- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ą, czy aby nie jest rozsunięta i nie zdradzi zawartości, która na szczęście nie zwróciła uwagi celników. Dopiłem herbatę, może trochę zbyt spiesznie, bo poparzyłem sobie język, i oddałem Kobieta była uciążliwie życzliwa: -- Może jednak zechce pan kanapkę? -- I nie czekając na odpowiedź, ruszyła do swoich sakwojaży. Wyciągnęła pokaźnych rozmiarów papierowy pakunek. -- Mamy z żółtym serem, szynką i sałatą... -- Zostaw, Jadziu, pan widocznie nie jest gł -- staruszek wyciągnął rękę po chleb. Jego żona, jakby się obraziwszy, sama zaczęła jeść. -- A jeżeli wolno spytać -- przyjrzał mi się mężczyzna, jedząc kanapkę -- czym się pan zajmuje? -- Filologią polską. Przysłuchujący się rozmowie Cwaniaczek pokiwał głową obojętnie, lecz językoznawca się ucieszył: -- Filologia polska! A jak się panu podobają studia? -- Jak? Podobają mi się... -- odrzekłem bez przekonania i machnąłem ze zniecierpliwieniem ręką. Wyjąłem z kieszeni list od matki. Pisała, żebym przyjechał, bo musimy wyremontować dom. Moja obojętność nie zraziła staruszka: -- Zatem będziemy mieli o czym rozmawiać podczas podróż -- rzucił niechętne spojrzenie Cwaniaczkowi. Ten nie zwrócił na nie uwagi: -- No, to ugrzęźliś Jak ja dotrę do miasta? -- zamyślił się. -- Powinienem już być na Rozumie pani -- spojrzał na staruszkę, która także przyglądała mu się niechętnie -- dyskoteka to -- zaczął podrygiwać w rytm muzyki techno -- taniec to dziewczyny, a dziewczyny -- kopulował w rytm niesłyszalnej muzyki z niewidzialną partnerką. Przez chwilę obserwowałem go z drwiącym uśmiechem. Następnie sięgnąłem do swojego bagażu, w którym między innymi wiozłem kilka książek. Wyciągnąłem biografię Hannibala. Przejrzałem kilka rozdziałów. Podobnie jak on był rzucony z niewielkimi siłami na ziemię włoską, tak ja musiałem sobie radzić z mizernym zapleczem na ziemi wrocławskiej. Tylko taktyka wojny szarpanej mogła mnie ocalić. Odrobiwszy lekcję ze strategii, sięgnąłem po inną lekturę -- jej autorka była młodsza ode mnie o kilka lat i bez wątpienia utalentowana. Podszedł do mnie Cwaniaczek: -- Co tak dukasz, mistrzu? Niechętnie pokazałem mu okładkę książki. -- Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną -- przesylabizował. -- Czyje to? -- Takiej młodej. -- O czym? -- O wojnach i flagach. -- No, facet, ty chyba niewłaściwie mnie oceniasz -- obruszył się. -- Uważasz, że całe moje życie to tylko dyskotekowe dupy, dragi? Nic nie wiesz! -- spojrzał na mnie tak, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze. Potem, nieco się opamiętawszy, zmienił temat: -- Ty to pewnie dużo czytasz? Potaknąłem skinieniem głowy, a tymczasem Cwaniaczek utkwił wzrok w dziewczynie, która ocknęła się z otępienia i rozejrzała po pomieszczeniu przytomniejszym, lecz zlęknionym spojrzeniem. Uspokoiwszy się nieco -- zasnęła. -- Ciekawe, co to za jedna? -- Cwaniaczek zapiął swoją skórzaną kurtkę. -- Pewnie jakaś Jakby ją tak umyć z tego błocka, poprawić fryca, ubrać w lepszego ciucha, to zrobiłaby się z niej niezła laska. Byłaby królową każdej dyskoteki. Ile ona może mieć lat? Ze dwadzieścia? -- zastanawiał się. -- A ty masz jakąś pannę? -- Miałem, we Lwowie. Ale okazała się zwykłą... -- na wspomnienie Wiery