mówi, że jestem arogancka, a sama jest niemożliwa. Nie powinna uczyć w szkole. - Nie wolno ci osądzać dorosłych. Gdybyś była karna, ona traktowałaby cię inaczej. - Na pewno nie! Ty jej nie znasz. Obiecaj mi, że jeśli nie zdam, zabierzesz mnie do siebie do Warszawy. Inaczej umrę tu ze wstydu. - Nie kracz, Aniu. Zdasz, zobaczysz. Ania jednak ,,krakała". Konflikt z wychowawczynią narastał, a ona zamiast się mobilizować, buntowała się przeciw niechęci okazywanej jej przez większość nauczycieli i nie tylko nie nabrała pokory, ale zupełnie opuściła się w nauce. Ukończenie klasy siódmej nie rysowało się jej różowo. Uparła się, że przyłoży się do nauki, żeby ukończyć klasę, tylko pod warunkiem, że Kasia zabierze ją do Warszawy. Rozpętała się wielka awantura. Teofil nie chciał o jej wyjeździe słyszeć. Zofia też miała wiele obaw, przecież córka często podróżowała z ,,Mazowszem". Pozostawianie bez opieki zbuntowanej czternastolatki nie wróżyło nic dobrego. Sama Kasia rozumiała obawy rodziców, ale wbrew rozsądkowi kusiło ją, aby mieć siostrę przy sobie. Nie czułaby się taka samotna. Jej mieszkanko z taką starannością urządzone przez Piotra ciągle było nieoswojone. Przez dwa lata nie zdążyła się w nim poczuć dobrze. Jak tylko Ania wyraziła chęć zatrzymania się u niej, od razu zaczęła przywiązywać się do tego pomysłu. Właściwie czemu nie? - rozmyślała - na pewno będzie mi raźniej z siostrzyczką niż samej. Będę miała z kim wyskoczyć do kina, teatru, czy na spacer. Pomogę jej w nauce, postaram się, żeby rozwijała swoje zainteresowania, zapiszę ją na jakieś zajęcia. Ani się spostrzegła, jak zaczęła kreślić szeroko zakrojone plany pobytu siostrzyczki w Warszawie, zanim jeszcze zapadła decyzja o kontynuowaniu tutaj jej edukacji. Już nawet miała obiecane dla niej miejsce w gimnazjum, niedaleko domu, na Saskiej Kępie, gdzie dyrektorką była matka jednej z koleżanek z ,,Mazowsza". Od tej pory dwie najstarsze siostry zaczęły ze sobą spiskować. Obie były mocno pobudzone zmianą, która miała zajść w ich życiu. Trzeba było jeszcze przekonać do tego rodziców, a to, jak się spodziewały, nie będzie łatwe. I pewnie nadal snuły by te plany, gdyby podczas tournée ,,Mazowsza" po Niemczech i Holandii Kasia nie złamała ręki. Rozdział drugi Stało się to w Weimarze podczas ćwiczeń tanecznych przed koncertem. Choreograf ogłosił właśnie koniec rozgrzewki i pozwolił im opuścić pomieszczenie, w którym teraz mieli ,,rozgrzewać się" instrumentaliści. W ten sposób Kasia zderzyła się w drzwiach z niedawno zaangażowanym do orkiestry ,,Mazowsza" skrzypkiem. Był to pierwszy jego wyjazd z zespołem i jak każdy ,,nowy" budził spore zainteresowanie, szczególnie damskiej części zespołowej społeczności. Znany z występów w radiu muzyk był w dodatku bardzo przystojny. Miał mnóstwo blond loków i rozmarzone niebieskie oczy. Nosił romantyczne koszule i wdzianka z rozchylonym kołnierzem ? la Słowacki i zawsze miał przy sobie jakąś książkę z maleńką atrapą smyczka do skrzypiec używaną jako zakładka. Słowem, nawet dla niej - od czasu tragicznej śmierci Piotra obojętnej na męskie uroki - był intrygujący. Zwłaszcza że posyłał jej wiele mówiące spojrzenia i nie szczędził komplementów. Nawet w czasie koncertów, kiedy tylko mógł oderwać wzrok od nut lub batuty dyrygenta, zerkał na nią. A ona, chociaż nie dopuszczała myśli, że to ją obchodzi, pod jego spojrzeniem starała się najpiękniej jak potrafiła wykonać taneczne pas lub wyśpiewać każdą nutę tak, jakby mógł ją w tym wielkim chórze dosłyszeć. Czyniła to zupełnie podświadomie, najprawdopodobniej przez próżność