- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.wiłem się w Warszawie przed knajpą ,,Sofia", w której pracuje. Czekała na schodach. Ze zdjęcia poznałem ją natychmiast. Śliczna, zgrabna, długowłosa blondynka, z twarzy podobna do Olgi, tylko szczuplejsza. Szczerze mówiąc, wygląda na jej córkę. W lokalu jeszcze pustawym, ciemnym wypiłem z nią kawę i pogadałem chwilę po polsku. Zaciągała z rosyjskim akcentem. Jest poważna, żadnej kokieterii, same konkrety - zawodowa uprzejmość? Lekko spięta, miła. Nie zatrzymywała mnie, podziękowała za fatygę i odprowadziła na parking, pytając, co u Oli. - A ty i u Oresta budiesz? - spytała mnie obojętnie i dodała jakby dla wyjaśnienia: - To moj dwojurodnyj[1] brat, mówiła Ola? - Mówiła - zapewniłem ją. - Dała mi dla niego przesyłkę. Spędzę teraz urlop na Mazurach, a on pracuje gdzieś tam niedaleko. Odwiedzę go, tylko później. - Odwiedź, on jest bardzo miły, dobry. - Luda uśmiecha się i tłumaczy: - Zapraszał mnie, ale wiesz, cziasu mało. Ja dużo pracuju. Pozdrów go. My do siebie piszem maile - dodała po chwili. - No to będę jechał, do widzenia! - pożegnałem Ludę, całując ją w dłoń, co w widoczny sposób ją skrępowało. Lekko się zmieszała i pobiegła do lokalu, machając mi na odjezdne. Z trudem wyjechałem z tego potwornego miasta. Nie mógłbym tu mieszkać. W domu zaś, w moim małym, nadmorskim mieście, nie mam czego szukać. Syn mieszka w Trójmieście i pływa, nie ma go aktualnie w kraju. Córka też ma swoje sprawy, właśnie jest na wakacjach w Chorwacji. Choć Krysia nalegała, żebym u niej został dłużej, nie chciałem, wolałem pojechać gdzieś, gdzie się wybyczę i jakoś pozbieram, bo ostatnio wzięło mnie na użalanie się nad sobą i w klatce piersiowej coś ciaśniej mi Muszę odpocząć, pomilczeć, pomyśleć. Założyłem, że w starym, znanym mi miejscu na Mazurach będą wolne pokoje. Okazało się, że są i to dużo, z powodu wrednej aury. Dawno temu, po ślubie, jeździliśmy z Aśką do kurortów, na wczasy. Później znaleźliśmy to mazurskie letnisko u pani Aliny. Dzisiaj jest to pensjonat o nazwie ,,Pod Dębem". Przypomniałem sobie Alę. Znamy się bardzo długo. Niemożliwe, że aż tyle! Mój Boże! Jeździliśmy do niej przez wiele lat, jak jeszcze dzieci były małe, Joanna Ala mł Pamiętam jej męża Zygfryda. Zmarł dość młodo na wylew. Ala już tyle lat we wdowieństwie, ciągnie pensjonat sama z bratem Mietkiem - niemową. Za późno wyjechałem z Warszawy! Ściemnia się i jeszcze ten deszcz. Żebym tylko nie przegapił skrętu z głównej szosy. Radio mnie wkurza. Rozprasza. To nie moja muzyka! Stara dobra Trójko - wróć! Gdzie jesteś, panie Kaczkowski, z Minimaxem? Gdzie są przeboje z dawnych lat? Posłucham Pink Floydów. Moje ! Moja młodość! Wish You Were Here - acoustic. Jestem sam. Facet z odzysku. Singiel. Modne określenie kogoś, kto żyje samotnie. Oczywiście dorabia się do tego teorie, że to samotność z wyboru, że sam nie oznacza Tere-fere. Czasem ta samotność aż boli, gdy nie ma z kim pogadać. Przyjaciele to za mało. Pusty dom, cisza rozganiana muzyką, nikogo, kto by tę ciszę zburzył, zachwiał codzienną rutyną, coś mówił, robił inaczej niż ja. A mam swoje rytuały, powtarzane do znudzenia, ,,Dzień Świstaka"... Ale i tak lepsze to niż sceny, jakie robiła Aśka, awantury, które męczyły, zostawiały przykry osad, gorycz, żal. O, jasna cholera! Pojechałem za daleko. Zamyśliłem się, zagapiłem. Przewaliłem o jakieś dziesięć kilometrów! Zaufałem pamięci, zamiast zdać się na GPS-a. Muszę zawrócić. Pada i pada. Robi się ciemno. U Ali walnę się spać i będę