machnąłem ręką ze zniechęcenia. -- Nacięła mnie na sporą kasę... Teraz wątpię, czy jeszcze kiedyś będę potrafił zaufać jakiejś -- Jak dałeś się naciąć babie, to frajer jesteś... Wzruszyłem obojętnie ramionami. -- Takie już są kobitki -- filozofował Cwaniaczek. -- Nie wolno im ufać. Jak w tej piosence Budki Suflera Nie wierz nigdy kobiecie. Ja to mam jedną zasadę: upić i wyruchać. Na to odezwała się staruszka: -- Przepraszam, że się wtrącam, ale w ten sposób nie znajdzie pan odpowiedniej partnerki. Proszę sobie wyobrazić, że zwraca się do pana dziewczyna, z którą doskonale się uzupełniacie. Widzi ją pan przed sobą: jest wrażliwa, szczera, dobra, wierna. Coś nieodparcie ciągnie was ku sobie. Wie pan, że potrafi obdarzyć ją serdecznością, szczęściem i spokojem. Proszę sobie powtarzać, że będziecie dla siebie idealnymi towarzyszami ż Ja tak sobie wyobrażałam swojego męża, no i proszę... Jesteśmy szczęśliwi prawie czterdzieści Na Cwaniaczku słowa kobiety nie zrobiły wrażenia: -- W ubiegłym tygodniu na w kiblu -- znów zaczął gestami pokazywać kopulację. -- Gówniara, ale znała się na robocie. Miałem już taką. Przychodzi potem do mnie i mó -- roześmiał się. -- Mówię ci, mistrzu, niezły ubaw -- opanował śmiech. -- Przyszła i powiedziała: ,,Jestem z tobą w ciąży". Patrzę na nią jak na przygłupa i totalna zlewka. Ona, że mnie kocha. Ja na to: ,,A weź " -- urwał, bo nagle rozległ się brzęk: pękła szyba w jednym oknie. Wszyscy, oprócz dziewczyny, zwrócili wzrok w tamtą stronę. -- To od wiatru? -- staruszek podniósł się z ławeczki i ruszył w naszym kierunku. Widok zbliżającego się staruszka wywołał na twarzy Cwaniaczka wyraz zniecierpliwienia -- zajął się telefonem. -- Dlaczego studiujesz filologię polską? Trochę pomilczałem, wreszcie zdecydowałem się mu to wyjaśnić: -- ponieważ -- poprawiłem się i dodałem cicho: -- jestem pisarzem. Początkującym -- ubezpieczyłem się. -- Chciałem doskonalić warsztat Staruszek wydawał się zaskoczony moją odpowiedzią. -- I? -- I nic -- mruknąłem. -- Polonistyka to nie szkółka Mężczyzna chętnie jeszcze by porozmawiał, lecz żona przywołała go do siebie. Podniósłszy się z ławeczki, ruszyłem rozejrzeć się po poczekalni. Z zaciekawieniem czytałem liczne napisy. Dłużej zatrzymałem wzrok na jednym: ,,Tutaj straciłam dziewictwo. Było ź". I data. Uświadomiwszy sobie, że od tamtej pory minęło dokładnie dziewięć miesięcy, wyszedłem z budynku. Zapatrzyłem się w ciemność. Tyle jeszcze było do zrobienia. Ciągle niewiele posiadałem. Czułem się osaczony przez wrogów. I nie mogłem liczyć na wsparcie od kogokolwiek. W takich chwilach odzywał się we mnie Mały Książę. Stara bezzębna wiedźma siedziała w drugiej ławce kościelnej nawy. Mamrotała modlitwy. Sękatymi paluchami przesuwała różaniec swoich grzechów, tęsknot, intencji. Szeptała opowieść o raju, w którym jest piękną młodą kobietą, a anioły (najprzystojniejsi amanci jej czasów) wręczają jej róże i szampana. Obserwowałem, jak zrzuciła elegancką suknię i bez gry wstępnej nadstawiła dupy wszystkim aniołom po kolei. *** Jestem jak zardzewiały kawał metalu. Życie zaczęło teraz we mnie tłuc ciężkim młotem. O dziwo, nie wszystko jeszcze we mnie zardzewiało. Może to dlatego, że jest we mnie domieszka szlachetnych metali? Zatem może