kobiecą, bowiem ,,nowy" był obiektem zainteresowania wielu jej koleżanek. Rano owego fatalnego dnia w Weimarze zaproszono ich na zwiedzanie miasta. Kasia ubrana była w czarną sukienkę w kolorowe pawie, kupioną w Japonii. - Nie zapomnij się przebrać po południu. Nie przychodź w tej sukience do teatru, bo popsujesz nam koncert - powiedziała, ujrzawszy ją, pani Mira. - Dlaczego? Bardzo ją lubię. Zresztą przecież i tak w czasie koncertu mamy na sobie kostiumy. - To prawda, ale istnieje taki przesąd, że pawie w teatrze przynoszą nieszczęście. Lepiej nie prowokować losu. Zostaw tę sukienkę w hotelu. Chociaż trzeba przyznać, rzeczywiście jest ładna. - Dobrze, pani dyrektor - obiecała Kasia. Potem jednak wędrówki śladami Goethego dostarczyły jej tylu wrażeń, że zapomniała o rozmowie z panią Mirą. Naturalnie nie przebrała się. Sukienkę w pawie zdjęła dopiero w garderobie, powiesiła na wieszaku, włożyła szpongi, tunikę, baletki, po czym udała się wraz z całym zespołem na rozgrzewkę taneczną. Kiedy wychodziła z sali ćwiczeń, zderzyła się w drzwiach z ,,nowym" skrzypkiem. Skrępowana jego zachwyconym spojrzeniem udała, że go nie widzi, ale wykonała przed lustrem na korytarzu pamiętne pas de chat, pas de chat, assemblée i runęła jak długa na śliską posadzkę. Upadła na rękę. Chciała się szybko podnieść, ale ostry ból w łokciu jej to utrudniał. Wszyscy, którzy zrazu jej niefortunny popis skwitowali śmiechem, ucichli zażenowani, ktoś pomógł jej wstać, ktoś powiedział: ,,ojej, ale masz dziwnie wykręconą rękę!". Zrobiło się zamieszanie. Kasia usiłowała całe zajście zbagatelizować, ale była zszokowana, nogi jej drżały i ból coraz bardziej dawał się we znaki. Podróżujący zawsze z zespołem lekarz obejrzał szybko puchnącą rękę, która od łokcia zwisała pod nietypowym kątem, i stwierdził, że trzeba jechać do szpitala na chirurgię. To, co nastąpiło potem, pamiętała jak przez mgłę. Prawdopodobnie za przyczyną tabletek, jakie połknęła na polecenie lekarza. Koledzy i koleżanki gdzieś zniknę A, prawda! - pomyślała - przecież zaraz ma być koncert, beze mnie, bo ja jadę do szpitala!... Prowadzono ją jak owcę do kolejnych pomieszczeń. Najpierw wizyta u chirurga z tłumaczką, potem prześwietlenie ręki, sala zabiegowa, Ocknęła się w pokoju hotelowym późnym wieczorem, kiedy wszyscy wrócili już z koncertu. Naturalnie uwieńczonego sukcesem - jakżeby inaczej? Entuzjastyczne relacje z przeżytych wrażeń przeplatały się z wyrazami współczucia dla niej. Jednak wszystko to szybko pomieszało się z jej niespokojnym snem, a może też reakcją na proszki przeciwbólowe i oszołomieniem po narkozie. Obudziła się w nocy, a właściwie ból ją obudził. Kazano jej połknąć kolejną pigułkę i jakoś z przerwami we śnie przetrwała do rana. A rano dowiedziała się, że będzie zmuszona wrócić do kraju. Gips założono jej na sześć tygodni. Złamanie łokcia z przemieszczeniami okazało się na tyle skomplikowane, że pewne się stało, iż Kasi nie uda się wydobrzeć do końca zaplanowanej podróży. Trzeba przyznać, że Pagart zachował się elegancko, wypłacając jej honorarium za całą trasę, która dopiero się zaczęła. Nawet za koncerty w Holandii. Dyrekcja zespołu była przygnębiona fatalnym wypadkiem Kasi, a szczodra wypłata miała być swoistą nagrodą pocieszenia. Następnego dnia, kiedy jeszcze ciągle zmagała się z bólem, przysłano po nią samochód z ambasady polskiej w Berlinie Wschodnim. Były to dla Kasi trudne dni, chociaż została otoczona troską i na wszelkie możliwe sposoby wszyscy starali się osłodzić jej ciężkie chwile. Pracownicy ambasady współczuli, że nie mogła