- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Projekt okładki i ilustracje: Marcin Piwowarski Korekta: Alicja Chylińska Copyright (C) Renata Piątkowska 2005 Copyright (C) Wydawnictwo BIS 2005 ISBN 978-83-7551-478-0 Wydawnictwo BIS ul. Lędzka 44a 01-446 Warszawa Tel. 22 877-27-05, fax 22 837-10-84 e-mail: Skład wersji elektronicznej: Tomasz Szymański Spis treści Wpaść jak po ogień Zakazany owoc smakuje najlepiej Kto kupuje, czego mu nie trzeba, nie ma potem za co kupić chleba Mydlić komuś oczy Nie chwal dnia przed zachodem słońca Każdy ma swego mola, co go gryzie Z zatargu braci wróg się bogaci Gdy kot śpi, myszy harcują Rozebrać się do rosołu Bez ludzi i raj się znudzi Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie Wyszedł jak Zabłocki na mydle Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło Lepszy jeden mały czyn niż tysiąc planów Mowa jest srebrem, a milczenie złotem Żeby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała Nie ma nic gorszego nad sąsiada złego Mieć węża w kieszeni Przypisy Wszystkie rozdziały dostępne w pełnej wersji książki. Wpaść jak po ogień Mama wyrabiała w kuchni ciasto. Chciała upiec placek z owocami i posypką. Jacek deklarował chęć każdej możliwej pomocy, byleby ciasto było szybciej gotowe. Mama właśnie wsypywała mąkę do miski i sięgnęła do lodówki po jajko, gdy ręka zastygła jej w powietrzu. W przegródce nie było ani jednego jajka. - No tak, zapomniałam kupić - westchnęła i zaraz dodała: - Jacuś, biegnij do naszej sąsiadki, pani Klementyny, i pożycz od niej jedno jajko. Powiedz, że jutro oddam. - Wszystko, tylko nie to - jęknął Jacek. Nie żeby miał coś przeciw pożyczaniu, to nie był dla niego problem, problem stanowiła pani Klementyna. Była to w zasadzie sympatyczna, życzliwa światu i ludziom staruszka, ale słynęła wśród sąsiadów z niebywałego gadulstwa. Na każdy temat mówiła dużo i tak szybko, że nie sposób było jej przerwać. Czas jakby dla niej nie istniał. Dlatego skoczyć do pani Klementyny po jajko znaczyło tyle, co przesiedzieć u staruszki dobre pół godziny, słuchając jej opowieści. Trudno to jednak wytłumaczyć mamie, która uważała, że pani Klementyna jest czarująca. Po chwili więc Jacek pukał do drzwi sąsiadki. Otworzyła mu je z rozmachem i natychmiast wciągnęła go do środka. - Wchodź, wchodź, Jacusiu, bo w przeciągu stać niezdrowo, ot co - powiedziała. Plan Jacka, żeby nie wchodzić do środka, tylko poprosić o jajko, stojąc w progu, spełzł na niczym. Więc gdy tylko znalazł się w przedpokoju, szybko powiedział: - Mama prosi o pożyczenie jednego jajka. Potrzebuje go do ciasta. Jutro odda. - Jajko, powiadasz. Pożyczę, czemu nie, nawet oddawać nie trzeba. Bo widzisz, Jacusiu, sąsiedzi muszą sobie pomagać, ot co. A mama pewnie placek z owocami piecze? Bo owoce w tym roku obrodziły, dorodne i niedrogie. W tym miejscu pani Klementyna przerwała na chwilę i kichnęła. Jacek wykorzystał ten moment i szybko wtrącił: - Na zdrowie! I ja właśnie chciałem pożyczyć to jajko, bo mama pewnie czeka. - A dziękuję, Jacusiu, dziękuję. A jajka to ja mam, kochany, świeżutkie, na targu kupione. Bo te ze sklepu, widzisz, są dużo gorsze, mniejsze i nie zawsze świeże, ot co. Pani Klementyna już zmierzała w stronę lodówki, gdy nagle zawróciła. - A czemu tak stoisz, Jacusiu? Siadajże tu, na krześle. Kto to widział gościa na stojąco przyjmować. - To powiedziawszy, przysunęła Jackowi kuchenny taboret. - Nie, nie będę siedział, wezmę tylko to jajko i polecę - zaproponował Jacek. - Co wy, młodzi, tacy niecierpliwi, ja jeszcze do lodówki nie doszłam, a ty już chcesz iść? - pani Klementyna była wyraźnie niezadowolona. - Wpadłeś do mnie, Jacusiu, jak po ogień, ot co. - Nie, nie po ogień, tylko po jajko. Ognia nie potrzebuję, bo ja nie palę - wyjaśnił