jeszcze zostanę przekuty w ostry miecz, który zwycięży w wojnach z codziennością? Zaraz -- co to za militarna metaforyka? To wpływ K. *** Ranek Jeana-Pierrea Davidtsa: pierze, myje, sprząta. Zwariował. *** Dzieje się ze mną coś złego. Słabnę. Pojawiają się na mojej skórze dziwne wykwity. Coraz bardziej mi dokuczają, czyżby to zbliżała się śmierć? Mam kłopoty z koncentracją. Zawieszam się, nie potrafię nic zapamiętać, łatwo się denerwuję. *** Mam wrażenie, że Latarnik próbuje wkręcić Bankiera w grupę z Królem. Czyżby jakiś sojusz przeciwko mnie? *** Powiedziałem sobie kiedyś, że jeśli poczuję nadchodzący kres -- skrócę swoje życie. Brzydzę się słabości, nie potrafię być słaby. Brzydzę się i boję. Tego wszystkiego nie powinno być. Rozmyślam -- włączyła mi się retrospekcja. Te próby uporządkowania pamięci to żałosne odwracanie uwagi od prawdy: zbliża się śmierć. Panika. Dopóki miałem poczucie jakiego takiego zdrowia, jakoś to było. Teraz nie wiem, jak być słabym. Wróciłem do środka i usiadłem na ławce. Tymczasem Cwaniaczek podszedł do dziewczyny. Pochyliwszy się nad nią, uśmiechnął się: -- Hej, Dziewczyna nawet na niego nie spojrzała. -- No co, niemowa jesteś? -- chwyciwszy ją za podbródek, podniósł jej głowę do góry. Zbliżył twarz do jej twarzy i wysunął język. Dziewczyna z przestrachem cofnęła głowę. -- Daj jej spokój! -- poderwałem się z ławki i stanąłem za plecami Cwaniaczka. Odwrócił się niespiesznie i zmierzył mnie złośliwie drwiącym spojrzeniem: -- Ty, obrońca dziewicy z Mirska. Żeby to chociaż była Pewnie dyma ją każdy okoliczny wieśniok -- spoglądał na dziewczynę niby to z pogardą, ale widać było, że bardzo mu się podoba. -- A ze mną nie chce! Jestem chłopak z City Wrocław! Ciągle mierzyliśmy się wzrokiem, aż zaczęła nas uspokajać staruszka: -- Panowie, przestańcie, mąż ma słabe Nagle rozległ się stukot kół pociągu. Niemal równocześnie z Cwaniaczkiem krzyknęliśmy: ,,Pociąg jedzie!" i obaj popędziliśmy do wyjścia. Zawróciłem, żeby zabrać torbę podróżną. Wybiegliśmy przed stację. Obserwowaliśmy w podnieceniu zbliżające się światła pociągu. -- Jedzie, jedzie! -- za nami przydreptali, taszcząc toboły, staruszkowie. Tylko dziewczyna została w poczekalni, jednak to już nikogo nie obchodziło. Radosne oczekiwanie zjednoczyło wszystkich: -- Ale jedzie! No, no, jedzie! Proszę, proszę, wreszcie! Jednak ku ogólnemu zmartwieniu pociąg nie zwolnił i przejechał przez stację. -- -- rozległ się w ciszy, jaka zapanowała, słaby głos staruszka. Nie wiedząc, co robić, staliśmy przez chwilę w milczeniu. W końcu wszyscy oprócz mnie wrócili do środka. Wyciągnąłem z kurtki szklaną lufkę i nabiłem marihuaną. Zaciągnąłem się parokrotnie. Słysząc, że ktoś nadchodzi, schowałem lufkę do kieszeni spodni. Zjawił się Cwaniaczek. Wyciągnął w moim kierunku rękę z paczką papierosów. -- W zasadzie nie palę -- sięgnąłem po papierosa. Paliliśmy w milczeniu. -- Nie zaciągasz się -- zauważył Cwaniaczek. -- Podobnie jak jeden z amerykańskich prezydentó -- zadrwiłem. -- Szkoda płuc. Jeszcze niedawno było nie do pomyślenia, żebym zapalił. Chociaż pierwszą fajkę wyjarałem, gdy miałem cztery latka. Wujek mnie namówił. ,,Pal -- poczęstował mnie. -- Twój kolega ma trzy latka, a już pali". Opaliłem sobie rzęsy. Przychodzę