kimał dwa dni! W pokoju, po kąpieli, heineken zrobi swoje. Mam prawie całą skrzynkę w bagażniku. Nikt już mi nie będzie jeździł po głowie i sumieniu, że wpadam w alkoholizm, niszczę rodzinę i swoje zdrowie. Szklanica albo dwie dobrego piwska w knajpie z Karolem albo z Olgą, z kolegami. Okazjonalnie szklaneczka rudej, czyli whisky. Też mi alkoholizm! Jest zjazd w lewo. OK. Ależ tu się pozmieniało! Byliśmy tu ostatni raz dziesięć lat temu. Sądziłem wówczas, że to miejsce, wspomnienia, wakacje, Ala i jezioro uleczą moją złośnicę, że uratujemy nasz związek. Optymista! Po kilku zaledwie dniach podczas jakiejś rozmowy Aśka obraziła Alę i po totalnej awanturze musiałem ją odwieźć na przystanek PKS. Zaparła się wróciła do domu sama. Karała mnie za to, że stanąłem po stronie Ali. Głupi temat - dzieci i ich wolność. Argument Aśki, że Ala nic nie wie, bo nie jest matką się rozkręciła, rzucała ostre argumenty, krzyczała, obrażała. Niepotrzebnie jak zawsze. Na przystanku PKS dostałem taką musztrę, że okolica słyszała. Z użyciem słów ostatecznych: ,,Jak śmiałeś mnie ośmieszać?!", ,,Naturalnie ja już nic dla ciebie nie znaczę!", ,,Wracaj sobie do swojej Aluni, skoro to taka wyrocznia!". - Aśka, zmiłuj się. Uważam, że Alka ma rację. Dorosłe dzieci nie wymagają aż takiej kontroli i już. Zdania nie zmienię, ale czy trzeba się o to tak awanturować?! - Awanturować?! To ja się awanturuję? Ja się tylko bronię, bo zdanie matki już się nie liczy! A ja jako matka wiem, co mówię! - I terkot, że ona wraca sama i mam się jej nie pokazywać na oczy! Wtedy, wieczorem, stara Alunia siedziała ze mą na werandzie i kiwała głową. - Moim zdaniem, Wiesiek, to ona jakaś ranna na duszy jest. - Ranna?! - zamyśliłem się. - Może masz rację, ale ja mam już dość. Pół życia walczyłem z tymi jej skokami nastrojów, emocjami. Namawiałem na specjalistę, na jakąś terapię. Sam bym z nią poszedł. Może faktycznie coś z nią nie tak, ale wbrew niej samej, no powiedz. A może ja jestem jakiś popaprany? Siwa, stara Ala pogładziła mnie po głowie i westchnęła. - Albo wam Nie ta kobieta, Jak ty to wytrzymujesz? - dziwiła się. - Ona tak często? Machnąłem ręką. Nie chciałem o tym rozmawiać, wydawało mi się, że nie wypada obgadywać Joanny za jej plecami. Gawłowo już za mną, zaraz będę na miejscu! Kościół... o, chyba odnowili. Wymurowali niskie ogrodzenie. W skrzynkach pełno tych, Nie cierpię ich zapachu! Pelargonii. Nawieszane na tym murku jak na majówki. I latarnie. Kiedyś nie było. A za Gawłowem już brak oświetlenia. Teraz muszę uważać na skręt w polną drogę, koło wielkiego dębu i kapliczki. Na polach ciemno, już po żniwach, ziemia po zbiorach, gdzieniegdzie po orce, w ogóle już ciemno. Dżdżysto, mglisto, wzrok już nie ten! Kiedyś do Gawłowa jeździliśmy rowerami, często wracaliśmy z wycieczek nocą, bez problemu, a teraz oczy mi łzawią, gdy próbuję wypatrzeć w ciemnicy kapliczkę. Była biała, zawsze się rzucała w oczy. Jest! Szara. Chyba nikt jej nie malował od dawna. Polna droga, kręta jak sznur od telefonu, poprowadzi mnie już do Ali, nad jezioro. Jak dobrze, bo jestem potężnie zmęczony. Alusia powitała mnie siwa i mniejsza, niż ją pamiętałem, postarzała się bardzo. Popłakała się na mój widok, ze wzruszenia. Jej brat, głuchy Mietek, poznał mnie, nawet przywitał z lekkim uśmiechem i podał rękę. Na dachu ich domu zobaczyłem talerz. - O, Alu! Satelitę masz? - komentuję nową zdobycz. - No. Teraz Miecio ma to, co lubi! Sporty se różne ogląda, no! Uśmiecha się już prawie bezzębna, chyba ciut zażenowana, ale