kontynuować występów za tak zwaną żelazną kurtyną. Ponieważ zakaz przekraczania słynnego muru berlińskiego nie dotyczył dyplomatów, postanowili, że zawiozą ją do Berlina Zachodniego na zakupy, jeśli zechce tam wydać zarobione pieniądze. Skończyło się na tym, że znękana bólem ofiara wypadku siedziała w samochodzie, a pracownicy ambasady wyręczali ją w zakupach. Berlin po obu stronach złowieszczego muru widziała jak przez mgłę, a starań miłych gospodarzy nie była w stanie docenić. Ze wszystkich atrakcji, jakie dla niej przygotowano, najpożyteczniejsza okazała się wizyta u lekarza. Miała nadzieję, że przerwie jakimiś skutecznymi środkami jej męczarnię. - Wciąż panią boli? - zapytał z niedowierzaniem. - A nie powinno? - Niech mi pani powie, jaki to jest ból. Ostry czy pobolewanie? - Panie doktorze, ja nie jestem osobą, która nie potrafi znosić cierpienia, ale to jest naprawdę nie do wytrzymania. To już cztery dni. - Złamanie nastąpiło cztery dni temu? Rzeczywiście ból powinien był już ustąpić... chyba że coś jest nie - Naturalnie, że jest ,,nie tak". Przecież miałam przemieszczenia, i to w trzech miejscach. Sam pan widzi na zdjęciu. - Tak było, ale przed zabiegiem, zdjęcia po złożeniu ręki nie mamy. Najlepiej będzie, gdy zaraz po powrocie do Warszawy zgłosi się pani na kontrolę w klinice profesora Grucy. Zatelefonuję do niego. Tam na pewno pani pomogą. Leci pani samolotem, mam nadzieję? - Dostałam bilet kolejowy, jadę slipingiem. - Musi pani mieć środki przeciwbólowe, pociąg szarpie i trzęsie. - Proszę się nie martwić, panie doktorze - przerwała mu żona ambasadora, która troskliwie zajmowała się Kasią podczas pobytu w Berlinie. - Proszę się nie martwić, nie damy zginąć naszej mazowszance - będę jej towarzyszyć w podróży, bo akurat mam coś do załatwienia w Warszawie. - To dobrze - powiedział lekarz. Zaczął objaśniać, jak i kiedy należy dawać pacjentce lekarstwa. Ona zaś popadała w coraz większe oszołomienie i zasnęła po zastrzyku, jaki jej na koniec wizyty zaaplikował. Ledwie mogła sobie przypomnieć wsiadanie do pociągu. Mimo że zanim to nastąpiło, starano się, by oprzytomniała na tyle, żeby podać numery telefoniczne swojej rodziny. Tu zaczęły się kłopoty rodem z PRL-u. W swoim nowym mieszkaniu od dwóch lat czekała na przydział numeru, a z jej rodzicami w Zamościu można się było porozumieć jedynie przez tak zwaną rozmowę z przywołaniem na pocztę. Pracowników ambasady najwyraźniej to zirytowało, sami żyli już od jakiegoś czasu na innym poziomie, nie obowiązywały ich ograniczenia zza żelaznej kurtyny. Stanęło na tym, że wysłano depeszę do jej rodziców w Zamościu i do Karolina, siedziby ,,Mazowsza". Ustalono, że gdyby nikt nie zjawił się po nią na dworcu, ambasadorowa zabierze ją do siebie i przetrzyma do czasu, zanim nie trafi pod skrzydła swoich bliskich. Copyright (C) 2012 by Axis Mundi, Barbara Rybałtowska Projekt okładki: Borys Borowski Redakcja i korekta: Elżbieta Makowska Korekta: Katarzyna Szajowska Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część książki nie może być wykorzystana bez zgody wydawcy. Wydanie I elektroniczne ISBN: 978-836-143-245-6 WYDAWNICTWO AXIS MUNDI Konwersja i edycja publikacji
audiobook cd
Lektor |
Wydawnictwo Storybox |
Oprawa pudełko |
ISBN 978-83-65983-89-3 |
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Audiobooki na CD |
Kategoria: | literatura piękna, dla kobiet |
Wydawnictwo: | Storybox |
Oprawa: | pudełko |
ISBN: | 978-83-65983-89-3 |
Lektor: | Barbara Rybałtowska |
Wprowadzono: | 07.02.2016 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.