do domu, a matka do mnie: ,,Paliłeś?" Ja -- że nie. A ona trzask mnie w twarz: pierwszy i jedyny raz w życiu. Od tamtej pory nie palę, a co ważniejsze -- rzadko kłamię. -- A to prawda, że jesteś pisarzem? -- Naprawdę piszę... -- Na pisarza nie wyglądasz. Bardziej na piłkarza. Jakby cię inaczej ubrać, zmienić fryzurę, to nawet mógłbym się z tobą zakumplować. Wiesz, potrzebuję niegłupich ludzi, bo moje chłopaki -- machnął lekceważąco ręką. -- Tylko by na siłownię chodzili i -- wykonał kilka ruchów biodrami jak przy stosunku. -- O, tu jeszcze trzeba mieć -- wskazał ręką, w której trzymał papierosa, na swoją wygoloną głowę. Potaknąłem, chociaż bynajmniej nie byłem przekonany, że nowy ubiór i fryzura wystarczą, żebym mógł zostać kolegą Cwaniaczka. -- Czasem chciałbym być taki jak ty. Byłoby prościej -- wyrzuciłem niedopałek. -- Prościej?! -- Cwaniaczek cisnął peta na ziemię, przydeptał adidasem i wydobył z paczki nowego papierosa. Poczęstował mnie, lecz tym razem odmówiłem. -- Wiesz, ile ja muszę się nakombinować, żeby mieć szmal na ciuchy i fryzjera? Na brykę i dupy? Miałbyś o czym pisać, jakbyś zobaczył, czym się zajmuję! Jakoś niezbyt mi to imponowało -- po moich ukraińskich wyczynach -- zatem milczałem. Cwaniaczek wreszcie się uspokoił: -- O czym piszesz? -- O -- O sobie? -- przyjrzał mi się na tyle uważnie, na ile pozwoliły ciemności. -- Fajnie ci -- dodał z żalem. -- Też chciałbym o sobie napisać. A moż może ty o mnie napiszesz? Jestem King! -- przedstawił się, wyciągając do mnie rękę. -- Król Wrocławia. Świętokrzyski Książę na dworze wrocławskiego Króla -- jako -- Może kiedyś o tobie napiszę. A czym ty się zajmujesz? -- zmieniłem temat. -- To muszą być jakieś ciekawe -- -- zapewnił. -- Opowiem ci, jak się lepiej poznamy. I bardzo różne. Kto wie, czy na przykład kiedyś nie założę wydawnictwa? Może wydam jakąś twoją książkę? Tę, którą napiszesz o mnie. Żywot Kinga -- tak się będzie nazywać -- rozmarzył się. -- Będę ją sprzedawał sposobem: kup pan cegłę. Wyobraź sobie: podchodzę do człowieka. Mówię: kup pan/pani Żywot Kinga. Sądzisz, że ktoś odmówi? Gdy będę ze swoimi ludźmi? Nie byłem tą propozycją zachwycony, jednak zgodziłem się, że jak napiszę o nim książkę, to ją wyda. Ucieszony -- dopalił papierosa i ruszył do poczekalni, a ja za nim. Usiedliśmy na ławeczce, która znajdowała się naprzeciwko dziewczyny. Sięgnąłem do torby podróżnej, żeby wydobyć jabłko i mój ulubiony nóż sprężynowy. Rozejrzałem się po zgromadzonych: -- Ktoś chce kawałek jabłka? Oprócz Kinga wszyscy spali. Odkroiłem kawałek dla niego, a ten obserwował moją sprężynówkę. -- Fajna kosa -- wziął ode mnie nóż. -- Stary -- byłem zadowolony z zainteresowania. -- Mam go już z dziesięć lat. Wiesz, kielecki W końcu przestał oglądać nóż, ale mi go nie oddał. Jadł jabłko i zerkał na dziewczynę. Zasnąłem. Pijak oddał mi tabliczkę czekolady i papierochy. Czekolada idzie do Kupca, szlugi do Latarnika. Idę na siłownię. *** Wspominam czasy, kiedy żyłem w przyjaźni z moim ojcem. On się rozpił. Ja zostałem narkomanem. Tak to jest, jak się za wysoko mierzy. Na koniec przyszła do mnie Róża. Przyprowadziła dwójkę moich nienarodzonych dzieci. Żeby ich utrzymać, handlowałem heroiną. Sam brałem cracka. Obudziłem się zlany