Jacek. - No niechbyś ty palił, to już ja bym cię za uszy wytargała, ot co - oburzyła się sąsiadka. - A żeś po jajko przyszedł, to ja jeszcze pamiętam - mruknęła pod nosem. Widzę jednak, że nie znasz przysłowia wpaść jak po ogień, a to bardzo źle, bo przysłowia są mądrością narodów. Niektóre mają po kilkaset lat. I teraz masz, kochany, okazję poznać przynajmniej to jedno, bo ja ci zaraz wytłumaczę, o co w nim chodzi. - Pani Klementyna nagle straciła zupełnie zainteresowanie lodówką i rozsiadła się wygodnie przy stole. Jacek, chcąc nie chcąc, opadł na taboret. Wiedział, że teraz będzie musiał wysłuchać wszystkiego do końca i że upłynie dużo czasu, zanim wyjdzie stąd z jajkiem, o ile w ogóle kiedyś stąd wyjdzie. Staruszka niezrażona miną chłopca, za to zadowolona, że ma słuchacza, zaczęła: - Bo widzisz, przysłowie to powstało dawno temu, kiedy zapałek nie było jeszcze w użyciu, a o zapalniczkach już nie wspomnę. Ogień, niezbędny do gotowania, ogrzewania i oświetlania domów, przechowywano w piecu. Gospodyni musiała pilnować, by dorzucić do pieca z wieczora, tak żeby rano tliły się tam jeszcze węgielki. Zdarzało się jednak, że ogień wygasł i wtedy trzeba go było pożyczyć od sąsiada. Najczęściej wysyłano dziecko, które otrzymane żarki wkładało do glinianego garnuszka. Potem biegło co sił w nogach do domu, by donieść matce tlące się węgle. Gdyby chciało zatrzymać się w sąsiedztwie na dłużej, przyniosłoby do domu tylko popiół. Dziś używamy tego przysłowia w sytuacji, gdy ktoś wpada do nas tylko na chwilkę, i choć próbujemy go zatrzymać, on w wielkim pośpiechu załatwia swoją sprawę i szybko zmyka. Tak jak dawniej sąsiad wpadał po tlące się węgielki i pędził z nimi do domu, by mu nie wygasły, ot co - zakończyła pani Klementyna. Jaka to wielka szkoda, że jajka nie gasną po drodze, bo wtedy sąsiadka musiałaby już dawno puścić mnie do domu - pomyślał Jacek, a głośno powiedział: - To fajna historia, a czy teraz mógłbym prosić o to jajko? - Jakie jajko? - zdziwiła się staruszka, ale już po chwili przypomniała sobie, jaki był cel wizyty Jacka. - Ach, jajko, oczywiście. Tak się zagadaliśmy, że zapomniałam. A ty się tak nie wierć, Jacusiu, na tym krześle, widzę, że się trochę śpieszysz. Zdaje się, że ty nie tylko wpadłeś jak po ogień, ale jeszcze jak śliwka w kompot - zaśmiała się cicho sąsiadka, kierując się do lodówki. Jacka ogarnęło przerażenie, że pani Klementyna zechce wyjaśnić mu szczegółowo kolejne przysłowie, ale ona na szczęście ujęła to krótko. - Mówimy, że ktoś wpadł jak śliwka w kompot, gdy znalazł się w jakiejś niespodziewanej i niekorzystnej dla siebie sytuacji. Czyli coś takiego, jak ty teraz u mnie, ot co - zakończyła i uśmiechnęła się łobuzersko. Zanim Jacek zdążył cokolwiek odpowiedzieć, pani Klementyna wręczyła mu jajko. Potem odprowadziła go do drzwi i choć przeciąg rozwiewał jej włosy, wołała jeszcze za chłopcem, gdy był już na schodach: - A nieś je, Jacusiu, ostrożnie i patrz dobrze pod nogi! Po chwili Jacek kładł już jajko na kuchennym stole, tuż obok cukru, masła i miski z mąką. - No, ciebie po coś posłać! - ofuknęła go mama. - Coś ty robił tyle czasu u tej czarującej staruszki? - Och, mamo, wpadłem jak w kompot po ogień - wyjaśnił Jacek. Mama spojrzała na syna, a oczy zrobiły jej się okrągłe ze zdumienia. - Tylko nie każ mi tego tłumaczyć, bo już i tak jestem spóźniony. Chłopaki czekają - dorzucił, po czym chwycił piłkę i wybiegł z domu, a mijając drzwi sąsiadki, znacznie przyśpieszył kroku.
Szczegóły | |
Dział: | Audiobooki na CD |
Kategoria: | dla dzieci, literatura dziecięca |
Wydawnictwo: | Bis |
Oprawa: | pudełko |
Wymiary: | 1450x1250 |
ISBN: | 978-83-7551-486-5 |
Lektor: | Artur Barciś |
Wprowadzono: | 22.07.2016 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.