wyraźnie rada. - Jak interes, Alu? Mówiłaś, że mało masz ludzi we wrześniu. - Mało, Wiesiu. Latem to było! A teraz nie mam dużo. Tylko jedna pani jest, to nie gotuję w pensjonacie. Wpadaj, zawsze talerz zupki ci dam, bo pitraszę dla mnie i Mietka. Śniadania i kolacje rób sobie sam, w kuchni, na parterze, co? Ona, ta pani, sama się obsługuje. Zresztą prawie nic nie je i nie widać jej. Mów, co u ciebie, u dzieciaczków. Pogadałem z Alą, skąpo opowiedziałem, co u mnie. Kiwała głową. - No, to sobie odpocznij, masz tu klucze na górkę. W apartamencie na pięterku, na które się wchodzi zewnętrznymi schodami, walnąłem się do spania, ukojony piwem i męczącą drogą. Deszcz bębnił miarowo o blachę na dachu, było mi ciepło i wszystko jedno, niech Mam nadzieję, że jutro przestanie i pójdę sobie na grzyby za Czarcią Górkę, pooddycham lasem i pomyślę. O czymkolwiek, ale teraz - nie. Teraz spać, ,,budzikom śmierć"! [1] Dwojurodnyj (ros.) - cioteczny. PENSJONAT ,,POD DĘBEM" Dostępne w wersji pełnej TELEFON Dostępne w wersji pełnej WIRY Dostępne w wersji pełnej W SIÓDMYM NIEBIE Dostępne w wersji pełnej OREST Dostępne w wersji pełnej SPOWIEDŹ W DESZCZOWĄ NOC Dostępne w wersji pełnej SZPILA Dostępne w wersji pełnej ZAKAZ Dostępne w wersji pełnej MOJA CLAUDIA CARDINALE Dostępne w wersji pełnej DECYZJA Dostępne w wersji pełnej PANNY I MĘŻATKI Dostępne w wersji pełnej WYJAZD Dostępne w wersji pełnej Część II. JOAŚKA Dostępne w wersji pełnej TURKU - SPOWIEDZI CIĄG DALSZY Dostępne w wersji pełnej MÓJ DOM? Dostępne w wersji pełnej ŻÓŁTA KARTKA Dostępne w wersji pełnej KAROL Dostępne w wersji pełnej MÓJ JEST TEN KAWAŁEK PODŁOGI Dostępne w wersji pełnej ŚWIĘTA Dostępne w wersji pełnej MATCZYNY ROSÓŁ Dostępne w wersji pełnej MECENAS CYRYL Dostępne w wersji pełnej NOWY ROK Dostępne w wersji pełnej WIOSNA Dostępne w wersji pełnej PARTY U MIRIAM Dostępne w wersji pełnej ZREHABILITOWANY Dostępne w wersji pełnej ROZWÓD Dostępne w wersji pełnej GORZKI DOROBEK Dostępne w wersji pełnej Część III. POWRÓT Z MAZUR Dostępne w wersji pełnej ODESZŁO, CO DUSIŁO Dostępne w wersji pełnej ZNOWU Z BEATĄ Dostępne w wersji pełnej TĘSKNOTA Dostępne w wersji pełnej NADZIEJA I POKUSA Dostępne w wersji pełnej Zwyczajny facet Spis treści Okładka Karta tytułowa Dedykacja I. MAZURY URLOP PENSJONAT ,,POD DĘBEM" TELEFON WIRY W SIÓDMYM NIEBIE OREST SPOWIEDŹ W DESZCZOWĄ NOC SZPILA ZAKAZ MOJA CLAUDIA CARDINALE DECYZJA PANNY I MĘŻATKI WYJAZD II. JOAŚKA TURKU - SPOWIEDZI CIĄG DALSZY MÓJ DOM? ŻÓŁTA KARTKA KAROL MÓJ JEST TEN KAWAŁEK PODŁOGI ŚWIĘTA MATCZYNY ROSÓŁ MECENAS CYRYL NOWY ROK WIOSNA PARTY U MIRIAM ZREHABILITOWANY ROZWÓD GORZKI DOROBEK III. POWRÓT Z MAZUR ODESZŁO, CO DUSIŁO ZNOWU Z BEATĄ TĘSKNOTA NADZIEJA I POKUSA Karta redakcyjna Copyright (C) by Małgorzata Kalicińska, 2010 All rights reserved Projekt okładki: Agnieszka Herman Fotografia na okładce: istockphoto Zdjęcia: Włodzimierz Podruczny, istockphoto (s. 332) Wydanie I ISBN 978-83-7506-593-0 Zysk i S-ka Wydawnictwo; ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, fax 61 852 63 26 Dział handlowy, 61 855 60 90 Plik EPUB przygotowała firma al. Szucha 8, 00-582 Warszawa e-mail:
audiobook cd
Lektor |
Wydawnictwo Zysk I S-Ka |
Oprawa pudełko |
ISBN 978-83-7506-895-5 |
Szczegóły | |
Dział: | Audiobooki na CD |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Zysk I S-Ka |
Oprawa: | pudełko |
Wymiary: | 140x125 |
ISBN: | 978-83-7506-895-5 |
Lektor: | Stanisław Górka |
Wprowadzono: | 10.10.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.