potem, zdziwiony, smutny. *** Czekałem dzisiaj na list od Róży -- nie przyszedł. Zajechałem Kupcowi witaminę B-complex. Pijak sprzedał mi herbę Sagę za dwa znaczki pocztowe. Jutro Nowy da mi cukierki -- za pomoc w pisaniu listu do kanadyjskiego konsulatu. Mówi, że został uwięziony niesłusznie, bo kogoś tutaj szukał. Jak się K. o nim dowiedział, natychmiast go zgarnął i nie sądzę, że odwoływanie się cokolwiek pomoże, dopóki on ma taką władzę. O ile go znam, nie odda nic dobrowolnie. *** Można sobie zapisywać różne pseudomądrości. Jeśli nic z tego nie wynika oprócz energii zużytej w dociskanie długopisu do kartki -- to tragedia. Bardzo przykro robi mi się na myśl, że strwoniłem tyle życia na narkotyki, a teraz nagle zacząłem chuchać i dmuchać na wszystko, co robię. Przecież nic się, kurwa, nie zmieniło. *** W moich marzeniach sennych znów brałem narkotyki. Kupowałem je za dziwne pieniądze -- które dopiero leżąc na ulicy, ukazywały swój nominał. Zbudził mnie przerażony krzyk dziewczyny. Obudzili się staruszkowie. Przy dziewczynie stał King i pochylał się nad nią. -- Co ty, kurwa, masz ciotę?! -- krzyczał. Oglądał swoją rękę, całą we krwi. Kałuża krwi wypływała spod dziewczyny na posadzkę. Zerwałem się i doskoczyłem do Kinga: byłem gotów znieważyć jego królewski majestat. -- Co jej zrobiłeś?! -- Spokojnie, człowieku! -- czystą ręką King wyciągnął z kieszeni nóż sprężynowy i wymierzył we mnie jego ostrze. -- Zapomniałem oddać -- zadrwił. -- Nic jej nie zrobiłem! Włożyłem rękę pod sukienkę. Nawet się nie sprzeciwiał -- spojrzał na swoją zakrwawioną dłoń. -- Jest bez majtek. Pcham łapę, a Facet, normalnie wielka dziura -- był przejęty. -- Krew chlusnęła. Skąd tyle krwi? Ciotę ma? Nieraz jechałem na indiańca, ale tyle krwi nigdy nie był Co jest? Do dziewczyny zbliżyli się staruszkowie. -- Co ci to, córuś? -- kobieta pochyliła się nad szlochającą dziewczyną, lecz ta odsunęła głowę. Mężczyzna nic nie mówił, tylko stał i patrzył wściekłym wzrokiem na Kinga. -- Tylko mnie dziadku, nie -- King się zmieszał. -- Chciałem ją trochę popieścić... -- wskazał wzrokiem na swoją zakrwawioną dłoń -- i proszę... -- schował nóż do kieszeni kurtki, by wyciągnąć stamtąd chusteczkę. Wycierał rękę, klnąc pod nosem. -- -- staruszka wciąż pochylała się nad dziewczyną. -- Masz miesiączkę? Może to jakiś krwotok, bo jak na miesiączkę to za dużo -- gładziła ją po włosach, aż wreszcie dziewczyna się uspokoiła. -- Dam ci tabletkę od bó A tobie na uspokojenie -- z niepokojem przyjrzała się mężowi i podążyła do swoich toreb. Staruszek nie spuścił wzroku z Kinga nawet wtedy, gdy połykał podaną przez żonę pastylkę. Następnie kobieta podeszła do dziewczyny: -- Masz, poł Gdy ta nie zareagowała, staruszka położyła jej tabletkę na rozchylonych wargach. Połknęła. Kobieta nagrodziła ją ciepłym matczynym uśmiechem. Dziewczyna znów zapadła w odrętwienie. -- Trzeba wezwać karetkę pogotowia -- stwierdził mężczyzna, spoglądając to na dziewczynę, to na kałużę krwi. -- Ciekawe jak?! -- ryknął King. Znów zajął się swoim telefonem. -- Co to za pieprzona stacja! -- Było nie pchać łap tam, gdzie nie wolno! -- usiadłem na ławeczce. Obserwowałem, jak staruszka usiadła przy dziewczynie, a ta przytuliła głowę do jej kolan i wkrótce zasnęła. -- Biedne dziecko, biedne -- powtarzała kobieta pod nosem. W tym czasie jej mąż poprzenosił ich bagaże na ławeczkę zajmowaną przez żonę i usiadł. Po jakimś czasie i oni zasnęli. Zasypiając, słyszałem jeszcze mamrotanie drepczącego nerwowo po pomieszczeniu Kinga: -- Pieprzona stacja! Gdzież ten cholerny pociąg?! Obudziło mnie delikatne, aczkolwiek stanowcze potrząsanie za ramię. Otworzyłem oczy i ku swemu zdziwieniu ujrzałem pochylającego się nade mną policjanta. -- Proszę się obudzić! -- drugi policjant tarmosił Kinga. Staruszkowie byli już obudzeni. Dziewczyna gdzieś zniknęła, została tylko po niej plama zakrzepniętej krwi na posadzce. W poczekalni nadal paliły się żarówki, jednak przez szyby sączyło się już światło dzienne. -- Co państwo tutaj robicie? -- zapytał policjant, który mnie obudził. Zdziwiony, przenosił wzrok z jednego z nas na drugiego. -- Jak to co? -- burknął King. -- Czekamy na pociąg!!! Policjanci wymienili zdumione spojrzenia. -- Pociąg? -- drugi policjant przyjrzał się Kingowi. -- Przecież z tej stacji od dwóch lat nie odchodzą żadne pociągi! Dług Dostępne w wersji pełnej Paprotka Dostępne w wersji pełnej Remizowicz Dostępne w wersji pełnej Na Niskich Łąkach Dostępne w wersji pełnej Najazd Dostępne w wersji pełnej Niebo ułożymy na koniec Dostępne w wersji pełnej Nas nie dogoniat Dostępne w wersji pełnej W Małoszycach Dostępne w wersji pełnej Hrubieszów Dostępne w wersji pełnej Palec Dostępne w wersji pełnej Fałszywki Dostępne w wersji pełnej Sekret serca Dostępne w wersji pełnej Złowróżbny sen Dostępne w wersji pełnej Aldona Siekacz Dostępne w wersji pełnej Spowiedź księdza Dostępne w wersji pełnej Scyzoryk Dostępne w wersji pełnej Przebój minionego lata Dostępne w wersji pełnej Zamach Dostępne w wersji pełnej Wrocław jest mój Dostępne w wersji pełnej Lewe czy prawe? Dostępne w wersji pełnej Trusia Dostępne w wersji pełnej Egipskie fragmenty Dostępne w wersji pełnej Mój raj utracony Dostępne w wersji pełnej Osiem dych to niewiele Dostępne w wersji pełnej Różą moją byłaś... Dostępne w wersji pełnej Potęga i chwała Dostępne w wersji pełnej Scyzoryk Spis treści Okładka Karta tytułowa Dedykacja Dedykacja Stacja Mirsk Dług Paprotka Remizowicz Na Niskich Łąkach Najazd Niebo ułożymy na koniec Nas nie dogoniat W Małoszycach Hrubieszów Palec Fałszywki Sekret serca Złowróżbny sen Aldona Siekacz Spowiedź księdza Scyzoryk Przebój minionego lata Zamach Wrocław jest mój Lewe czy prawe? Trusia Egipskie fragmenty Mój raj utracony Osiem dych to niewiele Różą moją byłaś... Potęga i chwała Karta redakcyjna Copyright (C) by Zbigniew Masternak, 2008 All rights reserved Projekt okładki Agnieszka Herman Redaktor Paulina Jeske-Choińska Redaktor techniczny Teodor Jeske-Choiński Wydanie I ISBN 978-83-7506-616-6 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. (061) 853 27 51, 853 27 67, faks 852 63 26 Dział handlowy, (061) 855 06 90 Plik EPUB przygotowała firma al. Szucha 8, 00-582 Warszawa e-mail:
Szczegóły | |
Dział: | Audiobooki na CD |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Storybox |
Oprawa: | pudełko |
Wymiary: | 0x0 |
ISBN: | 9788381468749 |
Lektor: | Marcin Popczyński |
Wprowadzono: | 14.04.2021 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.